Z miłości do włosów – ulubione produkty Kevin Murphy redakcji
Co powstanie z połączenia wielu lat doświadczenia, zamiłowania do planety oraz pielęgnacji, która ma zachwycać równie mocno jak piękna fryzura? Odpowiedzią na to pytanie są dwa słowa: Kevin Murphy. Ta marka kosmetyków do włosów kochana jest nie tylko przez profesjonalistów, ale i każdego, kto chociaż raz miał okazję ich spróbować.
Ich twórcą jest (owszem, zgadliście!) Kevin Murphy, czyli jeden z najbardziej rozpoznawalnych fryzjerów dzisiejszych czasów. Nie dziwi to wcale, ponieważ uczył się pod okiem wielkiego mistrza Vidal Sassoon, a jego prace goszczą na okładkach najlepszych magazynów i głowach najpiękniejszych modelek.
Przy tworzeniu swoich kosmetyków, Kevin zainspirował się pielęgnacją skóry. W końcu to od niej zaczyna się piękno włosów. Obecnie jego produkty zachwycają nie tylko działaniem i rezultatami, ale i dbają o środowisko. Pojemniki tworzone są z wyławianego z oceanu plastiku, co jest ich dodatkowym znakiem rozpoznawczym, zaraz po charakterystycznym, kubistycznym kształcie.
Nasza redakcja postanowiła przejść wielki test kosmetyków Kevin Murphy i poczuć tę odrobinę miłości i luksusu na własnych włosach. Sprawdźcie sami, które produkty sprawiły, że zmiękły nam serca.
Anna Sokołowska
Życie z moimi włosami wcale nie jest proste. Mam wrażenie, że wiedziemy je zupełnie osobno. Nie mam wygórowanych żądań. Chciałabym tylko, żeby mnie słuchały i były pełne objętości, jednak moje włosy rozumieją to zupełnie inaczej. Puszą się, wywijają we wszystkie strony, a objętość mogę co najwyżej obejrzeć sobie w kolorowych magazynach. Wszystko zmieniło się od kiedy zaczęłam używać Antigravity Spray i coś mi mówi, że to chyba będzie długotrwały związek, bo to już moje drugie opakowanie. W odstawkę poszły wszystkie pianki, tapiry i inne rewolucje. Nareszcie, moje włosy mają naturalnie wyglądającą objętość, która… robi się sama! Spryskuję włosy przy samej nasadzie i nieco na całej długości (co ułatwia mi modelowanie ich na szczotkę). Później następuje magiczny moment. Suszę włosy suszarką z głową do dołu, podnoszę głowę (przy czym wyobrażam sobie, że dzieje się to w zwolnionym tempie, a ja wyglądam jak milion dolarów) i objętość gotowa! Włosy są miękkie, sprężyste, nic ich nie skleja. Sprayu używam również przy modelowaniu grzywki, jeśli zbytnio wyschnie, zanim do niej dojdę. Wtedy Antigravity działa jak primer, który świetnie utrwala kształt włosów. Muszę powiedzieć jeszcze o jednej rzeczy. Antigravity znacznie przedłuża świeżość fryzury!
Mgiełka do blondów Shimmer Me Blonde to mój pierwszy olejek do włosów, którego się nie boję. Dlaczego? Po wielu próbach z niezliczoną ilością produktów, efekt zazwyczaj był podobny: smutne strąki zamiast włosów, zwisające płasko wokół mojej głowy. Bez względu na to, ile produktu użyłam. Kevin Murphy odmienił wszystko i zjawił się niczym rycerz na śnieżnobiałym koniu, aby mnie wybawić. Nie raz miałam okazję obserwować go w akcji na wielu sesjach zdjęciowych. Niezwykle często, niczym tajna broń w ręku stylistów, pojawiał się na samym końcu układania włosów i za każdym razem marzyłam o tym, aby wbiec w tę chmurę odżywczych drobinek. W końcu uznałam, że nadszedł ten czas i moje włosy zasługują na rozpieszczanie. Przed użyciem należy go dokładnie wstrząsnąć, aby wprawić w ruch delikatne, perłowe drobinki, którymi jest wypełniony. To one dodają trójwymiarowości i subtelnego blasku włosom. Olejek rozpylam z odległości i pozwalam drobinkom opaść na fryzurę. Bardzo często również spryskuję dłonie i przeciągam go po końcówkach włosów. Rezultat? Błyszczące, odżywione włosy, które wyglądają, jak po nawilżającej terapii.
