Yope – zwykłe produkty i niezwykłe doznania
Co sprawiło, że podjęłaś decyzję o stworzeniu własnej marki?
Możliwość rozwoju osobistego. To był motyw tej decyzji – w aktualnej pracy nie miałam już takich możliwości rozwoju, na jakich mi zależało.
Dołączyłam do mojego męża, Pawła. Wspólnie stworzyliśmy pierwsze produkty i całą filozofię marki. Wtedy pracowałam jeszcze w redakcji Twojego Stylu jako stylistka, urodziły się już nasze córki i stałam w niemożliwym rozkroku między domem, pracą na pełen etat, a naszą własną marką. I w końcu podjęłam decyzję, że jak coś robić to na 100%, że stworzenie własnej marki jest dla mnie szansą na realizację własnych pomysłów, na wolność twórczą i biznesową oraz na rozwój.
Jaka jest geneza nazwy Yope?
To jest prosta sprawa – YOPE idealnie rymuje się z angielskim słowem SOAP, a mydło jest dla nas pierwszym produktem. Poza tym jest to słowo bardzo fajne graficznie, proste, a przy tym trochę zagadkowe. I tak już zostało.
3 słowa, które najlepiej opisują markę Yope.
Naturalność, design, zapach. To podstawa naszej filozofii tworzenia produktów, która nierozerwalnie związana jest z YOPE. Naturalność to jednocześnie wysoka jakość składników, również z certyfikatem Ecocert, ale też szersze spojrzenie – zdrowie, bezpieczeństwo. To naturalność rozumiana jako dobre podejście dla ducha, do ciała, dla środowiska, do świata. Cała filozofia życia. Design i nieszablonowość rozumiana jako autorskie podejście do marki, produktów, a także oryginalne zapachy – to znak rozpoznawczy YOPE!
Którą linię produktów stworzyłaś jako pierwsza?
Pierwsze były mydła do rąk – Wanilia z cynamonem, Werbena i Figa – nasze flagowe kosmetyki, które do dzisiaj są niekwestionowanymi bestsellerami. Powstały, bo szukaliśmy wtedy na polskim rynku produktów naturalnych, dobrych jakościowo, przystępnych cenowo i o ciekawych zapachach. Pięć lat temu kiedy kiełkowało YOPE, rynek produktów naturalnych był ograniczony i królowały na nim produkty drogie. Nasze mydła powstały, by zapełnić tę lukę. Dać konsumentom, rodzinom takim jak my, kosmetyk do codziennego użytku, który jest naturalny, delikatny, nie wysusza dłoni, nie podrażnia, jest przystępny cenowo, a do tego pięknie pachnie sprawiając, że czynność powtarzana tyle razy codziennie, staje się bardziej niezwykła i przyjemna. Nasze kosmetyki mają dać ludziom radość, przyjemność i i bezpieczeństwo. Zwykłe produkty zamieniliśmy w niezwykłe doznania.
Co jest dla Ciebie największym wyzwaniem w prowadzeniu własnej marki?
Największym wyzwaniem ciągły rozwój firmy. To z jednej strony wyzwanie, a z drugiej też coś, co mnie bardzo nakręca i motywuje. Kiedyś miałam inne wyobrażenie, o tym, gdzie będę za 5 lat, że będziemy tu i tu, zrealizujemy jakiś plan i będę tam gdzie chciałam być. Teraz już wiem, że każdy kolejny zaplanowany „plan za 5 lat” będzie wyglądał zupełnie inaczej, niż sobie wyobrażam w danym momencie. Firma niesamowicie się rozwija, jest wielkim kołem, które ciągle się toczy. I końca nie widać! Niemniej, dobrze jest tworzyć nowe rzeczy, planować, stawiać sobie konkretne cele i wizualizować marzenia.
Z której linii Yope jesteś najbardziej dumna?
Jestem bardzo dumna ze wszystkich naszych kosmetyków i we wszystkie jestem mocno zaangażowana, ale skoro mam wybrać i o czymś opowiedzieć, będzie to linia żeli pod prysznic i o dobranych do nich zapachowo maseł. Mamy dużo tych produktów, więc mogłam się bawić zapachem. Kiedy zrobiliśmy żele pod prysznic, zapachy, które wybrałam okazały się na tyle ciekawe, że zależało mi na dobraniu do tych kosmetyków kosmetyku pielęgnacyjnego. Brakowało mi produktu do skóry, bardziej odżywczego niż balsamy, a jednocześnie czegoś o puszystej konsystencji, nie tłustego. Uzupełniliśmy żele o odżywcze masła do ciała o tych samych kompozycjach zapachowych. Masła doskonale się wchłaniają. Kosmetyki nałożone na ciało warstwowo, wzmacniają zapach i właściwie nie potrzeba już perfum. Skóra jest gładka, nawilżona i cudownie pachnąca. Uwielbiam je.
