Violette_Fr – magia marki w duchu je ne se quoi

Fot. Anna Sokołowska

Jest marzec 2021 roku. Nic jeszcze nie wskazuje na wielką burzę, która ma za chwilę nastąpić. Na Instagramie jednak pojawiają się już pierwsze spekulacje. Okazuje się, że obserwowana przez setki tysięcy osób na kanale YouTube, Violette rusza ze swoją własną marką beauty. Aby zrozumieć to poruszenie, trzeba zagłębić się w świat tej francuskiej makijażystki Violette_Fr to chodzący ewenement na skalę światową, kobieta, która swoją szczerością podbija serca widowni na całym świecie. Czym? Makijażem, który celebruje nasze własne cechy, urok braku perfekcyjności i radość życia. Można go zrobić w biegu, jest prosty, dopasowany do naszego nastroju i zrobiony zupełnie jakby od niechcenia, a mimo wszystko olśniewający.

Nie brakuje tu sprzeczności, ale czy nie jest to esencja francuskiego podejścia do życia. Nic w końcu nie może być zbyt oczywiste.

Paryżanka z misją

Niedawno doszukałam się, że jesteśmy prawie rówieśniczkami. To chyba moje największe odkrycie w ostatnim czasie, jeśli chodzi o Violette. Obserwuję ją od kilku lat, znam każdy film na kanale YouTube, jestem na bieżąco na jej TikToku i przeczytałam tony artykułów na jej temat. Nie będę ukrywać, głównie po to, żeby dowiedzieć się, jak ma na nazwisko. (Surrat, jeśli też zżera was ciekawość)

O Violette nie mówi się jak o zwykłej osobie z krwi i kości. Wydaje mi się, że stała się personifikacją wszystkiego, co paryskie. To prawdziwa it-girl, czarująca swoim wyglądem, naturalnością i wrażliwością na piękno. Udowadnia, że makijaż nie jest niczym skomplikowanym i można go zrobić absolutnie wszędzie: w Uberze, w pośpiechu na schodach i popijając kawę w ulubionej knajpce za rogiem. Za każdym razem efekt jest nieziemski i w głowie rodzi się myśl: „To nie wydaje się trudne! Chyba sama spróbuję!”. Za to szanuję ją najbardziej. Violette przywróciła makijażowi jego podstawową funkcję: poprawę samopoczucia, podkreślenie swojego piękna i dopasowanie go do nastroju. Bez zbędnego nakładania dziesięciu warstw produktów.

Studiowała sztukę, więc to z pewnością popchnęło Violette do obrania zupełnie innego kierunku i spojrzenia na makijaż. Sama miesza swoje pigmenty, buduje własne tekstury, traktuje go jak artystyczny proces. Imponujące, ale jeszcze bardziej zadziwia fakt, że nieważne na jakim stanowisku się nie znalazła, zawsze była najmłodszą osobą w całej historii marki. W ten sposób w wieku 27 lat obrała stanowisko Makeup Designer marki Dior Beauty, pięć lat później Global Beauty Director Estee Lauder, aby w końcu dać początek swojej własnej linii kosmetyków – Violette_Fr

Zakupy z drugiego końca świata

Zanim pobiegniesz po kartę kredytową, pohamuj swój zapał. Złożenie zamówienia od Violette to przywilej wybrańców. Nie chodzi tu o posiadanie jakiś specjalnych cech, ale o najzwyczajniejsze miejsce zamieszkania. Jednym słowem: do Polski nie zamówisz. Jakie zatem masz wyjście? Rozwiązanie pierwsze to uzbrojenie się w cierpliwość i czekanie aż Violette rozszerzy swój obszar dystrybucji (EDIT z dnia 8 sierpnia 2022: kosmetyki Violette_Fr można już zamawiać bezpośrednio do Polski!) . Czas oczekiwania: bliżej nieznany. Drugim sposobem jest uruchomienie kontaktów i wybłaganie kogoś ze swoich znajomych, którzy mieszkają w którymś z krajów na liście Violette, aby poratował w potrzebie. Ponieważ o kosmetykach od mojej ukochanej paryżanki marzyłam od dawna, postawiłam na opcję numer dwa i tak w całej tej historii pojawiła się Zuzia.

Wysoka, piękna i zaradna, moja Zuzanna to prawdziwy globtroter. Podróżuje między krajami i potrafi załatwić praktycznie wszystko. Modelka, studentka architektury i najzwyczajniej dobry człowiek, postanowiła wziąć byka za rogi i stać się pośrednikiem w całym tym przedsięwzięciu. Plan był bardzo prosty: złożyć zamówienie, wysłać je na adres Zuzi we Włoszech i poczekać, jak ona przekieruje paczkę do Polski. Tak proste, że nie mogło się nie udać. A jednak!

Pewnie robisz podobnie: składasz zamówienie i obsesyjnie, kilka razy dziennie odświeżasz stronę, aby sprawdzić jego obecny status. To była moja rzeczywistość przez kolejne dni. Paczka wyruszyła z Nowego Jorku i zmierzała do słonecznej Italii. Wszystko szło gładko, dopóki nie przybyła na włoską pocztę. Ugrzęzła tam na kilka dni, a powodów mogło być kilka: kontrola celna, koronawirus opóźniający wszystkie urzędy lub też włoski brak pośpiechu. Czekam cierpliwie, nie panikuję. W końcu piszę maila do przewoźnika, zasypuję Violette wiadomościami na każdy możliwy sposób. Nie dostaję żadnej odpowiedzi. Pewnego dnia przy statusie mojej paczki wyświetla się ogromny, czerwony wykrzyknik i informuje, że paczka wraca do nadawcy. Zuzia interweniuje u włoskiego przewoźnika, Violette milczy, Italia stwierdza, że klamka zapadła. Na myśl, że moje zamówienie przebyło pół globu, aby wrócić do Nowego Jorku, czuję wielką bryłę lodu w sercu. Czerwona pomadka moich marzeń chyba nie jest mi pisana. 

