Dałyśmy się wyrolować

roller do masażu twarzy
Fot. @solarislabny

Zagadka. Co to jest: mały, fotogeniczny i znajdziesz go na profilu każdej szanującej się instargramerki (podpowiem, że nie nie chodzi o buldoga francuskiego)? Tak! Roller do twarzy! 

Rolowanie twarzy, czyli przygoda z kamiennym rollerem, u mnie rozpoczęła się kilka miesięcy temu, kiedy po raz pierwszy zakupiłam ten oto przepiękny (w moim przypadku oczywiście różowy) przedmiot. Przyznam szczerze, że roller do twarzy wykonany z kwarcu nabyłam wyłącznie po to, by dołączył do mojej licznej kolekcji rzeczy pięknych, lecz niekoniecznie używanych. Śliczny, różowy roller do masażu twarzy cieszył moje oko, leżąc uroczo wieczorową porą na marmurowym blacie nocnej szafki. W ciągu dnia zaś dzielnie pracował ozdabiając moje produktowe flat lay’e na Instagram. Ale żeby od razu zdecydować się na rolowanie twarzy? Hmm, to chyba nie dla mnie. Wieczorna rutyna w azjatyckim 10-stopniowym stylu już bez tego zajmowała mi jakieś dwadzieścia minut. Spędzenie dodatkowych dziesięciu na walcowaniu twarzy na prawo i lewo nie brzmiało zbyt zachęcająco. No, ale skoro już wszyscy wokół się rolują, to i ja dam się w to wrolować.

Jadeitowy roller, Revolution Skincare, 97 zł

KUP

Roller z różowego kwarcu, Rosental Organics, 150 zł

KUP

Roller do twarzy – kwarc czy jadeit?

Zanim jeszcze chwyciłam roller w dłoń, postanowiłam przekopać się przez Internet w poszukiwaniu rzetelnych badań naukowych, potwierdzających ich pielęgnacyjne super moce. Ku mojemu rozczarowaniu, nie znalazłam satysfakcjonujących wyników! Napisano za to sporo o długiej historii wałeczków do masażu i ich szerokim zastosowaniu w tradycyjnej medycynie chińskiej. Napisano także sporo o wręcz „magicznym” działaniu wałeczków, które jest im przypisywane w związku z wiarą w pozafizyczne właściwości kamieni szlachetnych: jadeitu i kwarcu, z których najczęściej wykonane są rollery. Jadeit nazywany jest „kamieniem młodości”, a kwarc – „kamieniem miłości”. Brzmi fascynująco, ale ze względu na mój sceptycyzm odnośnie energetycznych mocy kamieni, skupię się tylko na efektach, które ja – człowiek Zachodu – widzi gołym okiem. 

Mój pierwszy raz z rolowaniem twarzy

Ku mojemu zaskoczeniu, rolowanie twarzy przynosi widoczne efekty – i to już po pierwszym razie! Już po kilku pociągnięciach kwarcowego cuda zauważyłam zmniejszenie obrzęków, szczególnie w okolicy oczu. Magia? Raczej zasługa chłodu wydzielanego przez kamień kwarcowy. Zimno dodatkowo zmniejsza widoczność porów, dzięki czemu skóra momentalnie ma równiejszy, zdrowszy koloryt. Roller do masażu twarzy sprawia, że po kilkuminutowym rolowaniu skóra wydaje się bardzo zrelaksowana, a mięśnie twarzy rozluźnione. Uczucie niezwykłe. Jakby zimnym żelazkiem wyprasować tkaninę skóry, na której przez cały dzień miliony emocji pozostawiło swoje ślady w formie zagnieceń i zmarszczek. Muszę przyznać, że to cudowne uczucie nie różni się wiele od tego, które pamiętam po godzinnym japońskim masażu twarzy. Mój roller do twarzy z różowego kwarcu sprawił, że teraz mogę to mieć codziennie, bez wychodzenia z domu.

Poprawnie wykonane rolowanie twarzy („poprawnie” znaczy z dbałością o kierunek wykonywanych ruchów) ma działanie drenujące – pozbywamy się nadmiaru zalegającej limfy. Roller do twarzy warto wykorzystywać w codziennej pielęgnacji. Przyczynia się on do zwiększenia poziomu wchłanialności substancji aktywnych z kosmetyków poprzez poprawę krążenia. Dlatego też rolowanie twarzy warto wykonywać na wilgotnej skórze z poślizgiem w formie serum czy olejku. 

Roller do masażu – warto czy nie warto?

Czy moje cienie pod oczami zniknęły, zmarszczki trwale „rozprasowały”, a owal twarzy napiął się jak po liftingu złotymi nićmi? Niekoniecznie. Czy moje życie poprzez rolowanie twarzy kwarcem jest teraz pełniejsze miłości? Tak, miłości do mojej skóry, która odwdzięcza się pięknie za każdym razem, gdy potraktuję ją z czułością. Sceptyczny człowiek Zachodu oświadcza więc, że roller do twarzy wart jest zachodu.

P.S. Do mojej kolekcji niedawno dołączył kolejny, tym razem marmurowy roller do masażu twarzy w kolorze białym (zakupiony za 5 funtów w gadżetowej sieciówce Flying Tiger), by jeszcze lepiej komponował się z moim marmurowym stolikiem nocnym i kontentem na Insta w stylu #whitetheme. 

EDIT: Minął kolejny rok od początku mojej przygody z rolowaniem twarzy, więc należy się Wam w tej kwestii mały update. Otóż moja kolekcja kamiennych rollerów (i masażerów do twarzy) została uzupełniona o nowy sprzęt do rolowania, chłodzący Easy Ice Roller, dzięki któremu opuchlizna i poranne obrzęki znikają z twarzy w kilka minut! Co to za cudo? Sprawdźcie TU!

Najczęściej czytane

Polecane artykuły