Kosmetyczne odkrycia ostatnich miesięcy

Trudno oszacować, jak wiele produktów przewija się przez ręce naszych redaktorów każdego miesiąca. Kilka, kilkadziesiąt? Kto by to zliczył? Oficjalnie przyznajemy, że daleko nam do kosmetycznego minimalizmu. Codziennie jesteśmy na tropie gorących nowości, testujemy, oceniamy, porównujemy. W kosmetycznym tłumie szukamy ulubieńców, produktów wyjątkowych, które naprawdę działają i które są warte zachodu. Dziś prezentujemy wyniki naszych redakcyjnych badań – odkrycia kosmetyczne ostatnich miesięcy.
Nawilżająca maska na noc Black Tea Firming Overnight Mask, Fresh
Patrycja Bienias: Ten produkt trafił w moje ręce przypadkiem. Przyznam się bez bicia, w końcu nabiłam wystarczającą ilość punktów, by otrzymać złotą kartę Sephory, a razem z tym lśniącym przywilejem zawitały do mnie próbki serii Black Tea od Fresh Beauty. Niepozorne, brązowe opakowania jakiś czas czekały na swoje pięć minut, aż któregoś dnia nałożyłam maskę Firming Overnight Mask po raz pierwszy i… przepadłam. Gęsta, kremowa, aksamitna w dotyku (i ekstremalnie wydajna!) formuła natychmiast koi i otula skórę. Do tej pory testowałam maseczki na noc głównie w żelowej, dużo lżejszej formie. Ta od Fresh Beauty przypomina mi konsystencją rozpuszczające się pod palcami, puszyste masło do ciała. Już po kilku aplikacjach widać efekt ujędrnienia. Skóra jest bardziej sprężysta i napięta. Coś pięknego!

Nawilżająca maska na noc Black Tea Firming Overnight Mask, Fresh, 469 zł
KUPOdmładzający krem do rąk z witaminą C, Ph.Doctor
Piotr Janicki: Zacznijmy od tego, że dwa tygodnie temu dokupiłem następne dwie tubki do moich sporych zapasów. Rzadko tak rozpływam się nad kosmetykami, lecz ten krem do rąk diametralnie zmienił ich stan. Przed rozpoczęciem jego stosowania nie było zimy, podczas której moje ręce nie przypominały papieru ściernego, pękały i powodowały spory dyskomfort. Ubiegła zima minęła bez żadnego problemu, a używałem go tylko raz dziennie, grubszą warstwę na noc. Oprócz zauważalnego efektu rozjaśniania przebarwień, nawilża fenomenalnie, do tego wzmacnia barierę skórną rąk. Nie opuszcza mojej szafki nocnej!

Odmładzający krem do rąk z witaminą C, Ph.Doctor, 89 zł
KUPPodkład Perfect Hydrating Foundation, H&M Beauty
Ania Sokołowska: Pewnie zastanawiacie się, jak to się w ogóle stało, że podkład z odzieżowej sieciówki trafił w moje ręce i na dodatek szybko okazało się, że jest świetny. Pozwólcie, że przytoczę wam pewną historię. Pewnego dnia razem z Patrycją, naszą redaktorką, rozmawiałyśmy na temat kosmetyków z H&M. Uznałyśmy jednogłośnie, że są naprawdę dobrej jakości, a nad korektorami rozpływałyśmy się prawie kilkanaście minut. Natchniona tymi emocjami, zrobiłam zakupy online i tuż przed finalizacją zamówienia, zobaczyłam jego. Smukła tubka, mnóstwo odcieni, wiele obietnic na opakowaniu. Podkład z H&M skusił mnie swoją tajemnicą i przystępną ceną, dlatego uznałam, że w zasadzie niewiele stracę, jeśli okaże się niewypałem. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że połączy nas płomienne uczucie.

Podkład Perfect Hydrating Foundation, H&M Beauty, 49,99 zł
KUPNajpierw należą się fanfary za szeroką gamę odcieni. Znajdą tu coś dla siebie zarówno bladolicy jak ja, ale i osoby o skórze w kolorze hebanu. Kolory zostały tak wyselekcjonowane, że ich różnorodność cieszy oko. Czego możecie spodziewać się po formule? Lekka, płynna, ma się wrażenie, że nieco żelowa, doskonale rozprowadza się na skórze i daje lekkie wyrównanie cery, ale krycie można zbudować do średniego. Bardzo przyjemne wykończenie, satynowe o nawilżających właściwościach, dzięki zawartości witaminy E oraz kwasu hialuronowego, sprawia, że skóra wygląda luksusowo. Dla mnie to niezwykłe odkrycie, o którym aż chcę wykrzykiwać światu. Testujcie, zakochujcie się i niczego nie żałujcie.
Rolka Volcanic Stone Oil-Absorbing Roller, Revlon
Anna Kordus: Jeśli korzystacie z TikToka, jest duża szansa, że natknęliście się na ten produkt. Zresztą mogliście też o nim przeczytać już jakiś czas temu TU. Od prawie roku sieć podbijają filmy, na których błyszcząca i mocno przetłuszczona cera, jak za dotknięciem magicznej różdżki – zamiast której występuje Revlon Volcanic Stone Oil-Absorbing Roller – staje się gładka i matowa.
Oglądając produkt w użyciu, myślałam – to niemożliwe! Wygląda jak oszustwo. Przez jakiś czas roller był dostępny tylko za granicą, ale w końcu dorwałam go na polskiej stronie. Przystąpiłam do śledztwa, licząc, że odkryję wielkie TikTokowe oszustwo!

