Jak miliony monet, ale nie za miliony
Kiedy patrzę na kosmetyki profesjonalnych makijażystek (a mam kilka koleżanek w tym fachu), to jestem pewna, że ich kuferki zawierają równowartość dwupokojowego mieszkania na Mokotowie. Nie wiem jak wy, ale ja tylko czasem „szarpnę” się na tusz do rzęs za 150 zł. Zazwyczaj interesują mnie odpowiedniki drogich kremów i innych kosmetyków. Poniżej znajdziesz mój subiektywny przegląd hitów, dzięki którym będziesz wyglądać jak miliony monet, ale nie wydasz więcej niż kilkadziesiąt złotych.
Jeśli chcesz oszczędzić na produktach do makijażu, trzeba kupować nie tylko tanio, ale i mądrze. Odpowiedniki drogich kremów powinny być wydajne i dobrej jakości mimo niskiej ceny. Warto więc polować na promocje, ponieważ niektóre kosmetyki regularnie są sprzedawane w bardzo okazyjnych cenach. Po co przepłacać?
Krem AA Diamond Glow Multi Use Creamy Highlighter
Mocno rozświetlający krem polskiej firmy, który z powodzeniem stanowi tańszy zamiennik ikonicznego już Glamglow (180 zł/50 ml). Można go używać bezpośrednio pod makijaż lub zamiast podkładu – wtedy jednak przyda się dobry puder. Jeśli wolisz subtelny blask, krem możesz zastosować punktowo do miejscowego rozświetlenia, np. kości policzkowych, obojczyków lub ramion. Polski odpowiednik drogiego kremu zawiera ekstrakt z żurawiny, witaminę C i betainę. Perłowa masa wygładza optycznie skórę i nadaje intensywnego blasku. Dzięki niemu wyglądam jakbym spała 3 godziny dłużej niż w rzeczywistości, a takie efekty oceniam jako bezcenne!
Krem BB Animal Skin 79
Jeśli nie lubisz ciężkich podkładów, a jednocześnie zależy Ci na kosmetyku, który faktycznie wyrówna Twoją skórę – koniecznie sprawdź krem BB koreańskiej marki Skin79. Szczególnie polecam serie Animal i Beblesh. Jeśli nie wiesz jaki wariant wybrać, na stronie producenta zamów próbki (2,50 zł) lub mini wersję (która na promocji kosztuje nawet 9,90 zł). Tańsze zamienniki kosmetyków są więc dostępne na wyciągnięcie ręki.
W zależności od potrzeb Twojej skóry możesz zdecydować się na krem mocno rozjaśniający, wygładzający, łagodzący lub nawilżający. Wszystkie te odpowiedniki drogich kremów zawierają wysoką ochronę przeciwsłoneczną (minimum 30 SPF). Mimo wielu wariantów, osoby z ciemną karnacją raczej nie znajdą odcienia dla siebie. Paleta kolorystyczna dostosowana jest wyłącznie do jasnej cery.
Ważne: przy zakupie kremów BB Skin79 przyda się spryt i cierpliwość, tzn. nigdy nie kupujemy ich w regularnej cenie. Zarówno w drogeriach, jak i w sklepie internetowym dystrybutora często są objęte gigantycznymi promocjami, dlatego lepiej chwilę poczekać i skorzystać z 40-60% rabatu. Jestem wierną użytkowniczką od ponad 2 lat i nigdy nie zapłaciłam za pełnowymiarowe opakowanie więcej niż 30 zł w przypadku serii Animal i 60 zł w przypadku serii Beblesh.
Podkład Revlon Colorstay
Twoja cera musi zawsze wyglądać perfekcyjnie i to najlepiej przez wiele godzin? Mocno kryjący podkład Revlon Colorstay to idealny zamiennik drogich kosmetyków, który nie zrujnuje Twojego portfela. Występuje w dwóch wariantach przystosowanych do skóry suchej i tłustej/normalnej. Świetnie się rozprowadza i nadaje skórze nieskazitelny wygląd. Jest dostępny w wielu odcieniach, więc z pewnością dobierzesz coś dla siebie. Wytrzyma w nienaruszonym stanie bardzo długi czas. Moim zdaniem nie ma lepszego podkładu do zadań specjalnych i to niezależnie od budżetu, jakim dysponujemy.
Tu, podobnie jak w przypadku kremów BB, warto zapolować na promocję, ponieważ podkład Revlon Colorstay z łatwością dostaniesz w promocji już za 25-30 zł. Ostrzegam jednak przed zakupami online z niesprawdzonych źródeł, ponieważ możesz trafić na podróbkę.
