Naturalnie dla każdego – wielki test kosmetyków ala natural beauty

Wyobraźcie sobie kosmetyki: naturalne, uniwersalne, przeznaczone dla każdego, bez względu na wiek, płeć i typ cery, o delikatnym, przyjemnym zapachu, w dodatku zamknięte w pięknych, ekologicznych opakowaniach, do kupienia w przystępnych cenach, a do tego made in Poland. Brzmi znakomicie! Tak dobrze, że aż trudno uwierzyć, że taka marka może istnieć na rynku, prawda? Gdzieś przecież musi być jakiś haczyk. No bo jak to? Zero oznaczeń „+40” albo chociaż „for men”? I dlaczego ten sam krem miałby sprawdzić się w przypadku skóry suchej, jak i mieszanej? A ten zapach? Może to zasługa perfum? Nic z tego!
Przetestowałyśmy na sobie KAŻDY produkt z oferty ala natural beauty i o to samo poprosiłyśmy naszych bliskich, aby na własnej skórze (dosłownie) przekonać się, czy obietnice marki to coś więcej niż dobry marketing. Rzeczywistość okazała się piękniejsza, niż przypuszczałyśmy. Jak podsumować nasze wnioski jednym zdaniem? Niemożliwe nie istnieje. Przekonajcie się sami!
Ania Kordus i Sylwia, przyjaciółki – testowały Restorative Serum
Przyjaźnimy się z Sysią od prawie 15 lat. Bardzo wiele nas łączy, ale cera zdecydowanie dzieli. Moja jest tłusta i problematyczna, z bliznami potrądzikowymi i ciągłymi niespodziankami. Zaś moja piegowata przyjaciółka ma skórę suchą, którą sama określa jako „zmęczoną”. Okazuje się jednak, że jest kosmetyk, który możemy śmiało dzielić! Jest to rewitalizujące serum od ala natural beauty.
Restorative Serum skutecznie zadbało o nawilżenie i nasz młodzieńczy wygląd już po pierwszym tygodniu stosowania. To pewnie dzięki zawartych w nim kolagenie oraz roślinnych komórkach macierzystych z jabłek szybko zauważyłyśmy różnicę w kondycji skóry.
Za szybko jednak na recenzję skuteczności jego działania przeciwzmarszczkowego. Zawarty w nim roślinny EGF, czyli aktywator komórkowy, zwany też czynnikiem wzrostu, który był do niedawna stosowany głównie w inżynierii tkankowej i przeszczepach klinicznych, zdecydowanie potrzebuje czasu i regularnego stosowania.
Serum nakładałyśmy na dokładnie oczyszczoną skórę, zwilżoną hydrolatem. Wystarczała dosłownie (!) kropla, produkt jest niezwykle wydajny. Jak każde serum, także to używamy zawsze pod krem, który ma za zadanie zabezpieczyć substancje czynne wewnątrz skóry. Tutaj faktycznie zestaw Perfect Duo od ala natural beauty jest perfekcyjny – dodany do serum Light Cream idealnie się sprawdza się w tej roli.
To, na co obie zwróciłyśmy uwagę, to design kosmetyków ala natural beauty. Sysi najbardziej spodobała się oszczędna szata graficzna i czarne, szklane słoiczki. Ja byłam pod wrażeniem precyzji i oryginalności nawet w wykonaniu pipetki. Pamiętam, jak czytałam wywiad z Kasią Struss, gdzie opowiadała o problemach produkcyjnych, gdy uparła się na jej konkretny kształt. I nie ukrywam – trochę złośliwie pomyślałam wtedy „co to niby za kłopot / jeny, jaka to może być pipetka”.
Wybacz, Kasiu! Faktycznie, taka jest idealna.