W końcu team Violette odpisuje, że nie dopatrzyli się mojej wiadomości, zwracają mi pieniądze i zachęcają, aby złożyć zamówienie ponownie. Oczami wyobraźni widzę, jak moja paczka, wymięta przez życie i trudy podróży przypomina bardziej karton wydarty z paszczy bernardyna niż luksusową przesyłkę pełną dobra. Chowam dumę do kieszeni i postanawiam spróbować raz jeszcze. Zaczął się rok akademicki i Zuzia przeprowadziła się do Szkocji. Tam podobno paczki przychodzą normalnie. Najwidoczniej Królowa czuwa. Podobno do trzech razy sztuka, ale w tym wypadku wystarczyło tylko dwa o trasie długości połowy równika ziemskiego. Obsługa klienta też pozostawiła wiele do życzenia zarówno ze strony marki jak i przewoźnika. Do tego koszty przesyłki do Szkocji, następnie wysyłka przez Zuzię do Polski i cło, bo Brexit. Trwało to niesamowicie długo, opłaciłam tę przygodę kilkoma, siwymi włosami i niebotycznymi kosztami. Nasuwa ci się pewnie pytanie: czy było warto?

Makijaż, który chce się mieć

W całej tej przygodzie nie zapominajmy, że chodzi tu o kosmetyki. Czy rzeczywiście warto w nie zainwestować, czy chęć ich posiadania nie jest przypadkiem podyktowana ich rosnącą popularnością?

Marka kosmetyczna Violette_Fr jest niezwykle kapsułowa, można powiedzieć, że wręcz kompaktowa. Wszystkie kosmetyki do makijażu mają kremową konsystencję, co jest niezwykle wygodne. Można zapomnieć o osypujących się cieniach, kiedy nakładamy je w biegu. Widać, że Violette starannie przemyślała formuły, bo to przede wszystkim one sprawiają, że w tych kosmetykach można zakochać się od pierwszego użycia.

Jakie kosmetyki Violette_Fr warto wypróbować?

Pomadkę w płynie Petal Bouche w kolorze głębokiej czerwieni. Inspiracją do jej stworzenia były ciemnoczerwone płatki róż nie tylko jeśli chodzi o ich odcień, ale i wrażenie, jakiego doświadcza się przy dotykaniu ich aksamitnych płatków. Podobne uczucie towarzyszy po nałożeniu warstwy pomadki na usta. Nieziemsko napigmentowana tworzy wyjątkowo szykowny efekt.

Pomadka w płynie Petal Bouche, Violette_Fr, 125 zł

KUP

Dla fanów mniej rzucających się w oczy pomadek, polecam Bisou Balmdelikatny tint do ust o matowym wykończeniu, który dodaje ustom odrobinę naturalnego koloru. Coś pięknego! Wybierać można spośród trzech różnych odcieni, aby jak najlepiej dopasować pomadkę do swojej urody. Nie rozstaniesz się z nią w ciągu dnia, a krycie można stopniować dla mocniejszego efektu. Co jeszcze warto wiedzieć? Opakowanie jest tak zaprojektowane, że nigdy nie zamkniesz niedokręconej pomadki (zniszczyłam tak niejedną). W momencie, kiedy sztyft będzie na swoim miejscu, usłyszysz charakterystyczne kliknięcie. Taka mała rzecz a cieszy!

Pomadka do ust Bisou Balm, Violette_Fr, 125 zł

KUP

Do koszyka dorzuć koniecznie któryś z cieni do powiek w płynieYeux Paint albo najlepiej kilka. Skoro składasz zamówienie z drugiego końca świata, zrób to z rozmachem. Wybrać możesz spośród matowych lub połyskujących. Każdy z nich charakteryzuje się szalenie mocną pigmentacją, jest niewiarygodnie przyjemny w noszeniu i ekstremalnie trwały. Specjalnie zaprojektowany aplikator pozwala nakładać produkt w formie cienia lub jako eyeliner. Ogranicza cię tylko twoja kreatywność.

Cień w płynie Yeux Paint, Violette_Fr, 140 zł

KUP

Na sam koniec coś z działu produkty przydatne do uratowania życia. Mam na myśli Frange Puff, czyli suchy szampon w pędzelku. Idealnie pasuje do torebki i uratuje płaską grzywkę w ciągu dnia. Dzięki pędzelkowi rozprowadzenie go jest niesamowicie proste, od razu podnosisz włosy u nasady i dodajesz im wigoru. Pojemnik można powtórnie napełnić, a pędzel wyprać w razie konieczności. Wszystko zostało tu przemyślane.

Suchy szampon w pędzelku Frange Puff, Violette_Fr, 170 zł

KUP

Violette_Fr to celebracja wolności i piękna takim jakie jest. Jej produkty tworzą nową jakość i widać, że wykonane są z pasją. Co do przygód z paczką… No cóż, marka dopiero się rozwija, więc pewnie z czasem wszystko się ustabilizuje. Ja za każdym razem, kiedy sięgam po moje kosmetyki od Violette czuję się bardziej… paryska i nie żałuję ani jednego siwego włosa, który zyskałam przy całej tej przygodzie. 

Najczęściej czytane

Polecane artykuły