Bardzo lubię też nasze środki czystości. Używam ich na co dzień (a mając dzieciaki, wiadomo, sprząta się nieustannie). Są naturalne, skuteczne, pięknie pachną i co ważne – nie podrażniają. Są bezpieczne i wiem, że jak ich używam nie truję siebie i swojej rodziny.
A aktualnie najwięcej, co nie dziwi, używam płynu antybakteryjnego Rozmaryn i bergamotka (śmiech). Myję nim i dezynfekuję dosłownie wszystko!
Niedługo pojawi się nowa linia produktów, z której myślę, że będę najbardziej dumna – ale to jeeeeszcze tajemnica!
A które kosmetyki były najbardziej czasochłonne w produkcji?
Zdecydowanie szampony i odżywki do włosów. Stworzenie tych kosmetyków w oparciu o naturalne składniki jest zadaniem szalenie trudnym. Ciężko jest zastąpić silikony i gęstą pianę, która gra wielką rolę (szczególnie w odczuciach konsumentów) w kosmetykach syntetycznych. Większość naturalnych kosmetyków do włosów nie sprawia przyjemności w użytkowaniu – pozostawiają włosy „tępe”, trudne do rozczesania, często matowe. To były tysiące próbek, testów, porażek i trudnych decyzji do podjęcia. Finalnie się udało i jestem bardzo zadowolona z efektów. Nasze produkty są dokładnie takie jak chciałam – delikatnie myją włosy i skórę głowy, pielęgnują, ułatwiają rozczesywanie, dzięki zastosowaniu roślinnych odpowiedników silikonów, a co najważniejsze sprawiają, że włosy są elastyczne, gładkie i wyglądają naturalnie zdrowo. Do tego bardzo pięknie pachną. Warto się do nich przekonać, co potwierdza ciągle rosnąca rzesza zadowolonych klientek. Chociaż warto zaznaczyć, że przeskoczenie ze zwykłego szamponu na naturalny wymaga cierpliwości. Włosy potrzebują się do niego przyzwyczaić, muszą odetchnąć przez kilka dni od syntetyków, aż w końcu powoli odzyskują naturalny blask i wygląd.
Kreacja marki Yope jest bajkowa. Czy od początku wiedzieliście, jak chcecie budować Waszą komunikację wizualną?
Kreacja świata YOPE to bardzo ważny element naszej pracy. Dużym sukcesem jest to, że znalazłam wspaniały zespół ludzi do pracy estetycznej nad marką. Jestem po ASP, kocham sztukę i przekładam tę pasję i moje poczucie estetyki na design, który wspólnie tworzymy dla YOPE. Mamy wspólną wizję na komunikację i podobną estetykę, którą przenieśliśmy na produkty użytku codziennego
Wszystko jest małym dziełem artystycznym i to jest absolutnie wyjątkowe. Natomiast w ogóle nie postrzegamy naszego designu jako świat bajkowy. Faktycznie przenieśliśmy rysunek na etykiety, ale dla nas jest to zabawa formą, graficzna, postmodernistyczna forma wyrazu. Nasza identyfikacja, oryginalność etykiet, sprawia, że wyróżniamy się na rynku i na półce. Dzięki naszym produktom do sprzątania, nawet ta czynność stała się nagle czymś bardziej przyjemnym. A wiadomo, mało kto lubi sprzątać.
Kiedy początkowo myśleliśmy o marce i teraz, kiedy pracujemy nad nowymi projektami, staramy się myśleć globalnie, chcemy wyprzedzać trendy, tworzyć nową jakość i wpisywać się w potrzeby naszych klientów, jednocześnie zawsze wpisując się w konkretną estetykę.
Kosmetyki Yope pachną obłędnie! Czy linie kosmetyków Yope są Twoim personalnym wyborem kompozycji zapachowych?