Serum nawilżające Restorative Serum, ala natural beauty, 129 zł
KUPAga Wilk i Żan, przyjaciółki – testowały Rose Water
Każdy, kto mnie zna, śledzi moje social media i czyta moje wypowiedzi, doskonale wie, że uwielbiam wszystko, co jest różane. Jestem szczęściarą, bo kosmetyki ala miałam okazję poznać totalnie przedpremierowo. Jako makijażystka miałam swój mały wkład w kreowaniu materiałów video marki ala. Pamiętam, jak Kasia Struss – założycielka marki, którą wówczas malowałam – pokazywała mi wszystkie kosmetyki, opowiadając o ich działaniu, procesie tworzenia oraz inspiracjach. Skakałam z radości i nie mogłam doczekać się dnia premiery. Czułam w kościach, że będzie to strzał w dziesiątkę i od razu wiedziałam, że ala dołączy do grona moich ulubionych skin care’owych marek kosmetycznych. Czy tak się stało? Oczywiście! A już na pewno (!) do grona absolutnych ulubieńców na stałe dołączyła mgiełka różana Rose Water. Za co ją lubię? Za opakowanie – piękne, minimalistyczne, eleganckie i… fotogeniczne. Za idealny atomizer, dzięki któremu mgiełka jest mgiełką, nie zaś zimnym strumieniem wody w twarz. Za zapach – różany, ale naturalny, nie sztuczny i taki, że chce się ją ciągle wąchać i używać. Za nawilżające i odświeżające właściwości, zarówno z rana, w ciągu dnia, jak i wieczorem.
Jedno opakowanie Rose Water mam w swoim makijażowym „kufrze” do pracy i za każdym razem, kiedy aplikuję mgiełkę na twarze, które potem maluję, słyszę zachwyty i padają pytania: „a co to tak ładnie pachnie? a co to takie ładne? daj, zrobię temu zdjęcie! a psiknij jeszcze raz!”. Drugie opakowanie zaś na stałe gości w mojej łazience. Polecam wszystkim bardzo, bardzo gorąco. Mała uwaga: ten kosmetyk uzależnia.
Rose Water sprezentowałam ostatnio mojej przyjaciółce – Żan. Jakie są jej wrażenia? Nie opisałabym tego lepiej. Przeczytajcie sami.
Żan: Kosmetyki ala natural beauty odmieniły moje spojrzenie na pielęgnację na bazie naturalnych składników. Zawsze kupowałam kosmetyki znanych na polskim rynku drogeryjnych marek, ale dokładnie miesiąc temu moje nastawienie zupełnie się zmieniło. W dwóch produktach zakochałam się tak bardzo, że nie wyobrażam sobie bez nich życia. Na co dzień jestem bardzo zabieganą osobą, mamą trójki maluchów, pracującą zawodowo, trenującą trzy razy w tygodniu, biegającą na angielski, do przedszkola, żłobka, baseny. Zawsze jednak znajduję parę minut dla siebie i swojej skóry.
Woda różana ala, którą od miesiąca zawsze mam przy sobie, świetnie sprawdza się w ciągu dnia. Spryskuję twarz pachnącą mgiełką, aby dodać jej trochę blasku. Makijaż, bez którego nigdy nie wychodzę z domu, wygląda wówczas na odświeżony, choć tak naprawdę nie poprawiam w nim nic. Po prostu uwielbiam ten produkt! Nie mówiąc już o moim drugim ulubionym kosmetyku, który nałożony rano pod makijaż sprawia, że twarz wygląda po prostu obłędnie. Wystarczył miesiąc stosowania, aby moja skóra widocznie odmłodniała. Mowa o Pure Jojoba Oil. Być może efekt „wow” jest zasługą całego zestawu kosmetyków ala. Coż, wygląda na to, że na stałe zostaną w mojej pielęgnacyjnej rutynie.

Hydrolat z róży damasceńskiej Rose Water, ala natural beauty, 53 zł
KUPAnia Sokołowska i mąż Ani, Grzegorz – testowali Gentle Scrub
ala już dawno skradła moje serce swoją Rose Water i Skin Stickiem, który goi wszystkie kapryśne problemy skórne. Do kosmetyków zaczęłam przekonywać także mojego męża. Kiedy jednak miałam przetestować Gentle Scrub, obawiałam się dwóch rzeczy: mojej skóry, która po większości scrubów płonie czerwienią; a także Grzegorza, który peelingów używa tylko wtedy, gdy go do tego zmuszę. W rezultacie szklany słoiczek stał przez dłuższą chwilę w naszej łazience i cicho przypominał o swoim istnieniu. W którąś niedzielę powiedziałam sobie „teraz albo nigdy”, zaciągnęłam mojego męża do łazienki i obwieściłam, że nadszedł dzień piękności. O dziwno, zamiast protestów, Grzegorz podszedł do całego procesu nie tylko chętnie, ale i profesjonalnie.