Anna Kordus
„Byłaś u fryzjera?” – to pytanie zmiękcza moje serce, bo w salonie bywam raz na 3 lata (serio). Jednak właśnie tak zostałam powitana w pracy po wypróbowaniu na moich włosach produktów Kevin Murphy. Moja fryzura wyglądała naprawdę – cytując klasyk – jakby luksusowo. To, co najmocniej mnie poruszyło, że osiągnięcie tego spektakularnego efektu było… banalnie proste. Nie potrzebowałam 7-stopniowego olejowania, czy odstawiania podejrzanych mieszanek na 12h. Wystarczyły 4 banalnie proste w użyciu produkty.
Szampon i odżywka z serii Plumping to była miłość od pierwszego użycia. Wyraźnie zregenerowały moje włosy! Szampon zawiera ekstrakty z korzenia imbiru, pokrzywy, bambusa i jagód acai. Dzięki jedwabnym aminokwasom włosy są głęboko odżywione i nawilżone. W odżywce znajdziemy za to witaminę B, proteiny, aminokwasy i masło shea. Dzięki temu włosy są wzmocnione, witalne i bardziej odporne na uszkodzenia. Powiedzieć, że już po 3 zastosowaniach wyglądały niesamowicie zdrowo, to jak nic nie powiedzieć. Seria doskonale sprawdzi się przy cienkich, delikatnych i wypadających włosach. Warto po nią sięgnąć także przy zapuszczaniu, bo przyspiesza wzrost oraz zapobiega ich wypadaniu.
Jakie są moje włosy? Bardzo długie i w naturalnym kolorze. To może brzmieć świetnie, ale nie do końca tak jest. Są gęste, ciężkie i mają tendencję do przetłuszczania. Przy naturalnym blondzie ciężko mi wydobyć z nich blask. Jeszcze trudniej jest nadać im jakąkolwiek objętość. Z dużym zainteresowaniem, ale też pewną rezerwą sięgnęłam więc po dwa kolejne produkty.
Regenerująca mgiełka Shimmer Me Blonde rozświetla, nawilża i unicestwia żółte refleksy. Sprawdzi się przede wszystkim przy suchych i zniszczonych włosach. W składzie znajdziemy między innymi ekstrakty z 6 australijskich owoców oraz olejki: z baobabu, sojowy i nasion palmy babassu. Dla mnie największą zaletą było to, że dodatkowo mgiełka zapewnia ochronę przed wysoką temperaturą i promieniami UV przez całą dobę. To dla mnie bardzo ważne, a nie chciałabym używać zbyt wielu produktów, żeby nie obciążać włosów.
Najbardziej bałam się, czy poradzę sobie ze sprayem unoszący włosy u nasady. Nie będę oszukiwać – nie umiem stosować takich rzeczy. Zazwyczaj przesadzam z ilością, a włosy zamiast być piękne i puszyste, wyglądają na przetłuszczone i są jeszcze bardziej przyklapnięte niż wcześniej. Postanowiłam jednak zaryzykować. Okazało się, że z Antigravity Spray wystarczy spryskać u nasady pasmo po paśmie i wysuszyć włosy głową do dołu. Produkt sprawdził się także przy suchych włosach i stylizacji lokówką. Przy tej drugiej opcji było dla mnie bardzo istotne, że sprej chroni włosy także przed wysoką temperaturą (nawet do 220°C). Skład zrobił na mnie duże wrażenie: ekstrakt z grejpfruta, nowozelandzki miód Manuka i woda kwiatowa z organicznej lawendy. Największym hitem jest dla mnie zawartość olejku lawendowego, który reguluje pracę gruczołów łojowych. Dzięki czemu fryzura wygląda naprawdę świeżo i lekko. Ten produkt w 100% spełnia obietnice producenta, a to – jak wiemy, nie zdarza się zbyt często ☺
Patrycja Bienias
Nie sądziłam, że jeden produkt jest w stanie wywrócić moją rutynę stylizacji włosów do góry nogami. A jednak! Wygładzający spray termoaktywny Blow Dry Ever Smooth od Kevin Murphy okazał się game changerem dla moich gęstych i puszących się włosów. Po pierwsze, pachnie, jak delikatne, świeże, nieco egzotyczne perfumy. Po drugie, ten atomizer! Rozpyla produkt idealną, równomierną, gęstą mgiełką, która dociera bez problemu do wszystkich warstw włosów. A działanie? Wyobraźcie sobie, że po użyciu suszarki włosy są mięciutkie, sypkie, lekkie i gładkie, jak po wyjściu od fryzjera. I ten efekt utrzymuje się do kolejnego suszenia!
