Makijaż w stylu #nomakeup
Makijaż #nomakeuplook to mój makijażowy #numerouno! Wykonuję go nagminnie w pracy przy sesjach zdjęciowych i niemal codziennie na swojej prywatnej twarzy. Nie nudzi się, nie przejada, nie wychodzi z mody! Patrząc na zdjęcia kampanii wielkich marek albo na światowe wybiegi można odnieść wrażenie, że od prawie dekady niewiele się zmieniło. Najmodniejszy jest makijaż… którego nie widać!
Idealny #nomakeuplook to iluzja idealnej, świetlistej, zdrowej cery. Muśnięcie słońcem, subtelny, młodzieńczy róż przebijający nienachalnie, jakby z głębi idealnie nawilżonej, gładkiej, promiennej cery. Naturalna, wyczesana brew, naturalnie podkreślona rzęsa i usta, też jakby zupełnie saute, a jednak nie do końca. Właściwie to cała twarz wygląda, jakby nietknięta makijażem, a jednak piękniejsza, doskonalsza, bardziej wyraźna, wyspana i młodsza. Sztuka #nomakeup polega na umiejętnej aplikacji produktów, które na twarzy przestają być “nałożonym ciałem obcym”, a stają się jej integralną częścią.
Jak zrobić szybki, codzienny #baremakeup? Jak uzyskać efekt #nomakeup w kilku prostych krokach? Jakie kosmetyki gwarantują efekt naturalności? Jak najlepiej aplikować produkty, tak by nie popełnić typowych błędów? Dzisiaj na tapetę biorę #nomakeup i zapewniam że tapety nie będzie. #nomakeup unmasked!
Skóra i jej przygotowanie
#bareskin to clue programu! Nie za dużo, nie za mało, dokładnie tyle, ile potrzeba, by podkreślić jej #rawbeauty. Im lepsza kondycja cery tym mniej makeupu potrzebujemy, więc zanim przejdę do makijażu, dwa słowa o przygotowaniu #bareskin do makijażu. Podstawą każdego makijażu, a już szczególnie look’u typu #no makeup jest wypielęgnowana skóra, więc nie zaczynaj makijażu bez odżywczego serum (najlepiej z witaminą C), nawilżającego kremu pod oczy (najlepiej z kofeiną) i porządnej dawki kremu nawilżającego (na dzień koniecznie z SPF).
Podkład do twarzy
A teraz już przejdźmy do makijażu. Na początek delikatne wyrównanie kolorytu cery tak, by zachować maksymalny poziom realizmu skóry i zdrowego glow. Dla efektu #bareskin zrezygnuj kryjącego podkładu na rzecz lekkiego, półtransparentnego produktu typu bb cream lub płynnego podkładu-serum. Must have do wypróbowania w tym sezonie to nowość True Match Nude od L’Oréal Paris. Lekka, płynna formuła podkładu-serum True Match Nude delikatnie wyrównuje koloryt, rozświetla, nawilża (zawiera sporą dawkę kwasu hialuronowego), świetnie się trzyma, a przy tym wszystkim jest wręcz niewyczuwalny i niewykrywalny na skórze. Masz idealną cerę? Do kremu na dzień dodaj kroplę płynnego rozświetlacza, by podkreślić jej naturalny koloryt subtelnym blaskiem. Pod oczy zaaplikuj kroplę rozświetlającego korektora i gotowe. Postaraj się jak najwięcej produktów aplikować palcami lub postaw na miękką gąbeczkę, która idealnie wtapia w skórę wszystkie kremowe konsystencje, a przy okazji jest najszybszym narzędziem pracy. I tutaj nie mogę nie wspomnieć o mojej ulubionej gąbeczce do makijażu od Annabelle Minerals, która oprócz doskonałego kształtu, zachwycającej miękkości jest przyjazna dla planety, bo w pełni biodegradowalna! Brawo Annabelle Minerals!
Roż i bronzer
#bareskin kocha kosmetyki kremowe, więc zanim odruchowo sięgniesz po puder pora na róż i bronzer…tym razem w kremie! Wielofunkcyjny, kremowy stick do ust i policzków Ilia to uczta dla skóry, uczta w 90% złożona ze składników naturalnych! Jedwabiście miękka, kremowa konsystencja idealnie wtapia się w skórę dodając jej odrobiny koloru i trójwymiarowego blasku. Zaaplikuj róż w kremie palcami na policzkach, ustach i odrobinę na powiece, by uzyskać spójny, świeży, młodzieńczy look. Naturalnie. Bosko.
Jeśli należysz do team’u #bronzegoddess zamiast (lub oprócz różu) sięgnij po bronzer. Najlepiej w kremie! Najlepiej od Chanel. Pisząc ten tekst zdałam sobie sprawę, że ten kosmetyk jest ze mną niezmiennie od samego początku mojej kariery makijażystki, czyli już od 12 lat! Ulubieniec ulubieńców, który nieustannie uzupełniam w prywatnej kosmetyczce i profesjonalnym kufrze. Kremowo-żelowa konsystencja bezbłędnie wtapia się w skórę nadając jej niezwykle naturalny efekt trójwymiaru i opalenizny.