Na samym wstępie zachwycił się zapachem, który określił jako „cytrusowy i całkiem męski”. Każde z nas nabrało odrobinę produktu i zaczęło masować twarz. Już w tym momencie odetchnęłam z ulgą, ponieważ peeling był bardzo delikatny. Następnie zostawiliśmy go na trzy minuty i zmyliśmy wodą. Spytałam męża o jego werdykt. Najpierw przeciągnął dłonią po twarzy i stwierdził, że ma rzeczywiście gładką skórę. Po chwili zastanowienia dodał: „I przynajmniej łatwo się zmywa – nic się nie lepi, nie zostawia tłustej warstwy – widać, że to coś porządnego”. Pomimo moich zmagań z trądzikiem różowatym, Gentle Scrub nie podrażnił mojej skóry, nie ściągnął jej, a dodatkowo przyjemnie ją nawilżył. Bez wahania dołączyłam go do regularnej pielęgnacji. Muszę też przyznać, że zauważyłam, że peelingu regularnie ubywa ze słoiczka. Coś mi mówi, że Grzegorz również go używa, kiedy tylko nie patrzę.

Łagodny peeling do twarzy Gentle Scrub, ala natural beauty, 89 zł
KUPKarol Młodziński i jego chłopak Igor – testowali Acne Skin Elixir
Zarówno mi, jak i mojemu konkubentowi zdarzają się niedoskonałości, szczególnie teraz, w dobie noszenia maseczek. Najefektywniejsze w walce z nimi są preparaty punktowe, które wysuszają zmiany trądzikowe, a w tym temacie mam, niestety, ogromne doświadczenie (pozdrawiam siostry i braci doświadczonych przez trądzik). Na markę ala trafiliśmy jakiś czas temu i obaj jesteśmy wielkimi fanami produktu Gentle Cleanser, ale naturalny kosmetyk antytrądzikowy? Mowa o Acne Skin Elixir.
Główne miejsce na liście składników aktywnych zajmuje olejek z drzewa herbacianego, którego nie trzeba nikomu przedstawiać, za to ja mam niestety z nim problem: nie cierpię jego zapachu. Na szczęście w tym produkcie jego woń jest słabo wyczuwalna, za to inne olejki w nim zawarte pachną doskonale. Ekstrakt z zielonej herbaty działa antyoksydująco, a kwas salicylowy wzmaga oczyszczające i wysuszające działanie eliksiru. W składzie znajdziemy też ekstrakt z rodzimej wierzby, który naturalnie zawiera związki kwasu salicylowego. Acne Skin Elixir to bardzo przemyślany produkt, który spełnia swoją funkcję, a w dodatku występuje w postaci pękatej butli, która wystarczy na naprawdę długo. Good job! Polecamy: Karol i Igor.

Eliksir przeciw niedoskonałościom, Acne Skin Elixir, ala natural beauty, 49 zł
KUPAda Grabowska i Julia, przyjaciółki – testowały Pure Jojoba Oil
Ada: Markę ala poznałam stosunkowo niedawno. Niewątpliwie duży plus za piękne, minimalistyczne opakowania, które od razu wpadły mi w oko. Postawione w łazience lub sprawione komuś w prezencie, będą się pięknie prezentować. Pure Jojoba Oil to jedyny olejek, jaki aktualnie oferuje ala, ale przyznam szczerze, że nie mogę doczekać się kolejnych. Lubię go za jego uniwersalność i dobrą jakość. Olejek najczęściej mieszam z moim ulubionym kremem albo używam do masażu twarzy. Czasami wcieram go także w wilgotne końcówki włosów. Są wtedy pięknie wygładzone i błyszczące.
