Gwiazdka z nieba – lista prezentów, które kupiłybyśmy sobie same
Bycie dzieckiem, poza szeregiem minusów, miało kilka plusów. Jednym z nich była swoboda w wyrażaniu materialistycznych marzeń, na przykład w powszechnie akceptowanej formie listu do Świętego Mikołaja. Wymarzone prezenty lądowały czytelnie spisane na kartce papieru (koniecznie dużymi literami, żeby Mikołaj nie pomylił przypadkiem Playstation z plasteliną). Potem umieszczane były w „sekretnym” miejscu, którego nie dało się przeoczyć, a następnie pozostawało tylko cierpliwie czekać na wymarzony prezent. Co sprytniejsze dzieciaki, tak jak my, pisały listy nawet po tym, jak dowiedziały się prawdy o tym, że staruszek w czerwonym wdzianku, przybywający pod osłoną nocy by obdarować grzeczne dzieci, to chwyt marketingowy rodziców i bajkowa ściema. Opłacało się raz w roku przymknąć oko na te rozczarowujące pogłoski i kontynuować proceder zamawiania gwiazdkowych „niespodzianek”.
W dorosłym życiu nie jest już tak kolorowo. Pisanie listów do Świętego Mikołaja i rozrzucanie ich po domu mogłoby wyglądać co najmniej dziwnie, niemniej tęsknimy do tych czasów beztroskiego wyrażania prezentowych marzeń. A gdyby ktoś zastanawiał się, co marzy się po nocach kosmetycznym freakom, beauty maksymalistkom i osobom, których kosmetyczki przekraczają wagą niejednego „koksa” z siłowni, to poniżej przybywamy z cała listą.
Oto nasza redakcyjna „Gwiazdka z nieba – czyli lista prezentów, które kupiłybyśmy sobie same.” A kto wie, może jakiś mniej święty, ale za to bardziej prawdziwy „Mikołaj” je tutaj odnajdzie…
Ania Kordus
Marzę o tym urządzeniu od ponad roku. Zauważyłam je przypadkiem na Instagramie jakiejś polskiej top modelki. Pokazywała, jak stosuje go do walki z niedoskonałościami, opryszczką i drobnymi zmarszczkami. Wtedy uświadomiłam sobie, że to jest to samo urządzenie, którym kiedyś moja kosmetyczka skutecznie zatrzymała rozwój największego pryszcza, jaki kiedykolwiek zagościł na mym licu. Okazało się, że ja też mogę mieć tę magiczną różdżkę w domu!
Darsonval działa antybakteryjnie, przeciwgrzybicznie i wspomaga proces odnowy komórek. Co więcej, można go stosować, aby zapobiec wypadaniu włosów, w walce z przetłuszczającymi się włosami, a nawet łupieżem.
Bardzo ważne (!) urządzenia NIGDY NIE używamy na mokrą skórę!
Kiedy odkryłam, że oczyszczanie skóry przy mojej trądzikowej cerze jest kluczowe dla jej zdrowego wyglądu, dostałam totalnego bzika na tym punkcie. Gdybym miała być swoim Świętym Mikołajem, z pewnością sprawiłabym sobie silikonową szczoteczkę Foreo Luna 3.
Większa i bardziej miękka od swojej poprzedniczki, ma 16 poziomów intensywności i 8000 pulsacji na minutę. Brzmi to dla mnie tak ekscytująco, jak dla niektórych specyfikacja sportowego auta. Na dodatek ma własną aplikację na telefon i 4 funkcje masażu, a ładować wystarczy ją raz w roku.
Aga Brudny
Lista moich kosmetycznych marzeń długością przypomina Wielki Mur Chiński mimo, że dość często wykreślam z niej co nieco w akcie spontanicznego przypływu zdrowego rozsądku. Niestety wciąż nie wynaleziono suplementu uzupełniającego poziom owego „zdrowego rozsądku” do bezpiecznej dla mojego portfela normy dlatego istnieje kilka rzeczy, które wciąż z mojej wish-listy nie znikają. Ich ciągła obecność na waiting-list staje się coraz bardziej nieznośna, co oznacza, że pewnego dnia bez pardonu kupię je sobie w prezencie bez względu na wszystko. O ile łatwiej byłoby, gdyby jakiś Mikołaj/Gwiazdor/ Dziadek Mróz…albo inny aniołek mi je sprezentował (na co po cichu liczę, bo w tym roku byłam wyjątkowo grzeczna). Co znajduje się na mojej liście beauty marzeń?
Masażer do twarzy Joanny Czech, czyli absolutnej guru w dziedzinie pielęgnacji. Metalowy, designerski, minimalistyczny, po prostu piękny przyrząd do masażu twarzy z logo Joanny Czech potrafi zdziałać cuda. Wystarczy 7 minut masażu dziennie, by skóra twarzy była lepiej ukrwiona (a tym samym odżywiona), jędrniejsza i wygładzona. Owal twarzy utrzymany w idealnej pozycji, łuk brwiowy i policzki uniesione. Ach. Jako skincare-freak naprawdę o nim marzę.
Moim kolejnym gwiazdkowym marzeniem są kultowe perfumy Byredo. Co jakiś czas idąc ulicą Mokotowską wstępuję do perfumerii Galilu, żeby choć na chwilę zanurzyć się w niezwykle oryginalne zapachy-arcydzieła legendarnej marki Byredo. Wącham i wącham i nawąchać się nie mogę. Szczególnie w „nos” wpadły mi drzewno-owocowe Eleventh Hour i orientalne Black Saffron. To jest poezja nie perfumy. Przygarnęłabym.