Znalezienie odżywki, która nie obciąża cienkich włosów to prawdziwe wyzwanie, dlatego od wielu lat testuję różne opcje w poszukiwaniu produktu, który zregeneruje włosy i nie odbierze im objętości. Kiedy w moje ręce trafiło to różowe cudo od Kevin Murphy, już przy pierwszym użyciu wiedziałam, że zostanie ze mną na dłużej. Odżywka Plumping Rinse ma bardzo lekką, żelową konsystencję, a to już na samym początku ogromny plus dla wymagających włosów. Po nałożeniu końcówki są dużo gładsze i wypełnione, znikają wszystkie nierówności i pasma łatwo się rozczesują. I ten piękny zapach, który zostaje na długo po wysuszeniu włosów!
Aga Brudny
Moje włosy są po prostu proste, wręcz można powiedzieć, że arogancko asertywne w byciu prostymi. Uff, po latach mody na beachy waves w surferskim stylu (na które zwyczajnie nie mam szans) w tym sezonie modne są nareszcie włosy z mojej bajki! I tutaj mogłoby się wydawać, że proste włosy, w przeciwieństwie do loków, nie wymagają zbytniej uwagi, by zabłysnąć pełnią glorii, ale nic bardziej mylnego. Proste włosy, a obłędnie gładkie, lśniące, zdrowe i nawilżone proste włosy, to z goła dwa odmienne gatunki. Idealną gładkość i blask można na szybko uzyskać prostownicą, ale nie wyobrażam sobie codziennego traktowania włosów wysoką temperaturą. Wybieram drogę pielęgnacyjną – zdrowszą, przyjemniejszą i dającą lepsze efekty.
W tej drodze do idealnie prostych i lśniących włosów towarzyszą mi 3 genialne produkty z logo Kevin Murphy. Zaczynam od umycia włosów szamponem Angel Wash do włosów cienkich i farbowanych. Ten szampon już na wstępie daje niesamowity efekt! Regeneruje i wygładza włosy dzięki proteinom mleka, chroni przed utratą koloru, nawilża, a przy tym nie obciąża, a wręcz dodaje objętości. Wow, proste włosy nie muszą być płaskie!? Czy wspominałam już, że dodatkowym atutem umilającym obcowanie Angel Wash jest jego wygląd i zapach? Ach, nie można tego przemilczeć. W designerskim różowym opakowaniu kryje się różowo-perłowa ciecz! 10 punktów za wnętrze i zewnętrze!
Ale wróćmy do przepisu na prosty włos doskonały. Po dwukrotnym umyciu anielskim szamponem na kilka minut nakładam odżywkę Angel Rinse, która to doskonale kontynuuje dzieło Angel Wash. Po różowym combo wystarczy tylko rozczesać (odżywka Angel Rinse doskonale to ułatwia) i wysuszyć. Tutaj z powodzeniem można by było zakończyć podróż do krainy idealnie gładkich prostych włosów, ale ja sięgam jeszcze po mojego absolutnego ulubieńca z całej gamy produktów Kevin Murphy, czyli … olejek Young Again. Krótka charakterystyka tego cudeńka? Wygładza, odżywia, regeneruje, nabłyszcza, obłędnie pachnie, chroni przed wysoką temperaturą i promieniowaniem UV. Nazwa nie jest wyssana z palca – ten olejek naprawdę daje efekt pięknych, gładkich, młodzieńczo witalnych włosów. Jestem wdzięczna zaprzyjaźnionemu fryzjerowi, że pewnego dnia na planie zdjęciowym uraczył mnie kropelką olejku Young Again, a tym samym na dobre zmienił moje włosowe rytuały. I tak to się właśnie stało, że pokochałam moje arogancko proste włosy.