Dziękuję za komplement! Tak, zapachy i kreacja produktów to moja domena. Razem z naszym zespołem nowych projektów pracuję nad nowymi liniami kosmetyków, tworzę briefy na zapachy i sama wybieram kompozycje, które znajdą się potem w naszych kosmetykach. Zapach to jest coś, co cały czas za mną chodzi. Wszystko przecież pachnie – jedzenie, ogród, dom, powietrze za oknem, inne nad morzem, inne w górach, inne w lesie – nasz zmysł węchu jest cały czas pobudzany. Osobiście jestem na zapachy bardzo wyczulona. Ostatnio otworzyliśmy australijskie Sauvignon Blanc, tak obłędnie pachniało agrestem i zielenią, że ciągle mam ten zapach w głowie. Mój umysł jest niezmiennie otwarty na nowe kompozycje i możliwości zapachowe. Tu potrzebna jest głowa chłonąca nowe możliwości – wszystko może przecież uwodzić, nawet zapach starej książki.
Przykładowo nasza nowa linia kosmetyków Bez i wanilia – skąd się wzięły? Przejeżdżałam na rowerze obok kwitnącego krzewu, u mnie na Ochocie, gdzie mieszkam. To stary przedwojenny bez, o niesamowitym, intensywnym zapachu. Ten zapach przecież pamiętam z dzieciństwa, kiedy bawiłam się w podobnych krzakach i nagle mnie olśniło – przecież to klasyk, przez każdego z nas bezbłędnie rozpoznawalny. Uwielbiany, a tak bardzo niewykorzystywany w kosmetykach. Dodałam mu drugie dno, by nie był tak bardzo oczywisty. Bez połączony ze słodką nutą wanilii natychmiast stał się hitem.
Jestem też, przyznaję fanką ogromną zapachów niszowych – żel pod prysznic Kadzidłowiec i rozmaryn czy mydło kuchenne Goździk, Imbir i drzewo sandałowe w mydle to moi faworyci, którzy na szczęście też mają swoich fanów, ale są faktycznie bardzo oryginalne i niespotykane w tego typu codziennych produktach – bardziej w perfumiarstwie.
Cieszę się, że wprowadziliście opcję ponownego napełniania butelek w sklepie na ul. Mokotowskiej w Warszawie. Jak myślisz, dlaczego więcej marek nie podejmuje się tego kroku w dobie problemów ekologicznych?
Możliwości działań ekologicznych w naszej branży nadal niestety są bardzo ograniczone. Po pierwsze ze względu na koszty tych działań, po drugie na jeszcze słabą świadomość konsumentów w szerszym spectrum, a po trzecie na niełatwy dostęp do takich rozwiązań u naszych partnerów – dostawców opakowań czy surowców. To się oczywiście zmienia i cała branża coraz bardziej otwiera się na ekologiczne rozwiązania. Odpowiednich rozwiązań szukamy przy każdym naszym nowym projekcie. Mamy już butelki w 100% pochodzące z recyklingu, słoiki z tzw. bio-plastiku ze źródeł odnawialnych (trzciny cukrowej), folia na nasze etykiety też pochodzi z trzciny cukrowej. Wdrożyliśmy możliwość zwrotu naszych opakowań bezpośrednio do recyklera, gdzie są przetwarzane na płatek pet, a następnie wykorzystywane do produkcji np. włókien pet. A system „refill” aktualnie wprowadzamy do szerszego obiegu, udostępniając możliwość zakupu tego typu opakowań konsumentom.
Prowadząc własny biznes mam wrażenie, że jest się ciągle i zawsze w pracy. A jak jest u Ciebie? Jak osiągnąć balans pomiędzy życiem zawodowym, a prywatnym będąc własną szefową?
To trudne! Na początku siedziałam w pracy całymi dniami, wracałam do domu, zajmowałam się dziećmi i znów siadałam z mężem do pracy. Teraz jednak narzuciliśmy sobie pewien rygor i pilnujemy czasu dla siebie i dla rodziny. Nauczyliśmy się tego. Ale też nie mamy stresu kiedy coś w weekend trzeba zrobić. Praca na własnym daje nam też możliwość na prowadzenie życia na własnych warunkach. Możemy połączyć wakacje z pracą i rozwojem firmy za granicą – tak zrobiliśmy w zeszłym roku, kiedy na trzy miesiące pojechaliśmy do USA. To były i wakacje i takie zwykłe rodzinne życie, ale też intensywna praca. Wszystko połączone ze sobą tyle, że w nieco innych warunkach, co już daje ogromny oddech, możliwość otwarcia na nowe doznania, nowe miejsca, ludzi i na inspiracje, które w nowym miejscu czekają na każdym kroku.
