5 beauty kont na Instagramie, które trzeba znać
Instagram to nieocenione źródło inspiracji, ale również – informacji. W czasach, gdy agencje PR nie nadążają z wysyłaniem informacji o nowościach, profile drogerii, youtuberek, beauty-junkies i redaktorek są najlepszym źródłem wiadomości. A przy okazji sprawiają, że po otwarciu Instagrama zawsze się uśmiecham. Jeszcze nigdy nie było tu tak pięknie! Zobacz, kogo warto obserwować.
Zacznijmy od tego, że spędzam na Instagramie za dużo czasu. I wiecznie staram się „zejść” z 3 godzin, jakie średnio poświęcam na aplikację w ciągu dnia. Ale gdybym musiała ograniczyć liczbę obserwowanych kont i skrócić listę do zaledwie pięciu, znalazłyby się na niej: @gelcream @heymichellelee @beautynewspl, @labmuffinbeautyscience i @nail_unistella. A dlaczego? Zacznijmy od końca.
@nail_unistella czyli Park Eunkyung to twórczyni najlepszego #nailporn na świecie. Koreanka „robi” paznokcie na największych pokazach mody i współpracuje z chyba wszystkimi redakcjami fashion na świecie. Jej sekret? Wychodzenie poza szablony, połączenie naturalności z totalnym odjazdem. Po pierwsze, nie znajdziesz u niej idealnych migdałków wyrzeźbionych żelem, z perfekcyjną „krzywą C”. Królują naturalne paznokcie, a jeśli nawet są przedłużane, nadal wyglądają bajecznie naturalnie. Jako jedna z pierwszych manikiurzystek, lata temu eksperymentowała z geometrycznymi motywami w duchu „negative space”, potem stworzyła przepiękną biżuterię na paznokcie, a od czasu do czasu funduje modelkom perły i cekiny na palcach, których nie powstydziłaby się „wczesna Doda”. I choć na co dzień noszę krótkie paznokcie, które w ogóle nie rzucają się w oczy, lubię sobie pożyć na manikiurowej krawędzi razem z Park Eunkyung, oglądając jej Insta.
@labmuffinbeautyscience to konto, które powinna obserwować każda dziennikarka urodowa, blogerka, youtuberka i ktokolwiek, kto urodę bierze na poważnie. Michelle jest doktorem chemii. I za cel postawiła sobie wyjaśnić nam wszystkim, jak działają kosmetyki i obalić mity, które narosły wokół nich. Jej konikiem jest pielęgnacja, a w szczególności – produkty złuszczające. Na swoim Insta Australijka obala mity i podpowiada, co z czym łączyć, żeby otrzymać efekt wow. I jest genialną nauczycielką, bo nawet ja, kompletny laik zaczynam „chwytać” chemiczny slang. Oprócz konta na Insta, Michelle prowadzi blog, na którym rozwiewa wszelkie urodowe wątpliwości.
@beautynewspl to polski odpowiednik konta @trendmood1. Dziewczyny, które je założyły, bardzo szybko dały się poznać jako świetne kosmetyczne tropicielki. Nie ma nowości, którą przeoczą, promocji, której nie pokażą. Gdy chcę się dowiedzieć, co nowego w Rossmannie, SuperPharm czy sklepach internetowych, od razu wchodzę na ich konto. Pozwala zaoszczędzić mnóstwo czasu i sensowniej zaplanować kosmetyczny budżet. No i, w przeciwieństwie do @trendmood1, dziewczyny nie traktują pielęgnacji po macoszemu. Ich konto to kompilacja autorskich treści i regramów z większych, zagranicznych kont. Dzięki temu wiesz, co się dzieje w polskich i zagranicznych markach i jest mniejsze ryzyko, że coś ci umknie.
@heymichellelee czyli redaktor naczelna amerykańskiego „Allure” to personifikacja moich wszelkich wyobrażeń o tym, jak wygląda życie dziennikarki beauty w Stanach. A wygląda pięknie. Zacznijmy od skóry Michelle. Lee mieszka w Nowym Jorku. Więc nie może narzekać na brak smogu. Jest zdrowo po trzydziestce, a na jej twarzy nie ma ani jednej zmarszczki. Jest za to dowodem na to, że Azjatki faktycznie sensowniej podchodzą do pielęgnacji i nie starają się ukryć niedociągnięć podwójną warstwą podkładu Double Wear. Michelle jest orędowniczką stosowania mgiełek do twarzy (dzięki niej mam na biurku kilka produktów, którymi regularnie spryskuję się w ciągu dnia) i fanką masażerów do twarzy wszelkiej maści. A do tego, jak na redaktor naczelną w USA przystało, zwiedza świat, ma piękne biuro, wszystkie kosmetyki świata i najlepszych specjalistów na wyciągnięcie ręki. To konto traktuję jak inspirację. I przypomnienie, o czym marzę, gdy polska korporacyjna rzeczywistość zaczyna mi doskwierać.
@gelcream to konto prowadzone przez stylistkę (od razu wiadomo, dlaczego te zdjęcia są jak wyjęte z działu urody VOGUE) Yanę Shept, która od kilku lat mieszka w USA. Yana przez całą swoją karierę pracowała w wielkich wydawnictwach, z wspomnianym VOGUE na czele. Doskonale wie, że to, co pokazywane jest na stronach magazynu, niekoniecznie jest tym, co pokazywać chcą redaktorki. Powód? Kontrakty reklamowe. Dlatego, co do zasady, recenzje kosmetyków publikowanych na @gelcream są niezależne, czyli nieopłacone. W czasach, gdy prawie każde zdjęcie kosmetyków opatrzone jest (lub być powinno) hasztagiem #reklama, @gelcream to powiew świeżości. A czasem, źródło dramatów rodem z „Z kamerą wśród Kardashianów”. Zresztą, nazwisko amerykańskiego rodu nie pojawiło się tu przypadkiem. O koncie @gelcream usłyszałam po tym, jak nienajlepsza recenzja perfum KKW Body tak oburzyła Jen Atkin, przyjaciółkę Kim, że fryzjerka czuła się w obowiązku nawrzucać Shept w komentarzach. Drama była przednia. Ale niezadowolenie Shept – zupełnie uzasadnione.