Rolka Volcanic Stone Oil-Absorbing Roller, Revlon, 79 zł
KUPPo rozpakowaniu opakowania okazało się, że sam produkt to po prostu kulka z kamienia wulkanicznego. Nie było żadnych ukrytych pyłków, płynów czy jednorożców. Revlon Volcanic Stone Oil-Absorbing Roller to malutka rolka, którą należy przejechać po twarzy w miejscach, gdzie skóra świeci się od nadmiaru sebum. I już.
Przetestowałam z pewną rezerwą na mojej wiecznie przetłuszczonej i błyszczącej cerze. Okazało się, że faktycznie działa! Skóra staje się od razu matowa. Jednak o efekcie blura widocznym na filmach możecie zapomnieć. Nie jest to jednak żaden efekt manipulacji filtrami. Sprawdziłam i faktycznie także w moim obiektywie po przejechaniu rollerem skóra wygląda jakby była „magicznie” wygładzona. Na żywo aż takich czarów nie ma.
Skuteczność w poskromieniu niechcianego błysku jednak w 100% mi wystarczyła i od tej pory zawsze już mi towarzyszy w torebce. Dużą przewagą tego produktu nad pudrem jest to, że nie dokładamy kolejnych warstw makijażu i nie zatykamy porów. To dla mnie wielka zaleta szczególnie latem. Jak długo utrzymuje się matowy efekt? To już zależy od skóry i tego, jak szybko wyprodukuje na nowo sebum.
Ok, ale jak to właściwie działa? Za całą magię odpowiada wspomniany już kamień wulkaniczny, który ma porowatą strukturę, dzięki której zatrzymuje oleje. Należy jednak pamiętać, że dla zachowania higieny warto go co jakiś czas dokładnie umyć. Wystarczy go odkręcić i wyjąć kulkę, którą myjemy przy użyciu odrobiny mydła i ciepłej wody. Im częściej używamy – tym częściej go myjemy.
”Korektor” Skin Hero, Erborian
Karol Młodziński: Fakty znane każdemu: koreańska pielęgnacja to globalny ewenement, a Francja to ojczyzna wirtuozerii w sztuce makijażu. Nic więc dziwnego, że kremy BB i CC marki Erborian odniosły ogromny sukces: kiedy Paryż spotyka Seul, dzieje się magia.
Produktem Erborian, który mnie ostatnio zachwycił, jest jednak niepozorny Skin Hero. Trudno właściwie określić jaki jest to typ kosmetyku – dystrybutor nazywa go „korektorem”, ale nie jest to produkt koloryzujący. Na pewno jednak przypomina go w działaniu, po jego użyciu skóra wygląda na podrasowaną tu i ówdzie pędzlem. Działanie widać od razu po aplikacji: wygładzona, rozświetlona i ujednolicona skóra o zdrowym, satynowym połysku. Poza efektem „wow” obiecuje długofalową poprawę stanu skóry i obietnice te spełnia. W miarę stosowania (producent mówi o 7 dniach) efekt filtra z TikToka staje się bardziej spektakularny i skóra wygląda po prostu lepiej.

Korektor Skin Hero, Erborian, 189 zł
KUPNazwa marki to gra słowem: herbes orientales, czyli zioła Dalekiego Wschodu to główna siła napędowa kosmetyków Erborian. Wyciągi z żeń-szenia, pochrzynu, lukrecji, skrzypu czy kigelii mają właściwości przeciwutleniające i nawilżające. W składzie znajdziemy też między innymi delikatnie złuszczające enzymy, kwas hialuronowy czy skwalan.
Produkt na pewno spodoba się zabieganym i tym, którzy nie lubią się z kolorówką. W sytuacji, kiedy masz w przybliżeniu półtorej minuty na poranną pielęgnację, Skin Hero sprawi, że w poniedziałek w pracy będziesz wyglądać jak po weekendzie w SPA.
Róż Soft Pinch Liquid Blush, Rare Beauty
Aga Brudny: Nie będzie to zbytnią przesadą jeśli stwierdzę, że całą markę Rare Beauty mogłabym zaliczyć do moich największych kosmetycznych odkryć ostatnich miesięcy. Do testowania przyciągnęła mnie charyzmatyczna osobowość założycielki Seleny Gomez, filozofia marki stawiająca na naturalność i, nie ukrywam, design opakowań z charakterystyczna sexy kuleczką. Zaczęło się od bardzo przyjemnego podkładu, później pokochałam korektor pod oczy, znakomity, jak smoła czarny tusz również znalazł swoje miejsce w mojej kosmetyczce, Dewy Lip Balm wylądował w torebce, a w płynnym różu zakochałam się na zabój już od pierwszego wejrzenia. Ach bez tego różu ani rusz! Miałam dylemat czy wrzucić go do profesjonalnego kufra czy jednak zostawić dla siebie. Dylemat trwał kilka dni, ale zmęczona ciągłym przekładaniem z kosmetyczki do kufra postanowiłam mimo wrodzonej oszczędności kupować te cudeńka podwójnie. A to w moim przypadku świadczy o najwyższym poziomie uznania!