Ada Grabowska
Na mojej liście kosmetycznych marzeń od jakiegoś czasu jest bronzer marki Tom Ford w odcieniu Terra. Produkt bardzo uniwersalny, z przepięknym satynowym wykończeniem, idealny do każdego rodzaju makijażu. Jest to jeden z tych kosmetyków, które chciałabym dostać, bo sama ciągle odwlekam jego zakup. Ciągle wygrywa zdrowy rozsądek i myśl, że przecież może wcale go nie potrzebuję. Jednak ta odrobina luksusu zamknięta w małym, eleganckim opakowaniu od zawsze mnie kusi. To w końcu trochę taki Birkin wśród kosmetyków.
Drugim moim kosmetycznym marzeniem jest krem do rąk marki Byredo o zapachu Gypsy Water. W okresie jesienno-zimowym moje dłonie mocniej się przesuszają, dlatego nawilżający krem, pełen mistycznych nut drzewnych z pewnością sprawiłby uśmiech na mojej twarzy. Ponadto uwielbiam minimalistyczny design. I dłonie by podziękowały.
Ania Sokołowska
Uniwersalnie piękna, czerwona pomadka o aksamitnym wykończeniu? Kiedy pierwszy raz zobaczyłam Velvet Ribbon od Lisy Eldridge, wiedziałam, że musi być moja! Zamknięta w luksusowym, złotym opakowaniu, o idealnym odcieniu czerwieni, w którym każdy będzie wyglądał zniewalająco (tutaj mam na myśli siebie oczywiście). Szlachetności dodaje jej jeszcze fakt, że struktura przypomina najprawdziwszy aksamit! Łatwo się w niej zakochać, trudno z nią rozstać. Zdecydowanie znajdzie się pod moją choinką w tym roku.
Zdrowa, jędrna i świetlista skóra. To spełnienie moich wszystkich marzeń! Gdyby oczywiście to było takie proste. Pokochałam jednak ostatnio masaż twarzy i zachwycona jego efektami, chciałabym iść o krok dalej. Pomocny będzie w tym NuFACE Mini Facial Toning Device. Dzięki emitowanym mikroprądom poprawia elastyczność skóry, zwalcza zmarszczki i przebarwienia, a to kolejny krok do pięknej skóry. Ponieważ jest niewielkich rozmiarów, będę mogła go zabierać ze sobą podczas podróży (jak już kiedyś one nadejdą).
Kama Vay
Od jakiegoś czasu czaję się na masażer do twarzy z The Body Shop, który poleciła mi koleżanka po fachu, makijażystka Ola Łęcka i myślę, że obdaruję nim nie tylko siebie, ale też moich najbliższych. Masaż twarzy z użyciem Twin Ball jest niezwykle relaksujący i poprawia kondycję skóry. Końcówka masażera jest metalowa, dzięki czemu świetnie działa na poranną opuchliznę oraz wpływa na lepsze wchłanianie się kosmetyków do pielęgnacji. Regularny masaż ujędrnia skórę oraz stymuluje drenaż limfatyczny, co sprawia, że twarz wygląda na zdrową, promienną i wypoczętą. Totalny must-have!
Krem, który prędzej czy później sprezentuję sama sobie to nowość od Ministerstwa Dobrego Mydła H2O Krem Hydromineralny. Jednym z moich ulubionych kremów wszechczasów do twarzy jest siostrzana Konfitura Róża Malina od Ministerstwa Dobrego Mydła, dlatego gdy tylko ujrzałam zapowiedź o najnowszym ultra nawilżającym i lekkim kremie zapakowanym w piękną szklaną buteleczkę, przepadłam! Dodatkowo po zapoznaniu się z opisem na stronie, że jest to krem, z którym polubi się skóra wrażliwa i jest on idealny pod makijaż, stwierdzam, że może to być godna konkurencja dla mojego dotychczasowego ulubieńca.
Aga Wilk
Masaż twarzy w każdej postaci i przy użyciu każdego możliwego kamienia, masażera czy rollera to coś, co jest moim codziennym must do i chwilą dla siebie. Narzędzi przyjemności mam sporo, ale jednocześnie jakby nigdy za wiele. Ciągle brakuje mi takiego, które stymulowałoby i pobudzało mięśnie i skórę twarzy przy użyciu mikroprądów i wibracji. Mam tu na myśli jeden konkretny i nie byle jaki masażer. Kochany Święty Mikołaju, gdybyś się zastanawiał… Pure Lift Face od Face Gym to jest to, o czym marzę od dłuuugiego czasu. A Wy, jeśli jeszcze nie znacie profilu Face Gym na Instagramie – czas to zmienić! Kopalnia wiedzy i inspiracji w kategorii self care!
Drugą rzeczą, która chciałabym, by trafiła kiedyś w moje ręce jest lampa-maska DRx SpectraLite™ FaceWare Pro ze zmiennymi rodzajami światła LED od Dr. Dennis Gross Skincare. Terapia światłem jest mi dobrze znana, bo korzystam z takiej terapii u swojej kosmetolog. Regularnie chodzę na naświetlania, które wyciszają rumień i łagodzą objawy trądziku różowatego. Byłoby fantastycznie móc mieć taki profesjonalny sprzęt w domu i móc naświetlać skórę jeszcze bardziej regularnie. Lampa Dr. Dennis Gross Skincare to mercedes w swojej kategorii. Niestety za popularnością i jakością w parze idzie także dość wysoka cena. Ale w końcu od czego są marzenia?