Koreańskie marki, które kradną serce!

Moja miłość do Korei Południowej nie jest wielką tajemnicą. Od dawna powtarzam, że sercem jestem gdzieś pomiędzy Seulem a Paryżem (chociaż gdyby podejść do tego stwierdzenia od strony geograficznej, wyszło by na to, że ulokowałam uczucia w Kazachstanie). Nie była to jednak miłość od pierwszego wejrzenia. Dochodziłam do niej drobnymi krokami, które niczym kawałki puzzli stworzyły obraz wielkiego uczucia. Jak do tego doszło? Znajome modelki po powrocie z Seulu zawsze opisywały go jako raj na ziemi. Do tego w swoim życiu miałam okazję malować kilka zjawiskowych Koreanek. Nie wspomnę już nawet o ich perfekcyjnej cerze, za którą rozważyłabym oddanie własnej duszy. Zajrzyjcie do mojej listy zapisanych tytułów na Netflixie, aby zrozumieć, co oglądam w wolnych chwilach lub poświęćcie odrobinę czasu na sprawdzenie mojego folderu na Pintereście, żeby zrozumieć, że kocham koreańską modę. Mój mąż jest trenerem taekwondo, ja wieczorami uczę się pisać po koreańsku, robię własne kimchi, gotuję bulgogi, a o koreańskich kosmetykach mogę rozmawiać godzinami.
Właśnie dział beauty jest w tym wszystkim moim ulubionym. Od dobrych kilku lat nie wyobrażam sobie życia bez koreańskiej pielęgnacji. Przetestowałam dziesiątki produktów i poznałam wiele marek. Jeśli kiedykolwiek wprowadzone zostanie embargo na koreańskie kosmetyki, ja pierwsza wyjdę strajkować z transparentami. Co jest tak wyjątkowego w tych produktach? Łączą w sobie najnowocześniejszą technologię, czerpiąc przy tym garściami z naturalnych składników. To hybryda pomiędzy przyszłością kosmetyki, a jej tradycją, piękna opowieść o miłości do skóry. Do tego uroku dodają im słodkie opakowania, które wcale nie ujmują ich profesjonalizmowi, za to cieszą za każdym razem, kiedy się po nie sięga.
Pozwólcie, że zabiorę was do mojego świata i opowiem o tym, które marki i jakie kosmetyki pokochacie bezgranicznie.
Cell Fusion C – ultratechnologia dla skóry
Spotkanie z tą marką było trochę jak randka w ciemno. Przedstawiła nas sobie moja kosmetolog i uznała, że się polubimy.
Możecie być pewni, że Cell Fusion C będzie dla was delikatne, a jednocześnie skuteczne. Marka za cel obrała sobie stworzenie kosmetyków, które traktują skórę z największym szacunkiem, nie zapominając przy tym o innowacjach. W produktach zastosowano technologię CMS, czyli specjalnych nośników liposomowych. Oznacza to, że całe dobro substancji aktywnych zamknięto w cząsteczkach otoczonych ściankami lipidowymi i nadano im mikroskopijne rozmiary. To właśnie połączenie nanocząsteczek z lipidową osłoną pozwala wniknąć im w głębsze warstwy skóry i tam działać.
Które kosmetyki warto przetestować? Od czterech opakowań nie rozstaję się z kremem Aquaporin. Niesamowicie lekki, błyskawicznie się wchłania, pozostawia cerę ukojoną i mocno nawilżoną. Dzieje się tak, ponieważ krem aktywuje akwaporynę, czyli białka odpowiedzialne za transport wody. Możecie także sięgnąć po serię rewelacyjnych filtrów przeciwsłonecznych Sunscreen 100, dopasowując produkt do potrzeb swojej skóry. Jeśli macie ochotę na coś bardziej nietuzinkowego, osobom, zmagającym się z problemami skórnymi, spodoba się Pore Delete Bubble Pack. W niewielkich saszetkach znajdziecie różową glinkę, która po zetknięciu ze skórą zaczyna musować, odblokowując przy tym pory i solidnie oczyszczając cerę. Twarz staje się wygładzona i bardziej promienna. Dodatkowo bąbelki dostarczają ogromną porcję frajdy. Nakładam zawsze, kiedy mam gorszy dzień – cieszy mnie i różowa piana, i piękniejsza cera.