Magdalena Pacura
Moje włosy to wyzwanie dla fryzjera. Są cienkie, bardzo delikatne, sypkie i proste. Potrzebują głównie objętości i tekstury, inaczej wyglądam, jak smutny spaniel. Dosłownie. Dobre, techniczne cięcie to podstawa, o czym doskonale wie mój fryzjer, prywatnie mąż (I know, right?). Ale oprócz tego konieczne są także odpowiednie kosmetyki. Koniecznie lekkie, nie obciążające, ale skuteczne. U mnie nie wchodzi w grę zabawa w skomplikowaną stylizację, wyciąganie włosów na szczotkę, ani nic z tych rzeczy – tak, jak w makijażu, jestem włosową minimalistką. I właśnie u Kevina Murphy’ego znalazłam duo idealne. Szampon Angel Wash i odżywka Angel Rinse do włosów cienkich sprawdzają się perfekcyjnie – nie obciążają moich włosów, nadają objętości, są wydajne i pachną bardzo delikatnie (to duży plus dla mojego wrażliwego nosa). Nawet jeśli nie mam czasu na dodatkowe produkty do stylizacji, same dają radę. Efekt utrzymuje się cały dzień, włosy się nie przetłuszczają, są miękkie i puszyste – tak, jak lubię. Mam również wrażenie, że zaczęły mniej wypadać i stały się mocniejsze, dlatego poleciłabym je także osobom, które regularnie rozjaśniają i farbują włosy. Kevin z pewnością się o nie zatroszczy!
Ada Grabowska
Moje serce skradły produkty do stylizacji włosów. Jednym z nich jest kosmetyk do zadań specjalnych, który osoba prowadząca intensywny tryb życia powinna mieć w swojej łazience. Mowa oczywiście o suchym szamponie w spray’u Fresh Hair. Nie jest to kosmetyk codziennego użytku, ale ja czuję się bezpieczniej mając go w szafce, na wypadek, gdyby moje włosy potrzebowały szybkiego odświeżenia. Od razu nadmienię, że dla mnie jest to kosmetyk dodatkowy/uzupełniający. Nie zastąpi Wam zwykłego szamponu i wody! Niemniej jednak potrafi na szybko przywrócić świeżość, odbić włosy od nasady i nadać im przyjemny, pudrowy zapach. Myję włosy codziennie rano, a mimo to po ciężkim i intensywnym dniu zdarza mi się użyć go wieczorem (np. przed wyjściem na kolację). Jeśli kolacja okaże się tak fantastyczna, że następnego dnia zaśpicie do pracy – suchy szampon może być ponownie bardzo pomocny. Zdradzę Wam fajny trik – suchego szamponu można również użyć zaraz po umyciu i wysuszeniu włosów. Produkt należy mocno wstrząsnąć, zaaplikować przy nasadzie włosów i dobrze rozczesać. Dzięki temu, włosy przez dłuższy czas pozostaną uniesione i świeże, a to wszystko dzięki zawartości olejku Ylang-Ylang, który reguluje wydzielanie sebum. Nabiorą również tekstury, która ułatwi ich późniejsze modelowanie.
Kolejny świetny produkt do stylizacji włosów Bedroom Hair. Naprawdę trudno było mi zdecydować się na opisanie tak małej ilości kosmetyków Kevin Murphy, bo mam wielu faworytów, którzy na stałe goszczą w mojej łazience. Bardzo lubię kosmetyki stylizujące, bo potrafią sprawić, że włosy nabierają ładnego kształtu, tekstury, lepiej się układają. Bedroom Hair jest właśnie tego typu kosmetykiem – elastycznym spray’em nadającym włosom teksturę. Najlepiej używać go jako etap końcowy stylizacji włosów. Daje wrażenie nieperfekcyjnego wyglądu, trochę jak po wstaniu z łóżka. Przypomina mi to podejście Francuzek do dbania o swój wygląd. Możecie spędzić przed lustrem godzinę, ale efekt ma wyglądać tak, jakby zajęło Wam to 3 minuty. Perfekcyjna niedoskonałość. Jak uzyskać taki look? Bardzo prosto. Wystarczy, że użyjecie prostownicy i pasmo po paśmie nakręcicie włosy, pamiętając, aby końcówki włosów pozostawić proste. Następnie włosy spryskujecie Bedroom Hair i układacie/ugniatacie palcami, kończąc tym samym całą stylizację. Efekt surferskich fal na włosach, takich ‘’niedbale’’ skręconych włosów – gotowy! Jest to jeden z moich ulubionych look’ów. Urzeknie Was nie tylko działanie tego produktu, ale również zapach. Obłędny, niczym perfumy.