PS. Przy opisie olejku na stronie ala natural beauty znajdziecie krótką instrukcję masażu. Potrzebne są do tego tylko Wasze dłonie! Bardzo lubię takie wieczorne domowe SPA, szczególnie po ciężkim dniu w pracy.
Julia: Olejek jojoba od ali polubiłam za lekką konsystencję i to, że nie pozostawia oleistej warstwy na skórze. Sprawnie się wchłania i mimo, że jestem posiadaczką cery mieszanej, sprawdził się u mnie nawet pod podkład (stosuję trik, który poleciła mi moja przyjaciółka Ada i dodaję dwie krople olejku do kremu nawilżającego ala). Pure Jojoba Oil rozświetla skórę i sprawia, że momentalnie staje się bardziej miękka i mocno nawilżona. W porównaniu do innych olejków ma subtelny, wyważony zapach, dobrze się aplikuje i nie zapycha porów. Dzięki wysokiej zawartości fitosteroli oraz witamin A i E zmiękcza skórę (u mnie szczególnie w miejscach narażonych na atopowe zapalenie skóry – górna powieka oka), likwidując przesuszone obszary. Złagodził też stan zapalny i niedoskonałości w okolicy policzków. Polecam do rożnego rodzaju stosowania – również jako dodatkowe odżywienie włosów. Bardzo, bardzo udany kosmetyk!

Olejek jojoba Pure Jojoba Oil, ala natural beauty, 45 zł
KUPAga Brudny i mama Agi – testowały Skin Stick
Oto jak wyglądała rozmowa telefoniczna z moją mamą jakiś miesiąc temu:
Ja: Cześć mamo, jak się masz? Pamiętasz o używaniu sticku ala natural beauty?
Mama: Cześć córeczko, no używam, używam, ale oszczędnie… bo to takie fajne, że za często to mi szkoda, ale wącham często, bo ślicznie pachnie, a przez wąchanie się nie zużywa.
Kurtyna.
Na szczęście udało mi się namówić moją mamę do codziennego stosowania obiecując, że jak tylko jej Skin Stick się skończy, to podaruję jej kolejny. Po kilku tygodniach mama stwierdziła, że stick ala jest idealny, bo ma „sprytne” opakowanie, a poza tym mieści się do małej torebki i do kieszeni płaszcza, dzięki czemu zawsze ma go pod ręką, nawet „jak idzie tylko na spacer”. Według mamy stick dobrze nawilża i natłuszcza skórę ust, dłoni, a nawet całej buzi – „jak już się jej mocniej machnie po twarzy”. Na koniec swojej lapidarnej recenzji mama stwierdziła, że jest świetny, ale chyba jednak musi z nim przystopować, bo go zużyje, zanim przyjdą tegoroczne mrozy. Taka mama.
Z mojej strony mogę dodać, że odżywczo-natłuszczający skład Skin Sticka bardzo mi odpowiada: oliwa z oliwek, wosk pszczeli, witaminy A i C. Za pozytywnie uzależniający, a przy tym relaksujący zapach odpowiadają olejek geranium, Ylang Ylang, wetiwerowy i paczuli. Całość zamknięta w czarnym, minimalistycznym, tekturowym opakowaniu, które w całości nadaje się do recyklingu. Super. Mam go przy sobie w torebce i sięgam po niego bardzo często. Przyznaję, że czasami tylko po to… by go powąchać, ale wychodzi na to, że mam to po mamie.

Wielofunkcyjny sztyft do twarzy i ciała Skin Stick, ala natural bauty, 49 zł
KUPAneta Wuczyńska i jej mąż Tomasz – testowali Gentle Cleanser
Mogłoby się wydawać, że wieloetapowa pielęgnacja to dla mężczyzny, mieszkańca Marsa, element wiedzy tajemnej, którą pojąć mogą tylko nieliczni wybrańcy. Badania naukowe wskazują jednak, że znacznie większe szanse w zakresie poznania wieczornych oraz porannych rytuałów z udziałem kremów, maseczek i balsamów posiadają osobniki z wieloletnim stażem małżeńskim, których żony cechują się niezwykłą cierpliwością i determinacją.