Pianka oczyszczająca Pore Delete Bubble Pack, Cell Fusion C, 145 zł
KUP
Krem nawilżający Aquaporin, Cell Fusion C, 210 zł,
KUPJung Saem Mool – makijaż od gwiazdy make-upu
Makijażystkę Jung Saem-Mool obserwuję już od dłuższego czasu. Niezwykle urocza, a jednocześnie bardzo profesjonalna (zawsze z czerwoną pomadką na ustach), jest dla mnie niczym siostrzana dusza, mieszkająca w Seulu. Swoim podejściem do makijażu trafia wprost w moje serce. Jej styl to koreańska estetyka w europejskim wydaniu. Prawdziwy make-up fusion. Kiedy więc dowiedziałam się, że wypuszcza własną markę kosmetyków kolorowych, byłam pewna, że prędzej czy później nadejdzie dzień, kiedy to kurier zapuka do moich drzwi. W końcu żyjemy w niesamowitych czasach! Ogromny świat tak bardzo się skurczył, że bez problemu można kupować, co tylko nam się podoba z drugiego końca świata. Wzbraniałam się długo, ale w końcu się ugięłam. Szczerze? Nie żałuję!
Jako że piękna cera to dla mnie podstawa, szybko pokochałam Skin Setting Tone Correcting Base. To zielona baza pod makijaż, która rozwiązuje większość problemów. Rewelacyjnie wyrównuje koloryt skóry, niweluje zaczerwienienia i dodaje przepięknego blasku. Do tego filtr SPF50+ dla ochrony przeciwsłonecznej sprawia, że zamiast zwykłej bazy pod makijaż, otrzymujecie wielofunkcyjny produkt pielęgnacyjny. Nakładam ją najczęściej zamiast podkładu, jedynie dodając korektor tam, gdzie trzeba.
Spróbować musicie również podkładu Essential Star-cealer Foundation. Muszę tu podkreślić, że naprawdę jest jedyny w swoim rodzaju. Samo opakowanie jest tak genialne, że wygrało liczne wyróżnienia za swój design. Do tego mieści w sobie podkład, korektor i gąbeczkę. Wymierzona porcja produktu przeciska się przez niewielką dziurkę po naciśnięciu boku opakowania. Higieniczne i ekonomiczne rozwiązanie! Do tego naturalny efekt zdrowej cery i możliwość poprawek w ciągu dnia.

Baza pod makijaż Skin Setting Tone Correcting Base, Jung Saem Mool, 32$
KUP
Podkład Essential Star-cealer Foundation, Jung Saem Mool, 42$
KUPCOSRX – sto procent satysfakcji
Produktów od marki COSRX wypróbowałam w swoim życiu wiele. Po chwili zastanowienia muszę przyznać, że żaden z nich mnie do tej pory nie zawiódł. Być może to kwestia przemyślanych składników, a może fakt, że marka praktycznie tworzy swoje kosmetyki razem z ich użytkownikami. Zanim trafią do szerszej sprzedaży, ich formuła zmieniana jest na podstawie pierwszych wystawionych opinii. W tym wszystkim z pewnością jest metoda, bo dostajemy wysoką jakość za przystępną cenę i rezultaty, z których wasza cera będzie zadowolona.
Marka COSRX istnieje na rynku od niecałej dekady, a już ugruntowała swoją pozycję na całym świecie. Jej nazwa to połączenie początku słowa „cosmetics” oraz skrót RX, który oznacza receptę. W tym zawiera się cała filozofia, która garściami czerpie z bardziej zaawansowanych technik i medycznych składników. Znajdziecie tu liczne kwasy, ekstrakty i związki, które z powodzeniem rozwiązują problemy skóry.
Do tego kocham COSRX za twarz ich marki. Czarnowłosy, wylewny w swoich uczuciach, zawsze w okularach i z wystylizowanym wąsem, Mr RX to rysunkowy bohater tak uroczy, że swoją osobą udoskonala wszystko, na czym się znajdzie.
Przejdźmy jednak do samych produktów. Jeśli jeszcze nie próbowaliście esencji ze śluzu ślimaka, zakochacie się w Advanced Snail Radiance Dual Essence. Znajdziecie tu nie tylko moc mucyny kilku gatunków tych uroczych mięczaków, ale i niacynamid. Oba składniki znajdują się osobno i łączą dopiero po naciśnięciu pompki. Dzięki nim skóra staje się bardziej nawilżona, ukojona i promienna, a stany zapalne zmniejszone. Rewelacyjny produkt do stosowania solo, ale także jako dodatek do kremów.
Testowania nie można uznać za kompletne, jeśli nie spróbujecie bestsellerowego filtru przeciwsłonecznego Aloe Soothing Sun Cream SPF50+. Nie tylko chroni przed pełnym spektrum promieniowania, ale i dogłębnie pielęgnuje skórę. Zawarty w nim aloes łagodzi, a witamina E nawilża cerę. Idealny pod makijaż, a do tego lekki i komfortowy w noszeniu.