Co motywuje Cię do pracy?
Motywuje mnie rozwój. Rozwój firmy, ale również mój wewnętrzny – razem rośniemy. To, jak bardzo przez te pięć lat nasza firma się rozrosła, jak marka jest rozpoznawalna. Nie ma nic przyjemniejszego niż usłyszeć, że nasze produkty zyskują uznanie, są w coraz większej ilości domów, że nas widać, słychać i że to co robimy jest dobre, działa, ma sens. To mnie uskrzydla i motywuje do dalszej pracy.
A co inspiruje?
Inspiruje mnie sztuka, podróże, ludzie, natura. Ciągle w sobie noszę modę, sztukę, design. Lubię być otwarta na świat, poznawać wszystko dookoła siebie, czym więcej mogę poznawać, widzieć, słyszeć, czuć – tym lepiej.
Twoje ulubione kosmetyki Yope to…
W torebce mam mnóstwo małych kosmetyków, chociażby nowy mały krem do rąk 50 ml Bez i wanilia.
Na co dzień myję włosy szamponem Świeża trawa, który jest idealny dla moich przetłuszczających się włosów. Ach i masła – moja nowa miłość w pielęgnacji, odżywianiu i nawilżaniu skóry. Szczególnie polecam je nakładać wieczorem na dekolt. Zapach? Kadzidłowiec i rozmaryn.
Jak wygląda Twój rytuał pielęgnacyjny?
Podstawa to dobrze oczyszczona skóra, oddychająca. Lubię toniki z kwasami marki Ren, kremy z probiotykami oraz serum z witaminą C. Jestem fanatyczką nawilżania skóry – codziennie się smaruję balsamami i masłami. Nawilżona skóra to zdrowa skóra, która dobrze wygląda i sprawia, że ciało jest przyjemne w dotyku.
Nie zapycham skóry pełnym makijażem – robię makijaż naturalny i leciutki używając RMS Beauty. Łączę kosmetyki funkcjonalne – z filtrem, BB. Uwielbiam hydrolaty, nawilżanie i przygotowywanie skóry na przyjęcie produktów. Absolutnie uważam, że kosmetyk inny musi być na noc i inny na dzień – na dzień czysta i promienista skóra, a na noc odbudowanie i regeneracja. Coś innego pod oczy. Peelingi, serum z witaminą C, filtry przeciwsłoneczne, maseczki, kwasy na twarz.
Ważne żeby skóra była czysta, świeża i nieprzeładowana. Szczotkowanie, balsamowanie, odżywanie. Najważniejsze, żeby nie dopuścić do przesuszenia i odwodnienia. Pij wodę, jedz zdrowo, śpij i odpoczywaj.
Wszystkie kosmetyki, których używam są naturalne. Szukam dobrych składów, co jest dla mnie podstawą selekcji i wyboru produktu. Ostatnio testuję produkty Tata Harper Skincare i Susanne Kaufmann. Ciągle poszukuję dobrego kremu pod oczy.
Kosmetyk, który masz zawsze w torebce to…
Balsam do ust nawilżający Kosasport – lubię ten miętowy smak na ustach i lekkie odświeżenie. Olejki eteryczne w rollerze Aveda i doTerra. Chusteczki odświeżające i oczyszczające (również dla dzieci). Nasz krem do rąk Bez i wanilia. Mała podręczna paletka RMS Beauty z małym rozświetlaczem, korektorem, kolorem na usta. Mam też naturalny puder matujący z mączki kukurydzianej marki Ere Perez – bo nie lubię się świecić. I na koniec filtr do twarzy – cieniutki, lekki, nie bielący, nie klejący, nie zapychający, idealny – bez filtra 30/50 nie ruszam się z domu.
Twoje największe marzenie związane z marką Yope.
To marzenie się właściwie spełnia w tym momencie. Jest to zupełnie nowa kategoria w YOPE – być może pojawi się już pod koniec roku (intensywnie nad tym pracujemy). A kolejne marzenia powoli zaczynają kiełkować w mojej głowie.
Ostatnie pytanie jest od właścicieli włochatych przyjaciół. Czy w przyszłości planujesz rozszerzyć markę Yope o produkty dla zwierzaków?
Tak, tak, tak! Aż przykro mi to mówić, ale jest tyle do zrobienia, że ciągle schodzi to na plan drugi plan – i cały czas ktoś mi o tym przypomina. Zdecydowanie musimy zadbać o naszych futerkowych przyjaciół!