Czyżby mowa o mnie? Nie pytajcie, ile czasu zajęło mi przekonanie mojego męża, że dodatkowe minuty poświęcone na wklepanie w skórę twarzy toniku oraz serum znacząco przekładają się na poprawę jakości życia. Ostatecznie o sile mojej perswazji przekonałam się, gdy w tajemniczy sposób z mojej półki zaczęły znikać kosmetyki (chciałam, to mam). Mogłabym mówić o pełnym sukcesie, gdyby nie jedno „ale”. Jak dotąd bowiem nie udało mi się namówić mojego męża do stosowania jakiegokolwiek produktu do mycia twarzy, który w swoim składzie miałby więcej niż… wodę. Sama mam lekkiego bzika na punkcie demakijażu i prawidłowego oczyszczania skóry, dlatego tym bardziej nie mogłam pogodzić się z porażką. Do czasu! Bo oto pojawił się Gentle Cleanser.
Zacznijmy od tego, że kremowa emulsja od ala natural beauty to jeden z najdelikatniejszych, najprzyjemniejszych produktów do mycia twarzy, jakie kiedykolwiek testowałam. Ma cudowną, lekką konsystencję. Nie pieni się, gładko rozprowadza i jeszcze łatwiej spłukuje. Nie tylko oczyszcza i odświeża skórę, ale też wspaniale ją nawilża i sprawia, że natychmiast wydaje się gładsza. Efekt miękkiej, przyjemnej w dotyku skóry to coś, na co oboje z Tomkiem od razu zwróciliśmy uwagę. Mój mąż przyznał wręcz, że po raz pierwszy po zastosowaniu kosmetyku do mycia twarzy „poczuł różnicę”, a jego wrażliwa cera odetchnęła z ulgą.
Wszystko to za sprawą idealnie dobranych składników. Emulsja zawiera olej awokado (jeden z moich ulubionych, który znam i stosuję od zawsze, gdy tylko moja podrażniona skóra potrzebuje regeneracji), a także olej arganowy i aloes, znane ze swoich właściwości łagodzących i kojących. Produkt jest bogaty w witaminy A i E, a więc wpływa również na elastyczność skóry.
Kolejnego plusa jury w składzie Wuczyńska-Wuczyński przyznało za piękny, naprawdę piękny zapach – łagodny, delikatnie ziołowy, relaksujący. Z Gentle Clenser mycie twarzy zmienia się w błogi rytuał. Wierzcie lub nie, ale mój mąż używa go codziennie. Rano i wieczorem. Mission accomplished.

Kremowa emulsja do mycia twarzy, ala natural beauty, 63 zł
KUPKama Vay i jej chłopak Daniel – testowali Light Cream
Kama: ala Light Cream to produkt, który pokocha skóra potrzebująca solidnego nawilżenia. Jest to krem o bardzo przyjemnej konsystencji i lekkiej formule, który świetnie sprawdził się u mnie jako nawilżająca baza pod makijaż. Ogromnym plusem produktu jest opakowanie z pompką, która dozuje idealną ilość kremu do zaaplikowania. W mojej wieczornej rutynie pielęgnacyjnej lubię dodać do kremu kilka kropel olejku jojoba, który sprawia, że jest on jeszcze bardziej bogaty i nawilżający. Po miesiącu stosowania moja cera wygląda promieniście i zdrowo. I ten zapach!
Daniel: Light Cream stał się moim remedium na często przesuszającą się cerę. Polubiłem ten krem szczególnie za to, że nie pozostawia uczucia tłustego filmu na skórze, a przy tym maksymalnie nawilża. Myślę, że każdy facet powie to samo. Krem nie może się kleić. Ten jest idealny. Plusem jest też wygodne opakowanie z pompką, które pozwala z łatwością dozować produkt, co jest dużym ułatwieniem przy ekspresowej, porannej pielęgnacji, na którą przeważnie nie mam zbyt dużo czasu. Krem na stałe zagościł na mojej półce z kosmetykami.