Esencja ze śluzu ślimaka Advanced Snail Radiance Dual Essence, COSRX, 159 zł
KUP
Krem z filtrem Aloe Soothing Sun Cream SPF50+, COSRX, 69 zł
KUPHeimish – w zgodzie z naturą
Kuchnia koreańska kocha mięso. Ze świeczką szukać czegoś dla wegan, kiedy jest się na miejscu. Jeśli jednak myślicie, że pojęcie wegańskich kosmetyków jest w Korei równie obce, to muszę wyprowadzić was z błędu. Marka Heimish szczyci się swoimi naturalnymi składami i stroni od produktów odzwierzęcych. Nie znajdziecie tu niepotrzebnych substancji, które nie służą skórze. Najważniejsze jest jej zdrowie i świetna kondycja.
Heimish słynie przede wszystkim ze swoich produktów do oczyszczania. Nie mogę się sprzeciwić, bo i ja należę do grupy miłośników tych kosmetycznych cudów. Koniecznie wypróbować musicie All Clean Balm, czyli balsam, który nakłada się na suchą skórę, wmasowuje, a następnie bezproblemowo spłukuje wodą. Zmywa absolutnie wszystko, nawet wodoodporny makijaż. Ja używam go już kilka lat i dobrze nam razem w tym związku.
Żele do mycia twarzy Heimish są również fenomenalne. Bez względu na to, czy wybierzecie All Clean Green Foam (z wąkrotą azjatycką, oczarem i pH 5.5) lub też All Clean White Clay Foam (z redukującą nadmiar sebum glinką porcelanową i potrójnym kwasem hialuronowym), wasza skóra będzie dogłębnie oczyszczona i niezmiernie szczęśliwa. Do tego jeszcze nawilżające płatki pod oczy z wodą różaną Bulgarian Rose Hydrogel Eye Patch i kosmetyki Heimish znajdą się na liście waszych ulubionych.

Balsam do demakijażu All Clean Balm, Heimish, 89 zł
KUP
Delikatna Pianka Oczyszczająca All Clean Green Foam, Heimish, 50 zł
KUP
Oczyszczająca Pianka z Glinką BiałąAll Clean White Clay Foam, Heimish, 50 zł
KUP
Hydrożelowe Płatki pod Oczy z Wodą Różaną, Heimish, 65 zł
KUPDear Dahlia – koreański luksus
Wystarczy jeden rzut oka, aby zrozumieć, że ma się przed sobą coś wyjątkowego. Kosmetyki do makijażu od Dear Dahlia są chyba jednymi z najbardziej instagramowych, ze swoimi opakowaniami, przypominającymi marmur, i złotymi detalami. To produkty, które pragnie się mieć i chce się używać. Zapewniam was – wnętrze jest równie zachwycające.
Każdy produkt od Dear Dahlia jest wegański i cruelty-free. To szczególnie ważne, ponieważ natura odgrywa ogromną rolę w składzie tych kosmetyków. Poza cudowną pigmentacją i przyjemnymi formułami, wzbogacone zostały one w ekstrakt z dalii, który znany jest ze swoich supermocy antyoksydacyjnych.
Co musicie koniecznie przetestować? Przede wszystkim pomadki Paradise Dream Velvet Lip Mousse, które zostawiają na ustach miękki rysunek. Ich niesamowita lekkość pozwala uzyskać efekt ombre, można wklepywać je palcem dla subtelnego efektu lub też nałożyć kilka warstw dla mocniejszego koloru. Do tego róż Dual Palette Blusher Duo oraz korektor Paradise Dual Palette Concealer. Oba kosmetyki są niezwykle poręczne, ponieważ zamknięto je w maleńkich opakowaniach. Z każdej strony znajdziecie inny odcień, a po środku niewielkie lusterko, dzięki któremu można nałożyć makijaż zawsze i wszędzie. Design na piątkę z plusem.

Pomadka Paradise Dream Velvet Lip Mousse, Dear Dahlia, 148,99 zł
KUP
Korektor Paradise Dual Palette Concealer, Dear Dahlia, 148,99 zł
KUP
Róż Blooming Edition Paradise Dual Palette Blusher Duo, Dear Dahlia, 148,99 zł
KUPMissha – najbardziej kochana, zasłużenie znana
Kiedy podejmuję rozmowę na temat kosmetyków koreańskich, najczęściej pada nazwa marki Missha. Nie dziwi mnie to szczególnie, ponieważ pierwsze kremy BB zostały wprowadzone właśnie od nich. Pamiętam ten czas! To był istny hit i absolutnie każdy musiał wypróbować M Perfect Cover w czerwonej tubce. Mnie jakoś ominął ten szał, za to pokochałam podkład w poduszeczce Magic Cushion Cover Lasting. Od tamtego czasu zmienił on swoje opakowanie kilka razy, a ja wciąż byłam mu wierna. Cudowne czasy!
Marka oferuje jednak dużo więcej niż kremy BB. W końcu ma na karku wieloletnie doświadczenie, które potrafi umiejętnie wykorzystać do opracowywania nowych produktów. Fenomenalnie sprawdzają się ich filtry All Around Safe Block oraz silnie nawilżający krem Super Aqua Ultra Hyalron Cream. Zawiera aż osiem form cząsteczek kwasu hialuronowego, a do tego ceramidy i niacynamid. Dogłębnie nawadnia skórę, jednocześnie niwelując stany zapalne i odbudowując barierę hydrolipidową.
Chcecie jednak znać moją opinię? Spróbujcie jakiegokolwiek produktu od Missha, dajcie się ponieść przygodzie, a na pewno każdy kosmetyk spełni wasze oczekiwania.

Krem BB M Perfect Cover, Missha, 49,99 zł
KUP
Podkład w Poduszce z Filtrem, Missha, 59 zł
KUP