Redakcyjny crush: najlepsze maseczki nawilżające do twarzy
Piękna skóra to nawilżona skóra. Idąc tropem tej największej mądrości życiowej, nie żałujemy sobie i dajemy naszej cerze wszystko co najlepsze. A co robi jej dobrze? Maski nawilżające! Dają natychmiastowe uczucie komfortu, nawodnienia, a skóra błyskawicznie zaczyna wyglądać młodziej i świeżo. Spytaliśmy naszej redakcji, jakim maskom ufają najbardziej w kwestii nawilżenia swojej skóry. Czy wśród tego zestawienia znajdziecie swoich faworytów?
Maska nawadniająco-kojąca, PIBU
Anna Sokołowska: Powiem to bez wstydu – moja cera jest dziwna. Przez większość czasu udaje mi się ją utrzymać w ryzach i zachować balans pomiędzy szalonym wydzielaniem sebum, a suchością godną Sahary. Nie mniej jednak raz na jakiś czas potrzebuje zastrzyku nawilżenia i ukojenia. Rozpieszczenia, które przywróci ją do normalności. I tutaj wchodzi maska nawadniająco-kojąca od Pibu w płachcie, cała na zielono. Nasączona zbawiennymi składnikami regenerującymi skórę, uzupełnia jej niedobory nawilżenia. Ja traktuję ją jak kompres, który momentalnie przynosi uczucie ulgi. Cera od razu odzyskuje sprężystość i jędrność, jest ukojona i wyraźnie piękniejsza. Zdradzę jeszcze jedną tajemnicę: serum, którym nasączona jest maska, aż szkoda, żeby się zmarnowało, więc smaruję nim wszystko – dekolt, ręce, łokcie, a nawet… biust! Można? Można!
Bulgarian Rose, Foreo
Anna Kordus: Moc wody różanej w połączeniu z olejkiem jojoba sprawia, że skóra staje się błyskawicznie nawilżona i promienna. Wygląda zdrowo, jest wygładzona i stonizowana. Idealny ratunek, jeżeli Wasza skóra stała się szorstka i matowa. Jest w 100% oparta na bazie roślin i jest biodegradowalna. Można ją stosować, jak klasyczną maseczkę w płachcie nakładając na twarz na 20 minut. Jednak, jeżeli macie urządzenie UFO, cały zabieg zajmie Wam 2 minuty! Działanie wzmacnia dedykowany program rozpoczynający się od przygotowania skóry termoterapią (ciepłem). Następnie przechodzimy do fazy nawilżającej z krioterapią (chłodzeniem) i pulsacjami T‑Sonic™, które zapewniają maksymalną absorpcję składników nawilżających. Kończymy programem wyciszającym z rozjaśniającym zielonym światłem LED, który koi skórę i pozostawia ją promienną.
Maska odżywczo-wzmacniająca na noc Circalogy, Dr Irena Eris
Ada Grabowska: Maska, która w ostatnim czasie skradła moje serce pochodzi z najnowszej linii Circalogy Dr Irena Eris. Linia ta dedykowana jest skórze młodej i jej głównym zadaniem jest synchronizacja dobowego rytmu skóry, poprawa kondycji cery i przeciwdziałanie przedwczesnym procesom starzenia. Lubię ją za błyskawiczne działanie nawilżające i fakt, że nie trzeba jej zmywać. Kładę zawsze grubszą warstwę, a ewentualny nadmiar, który mi się nie wchłonie przecieram wacikiem. Zdarza mi się to jednak naprawdę rzadko, bo moja skóra dosłownie ją wypija. Dodatkowym plusem jest jej kwiatowy zapach, który na mnie działa niezwykle aromaterapeutycznie. Jest ostatnio moim kosmetykiem ”must have” w wieczornym rytuale pielęgnacyjnym.
I’m From Honey Mask, Holika Holika
Piotr Janicki: Ta koreańska maska to prawdziwa przyjemność dla skóry zamknięta w słoiczku. Zawiera prawie 40% koreańskiego miodu, który zapewnia jej zniewalająco słodki zapach i silnie odżywczy efekt. Za każdym razem moja skóra po jej użyciu jest miękka, uspokojona i widocznie bardziej nawilżona – a efekt utrzymuje się dosyć długo. Lubię trzymać ją na twarzy nawet godzinę, robiąc w tym czasie inne rzeczy. Maski tej marki nie zawodzą, są bardzo wydajne, a szklane słoiczki są bardziej przyjazne środowisku niż jednorazowe opakowania plastikowe.