Puder
Pora na puder. Moment newralgiczny. Uwaga! #caution, proszę o uwagę. Nieumiejętna aplikacja pudru lub źle dobrany produkt potrafi zepsuć nawet najpiękniej wypracowana #bareskin. Zanim “na pamięć” omieciesz twarz po całości chwyć mały, puchaty pędzel (np. większy pędzel do blendowania cieni, lub pędzel do różu) i minimalną ilość lekkiego, jak mgiełka pudru zaaplikuj tylko tam, gdzie naprawdę potrzeba. Może tylko czoło, albo nos, albo tylko broda? A może cała strefa T? Zależy od osoby, ale warto zastanowić się, gdzie rzeczywiście potrzebujemy kontroli świecenia. A sam puder? Koniecznie dopasowany do naszej skóry. Jeśli twoja skóra ma tendencję do nadmiernego wydzielania sebum postaw na minimalną ilość matującego pudru mineralnego Pretty Matt Annabelle Minerals. Doskonały produkt o luksusowym, satynowym, nie-płaskim wykończeniu, który trzyma w ryzach świecenie, wciąż będąc niewidocznym na skórze. Jeśli nie potrzebujesz zmatowienia zrezygnuj z pudru lub sięgnij po tzw. puder wykańczający, który “chwyci” makijaż, ale nie pozbawi jej efektu #naturalglow. Niezastąpiony w tej kategorii jest Hourglass Ambient Lighting Powder w odcieniu Diffused Light. Puder cudo. Wart każdej złotówki.
Brwi
#naturalbrow to kolejny, ważny punkt programu. Aby zachować naturalność i surowość makijażu postaw na żel do brwi, w wersji bezbarwnej lub z kolorem w zależności od typu urody. Jaśniejsze włoski zaczesz do góry wodoodpornym, utrwalającym żelem do brwi z delikatnym kolorem np. tym od Dr Irena Eris, a ciemne brwi które nie potrzebują pogłębienia koloru potraktuj bezbarwnym żelem/woskiem do brwi dodającym objętości Fluff Up Brow Wax Benefit. Bez brwi ani rusz!
Rzęsy
#nomakeup nie lubi “rzęs-pająków”, więc w pracy przy sesjach zdjęciowych często zupełnie rezygnuję z maskary, a skupiam się jedynie na podkręceniu rzęs zalotką. Zalotka gwarantuje efekt otwartego oka i przy czarnych, gęstych rzęsach w zupełności wystarcza. Jeśli jednak chcesz wytuszować rzęsy, proszę bardzo! Osobom o bardzo jasnym typie urody polecam maskarę w odcieniu brązu np. Charlotte Tilbury Pillow Talk Push Up Lashes lub nieco tańszą Ayeko Lash Alert Mascara. A jeśli jesteś w team’ie #classicblack to dla efektu maksymalnej naturalności sięgnij po tusz z silikonową szczoteczką i bardziej żelową, elastyczną formułą, która idealnie rozdziela i wyczesuje rzęsy bez ryzyka przeładowania. Polecam np. Lancome Idole lub Volume Million Lashes L’Oréal Paris.
Usta
#naturallips są perfekcyjnie nawilżone, gładkie i wypielęgnowane. Jeśli twoje usta odbiegają od powyższego rysopisu pora na pielęgnację. Wieczorem wykonaj peeling cukrowy, a noc zaaplikuj grubą warstwę balsamu/maski do ust. Moim ostatnim odkryciem na miarę Ameryki jest nowość Ministerstwa Dobrego Mydła i ultra gęsty, odżywczy, otulacjący balsam/maska. Działa, jak złoto (tak też wygląda), a w składzie samo dobro na czele z odżywczym miodem. Pycha!
Perfekcyjnie gładkie i nawilżone usta już same w sobie są piękne i w kwestii makeupu niewiele im do szczęścia potrzeba. Idealnym wykończeniem naturalnych ust może być bezbarwny balsam, transparentna szminka w nudowym odcieniu, wcześniej wspomniany róż w kremie, naturalny błyszczyk lub nawet ukochany olejek. Jeśli tak, jak ja jesteś beauty gadżeciarą i kochasz piękne kosmetyki w niecodziennej formie to koniecznie wypróbuj koloryzujący balsam nawilżający Hydra Lip Tint od Illamasqua, który swoim designem wręcz zachęca do regularnej reaplikacji w ciągu dnia. Piękny i w opakowaniu i na ustach.
Kosmetycznych polecajek nigdy dość i mogłabym tak pisać i pisać, ale obiecałam, że będzie to przepis na prosty, szybki, codzienny sposób na #nomakeup, więc teraz już się z wami żegnam i jeszcze raz przypomnę, że jutrzejszy #nomakeup zaczynamy już dzisiaj, wieczornym rytuałem pielęgnacyjnym. Postaw na pielęgnację, wypij szklankę wody przed snem, dobrze się wyśpij (najlepiej na jedwabnej poduszeczce), a przekonasz się, że jutrzejszy #nomakeup okaże się tylko ostatnim szlifem na diamencie. Dobranoc piękna!