Róż Soft Pinch Liquid Blush, Rare Beauty, 109 zł
KUPSoft Pinch Liquid Blush to róż idealny! Świetnie się aplikuje, jest bardzo napigmentowany przez co ultrawydajny, doskonale wtapia się w skórę, jest super trwały, ma cudowne odcienie (mój ulubiony to Happy, Lucky i Joy) i bardzo poręczne, piękne opakowanie. Doskonały do stopniowania od naturalnego aż po intensywny. Uwielbiam i na policzkach i na ustach. Na takie kosmetyki z przyjemnością wydaję niemałe pieniądze, nawet podwójnie!
Podkład High Fidelity Foundation, Exa Beauty
Magda Pacura: Podkład od Exa Beauty to moje największe odkrycie ostatnich miesięcy. Testuję różne kosmetyki z półki „clean beauty“, szukając dobrych składów i konsystencji zarazem (a nie zawsze to idzie w parze) i przyznaję, że High Fidelity Foundation rozkochał mnie w sobie do tego stopnia, że użyłam go nawet na swoim ślubie.
To podkład, który łączy w sobie makijaż i pielęgnację (sok aloesowy, ekstrakt z brzoskwini) o lekkiej konsystencji, którego krycie można skutecznie budować od naturalnego do mocnego. Daje piękny efekt promiennej, rozświetlonej i zdrowej cery – tak, jak lubię i jest naprawdę trwały. A jak z aplikacją, zapytacie? Wiele „naturalnych“ podkładów ma to do siebie, że trzeba się namęczyć przy ich nakładaniu. A to się roluje, a to nie rozprowadza, tu się zbiera… Nie wspominając o wąskiej gamie kolorystycznej. Exa Beauty stworzyła produkt premium, który śmiało mógłby równać się z podkładami znanych marek z wyższej półki, przy jednoczesnym zachowaniu dbałości o skład bezpieczny dla naszej skóry.

Podkład High Fidelity Foundation, Exa Beauty, 39.50€
KUPTotalna transparentność marki, także w zakresie rodzaju użytych zapachów (olejki eteryczne), to zdecydowanie coś, co szanuję, doceniam i aż ciśnie się na usta: da się? Da się! Produkt jest odpowiedni dla wegan, nie zawiera alkoholu i posiada oznakowanie The Credo Clean Standard. Ma aż 43 odcienie z kilkoma podtonami, więc szansa na znalezienie swojego koloru jest więcej niż pewna. A dodatkowo marka przekazuje procent od sprzedaży na rzecz organizacji Women’s Voices for the Earth. Nie dziękujcie ?.
Pomadka Superstay Matte Ink, Maybelline
Ola Lipecka: podobno o trwałości tych pomadek krążą po świecie bezpruderyjne legendy. Są znane z tego, że pozostają na ustach nawet do 16 godzin. Ja jestem znana z tego, że mam na ich punkcie totalnego fioła! A wszystko to sprawka my fellow writer, niejakiej Ani Sokołowskiej, której lekkie pióro i ekspercka wiedza nie raz i nie dwa podbiły nasz wybieg piękna – aka The Beauty Runway ?. Na pytanie „jaka czerwona szminka na codzień?” Ania odpowiedziała krótko „Maybelline”. I to był strzał w dziesiątkę, ba w setkę!
Uwielbiam tę matową formułę. Ale uwaga – w przypadku Superstay Matte Ink mniej znaczy więcej, bo inaczej zrobią nam się grudki i cały misterny wygląd pięknie wypielęgnowanych ust po prostu przepadnie. Nie trzeba się natomiast martwić, że szminka wysuszy nam usta. Zawsze miałam z tym problem i odkąd stosuję Maybelline nigdy mi się to nie zdarzyło. I wreszcie – jaka to frajda poprawiać non stop szminkę? I bać się, że co chwilę rozetrze nam się na ustach?
Maybelline Superstay Matte Ink daje nie tylko długotrwały efekt koloru, ale też jest superprosta w obsłudze. Jedna aplikacja (maks dwie w ciągu dnia jeśli jemy coś tłustego na obiad) et voilà! Myślę jednak, że zamiast słów lepiej przemówi ten przykład: dla mnie zaczęło się od czerwonej szminki, a skończyło na beżu. I mam nadzieję, że uda mi się zebrać wszystkie kolory z kolekcji!