Aqua Bouncy Mask Rose&Berries, Feel Free
Magda Krzyżostaniak: Jestem wielką fanką maseczek home made, z którymi eksperymentuję od dawna, jednak lubię też mieć pod ręką coś, co jest gotowe do użycia, kiedy brak czasu lub inspiracji. Po moich wakacyjnych wojażach stawiam absolutnie na nawilżenie i rozświetlenie. Skóra po ekspozycji na promienie słoneczne, nawet przy książkowym używaniu filtrów, zawsze jest spragniona i potrzebuje więcej opieki i czułości. Same dobra w składzie znalazłam w masce Feel Free, Rose&Berries, która ratuje moją skórę po wakacjach. Uwielbiam jej lekką, żelową konsystencję, która koi i poi jednocześnie! Zaraz po nałożeniu czuję, jak moja cera w wdzięczności wypija wszystkie dobroci. A jest co wypijać – woda różana, sok z aloesu, ekstrakt z malin, borówek i kwiatów hibiskusa, witamina E, kwas hialuronowy… Jest lekko i odświeżająco, czyli tak, jak lubię, gdy jest lato! Produkt ma certyfikat Eco Cert COSMOS NATURAL, co oznacza, że większa część składników jest pochodzenia naturalnego i z organicznych upraw. Plus za szklane opakowanie! No i cena nie odstrasza.
Więcej o certyfikatach przeczytacie TU >>
Red Pepper Paste, Erborian
Karol Młodziński: Moim wyborem jest maska Red Pepper od Erborian, która ekspresowym awansem zdobyła miejsce w ścisłym gronie moich mateczkowych ulubieńców. Warto zaznaczyć, że to produkt nastawiony na efekt, o czym przekonacie się po pierwszej aplikacji. Maska swoją siłę opiera na ekstrakcie z koreańskiej czerwonej papryki, ale jeśli spodziewacie się pieczenia, to nic bardziej mylnego! Maska delikatnie pobudza mikrokrążenie w skórze, która staje się gładsza, cera jest bardziej jednolita, a twarz zyskuje piękny, młodzieńczy glow, który nie mija jeszcze długo. Idealna zarówno jako element porannej pielęgnacji, jak i urodowy booster przez ważnym wyjściem. Energia i młodość zaklęta w papryce (!) działa jak ta lala. Serio. I super pachnie, wiadomo.
Volume, Pixi
Aga Brudny: Kocham maski w płachcie. Po pierwsze, są szybkie w aplikacji, po drugie dają naprawdę natychmiastowe efekty, a po trzecie można nimi postraszyć partnera, sąsiadów tudzież listonosza czy kuriera (bezcenne). Wśród moich ulubieńców w kategorii masek nawilżających od dłuższego czasu króluje Pixi Volume (znana dawniej pod nazwą Plump). Potężna dawka kwasu hialuronowego i roślinnego kolagenu karmi i poi skórę do tego stopnia, że nazwa Volume (dawniej Plump) bynajmniej nie jest obietnicą bez pokrycia! Skóra jest nawilżona do granic możliwości, miękka, gładka, dosłownie plump! Dodatkowe składniki zawarte w masce, peptydy, wyciągi roślinne ( m.in. żeń-szeń, ogórek, lukrecja, aloes, rumianek i wiele wiele innych) dostarczają sporej dawki witamin i antyoksydantów, odświeżają, odżywiają i dodają zdrowego glow. Po takim “śniadanku” moja twarz na długo pozostaje w doskonałej formie nawilżenia. I jak na śniadanko przystało Pixi Volume ma zaszczytne miejsce w mojej lodówce, bo szczególnie polecam ją aplikować rano, “na zimno”. Efekt “wow’ gwarantowany!
Laneige Water Sleeping Mask, Laneige
Patrycja Bienias: Uwielbiam uczucie, jakie dają odświeżające mgiełki z wodą termalną. Zawsze czuję ulgę, gdy małe kropelki lekko chłodzą i uspokajają moją skórę, szczególnie po upalnym dniu. Długo szukałam produktu nawilżającego, który dawałby podobny, ale długotrwały efekt. W końcu sięgnęłam po maseczkę na noc Laneige Water Sleeping Mask i to był strzał w dziesiątkę! Maseczka ma żelową konsystencję, dzięki czemu łatwo się rozprowadza, nie spływa i pozostawia uczucie delikatnego chłodzenia, jak po spryskaniu twarzy wodą. Skóra jest rano nawilżona i elastyczna. Nie raz ta maseczka uratowała moją zmęczoną skórę. Lekka warstwa pozostawiona do wchłonięcia z samego rana, na czas chilloutu z kawką, sprawdza się także pod makijażem.
Real Rose Petals Sleeping Mask, Pureheals
Daria Talashka: Kiedy wieczorem nie jestem w stanie zrobić wszystkich etapów pielęgnacji (bo jestem zmęczona, albo brakuje mi czasu), od razu po umyciu twarzy i demakijażu na ratunek przychodzi nocna, rewitalizująca maska od Pureheals, która zawiera prawdziwe płatki róż i wodę różaną. Skóra z rana po tej maseczce jest bardzo nawilżona, odżywiona, rozświetlona i sprawia wrażenie odstresowanej! Wszyscy cenimy czas i wygodę, a ta maska wchłania się natychmiastowo i nie powoduje dyskomfortu klejenia się twarzy do poduszki. A do tego jest różowa i magicznie wygląda!