Puder ryżowy Ecocera
Długo nie mogłam znaleźć idealnego pudru. Zależało mi na tym, aby był matujący, transparentny i stanowił tani odpowiednik drogich kosmetyków. Zapytałam na moim Instastory koleżanek, czy nie mogłyby czegoś polecić. Ku mojemu zaskoczeniu jednogłośnie wygrał polski produkt – puder ryżowy od firmy Ecocera, o którym wcześniej nigdy nawet nie słyszałam. Trzy opakowania później… sama polecam produkt dalej.
Jest idealny dla mojej cery (tłustej ze skłonnością do wyprysków). Ma właściwości łagodzące, nie zawiera talku, parabenów i jest wegański. Sprawdzi się też przy „bakingu”. Dobrze matuje i jest bardzo wydajny. Ma tylko dwa minusy. Jeśli użyjecie go za dużo, pobieli Waszą skórę. Potrafi też podkreślać suche skórki, z którymi zmagamy się często niezależnie od typu skóry. Ostatnio zaczęłam go jednak nakładać gąbeczką do podkładu, zamiast jak do tej pory pędzlem kabuki – i dzięki temu udaje mi się uzyskać naprawdę naturalny i długotrwały efekt. Polecam.
Bronzer Bourjois Delice De Poudre Duo
To jest zamiennik, który dawno, dawno temu poleciła mi moja przyjaciółka. Pudełko wygląda jak opakowanie czekolady, a produkt ma obłędny, słodki, nic nieprzypominający zapach. Producent twierdzi, że to aromat czekolady – nie sądzę. Regularna cena (ok. 70 zł) może wzbudzać poważne wątpliwości: czemu znalazł się w artykule o tanich, ale rewelacyjnych kosmetykach? Po pierwsze – minimum kilka razy w roku znajdziecie go na promocjach w największych sieciach drogeryjnych – jestem mu wierna od prawie dekady, a nigdy nie zapłaciłam za niego więcej niż 45 zł. Po drugie – jest to najbardziej wydajny odpowiednik drogich kosmetyków, jaki znam.
Bronzer Bourjois sprawdza do konturowania twarzy i świetnie się blenduje. Możemy same regulować jego intensywność poprzez „dokładanie” produktu. Ponoć występuje w dwóch odcieniach, ale odkryłam to, dopiero pisząc ten artykuł… i od ponad roku mimo bardzo jasnej karnacji używam z powodzeniem ciemniejszej wersji (nr 52). Dodatkową zaletą, przy tak wydajnym produkcie, jest kartonowe, właściwie niezniszczalne, opakowanie, które dzielnie będzie Wam towarzyszyć przez kolejne lata używania produktu.
Róż do policzków Bourjois Pastel Joues
Róż do policzków, podobnie jak bronzer tej samej firmy, znalazł się w zestawieniu ze względu na wysoką jakość oraz wyjątkową wydajność. Tańszy zamiennik drogich kosmetyków do makijażu jest poddawany specjalnemu procesowy wypiekania, przez co nie kruszy się i wystarcza na bardzo długo.
Myślę, że tego produktu nie trzeba nawet nikomu przedstawiać. Można śmiało powiedzieć, że ma już status kultowego. Jego historia ma ponad 150 lat i jest to sztandarowy produkt marki Bourjois. Pamiętam, jak tego różu używała moja mama, kiedy byłam mała. Przywiozła go sobie z pierwszych zagranicznych wakacji po 1989 roku. Towarzyszył jej potem przez lata. Bo ten produkt naprawdę ciężko wykończyć.
Mamy do wyboru wiele kolorów, także bez problemu dostosujesz róż do swojej karnacji i efektu, jaki chcesz uzyskać. Opakowanie z lusterkiem zamykane na magnes jest bardzo dobrej jakości i przetrwa wiele wzlotów i, co się zdarza każdemu, upadków.
Rozświetlacz I Heart Revolution Blushing Hearts
Jeśli chcemy kupić tańsze, ale dobre zamienniki kosmetyków, naszym najlepszym przyjacielem powinno być hasło w y p i e k a n i e (i nie mam tu na myśli popularnego ostatnio „bakingu”). Tak samo jak opisane wyżej róże Bourjois, rozświetlacze I Heart Blushing Hearts poddawane są procesowi wypiekania, który zapewnia niezwykłą wydajność produktu.
Jest to trwały i łatwy w aplikacji odpowiednik drogich kosmetyków. Nie zostawia plam, za to w naszej kosmetyczne zostanie (w zależności od użytkowania) minimum rok. Dodatkowo jest to produkt wegański. Używam go od lat i jestem obecnie w trakcie trzeciego opakowania. Stosuję go nie tylko do podkreślania kości policzkowych i czubka nosa, ale także jako delikatne cienie do powiek na co dzień.
Możemy wybierać spośród wielu kolorów i wariantów. Moja ulubiona wersja to Peachy Pink Kisses, która w tekturowym opakowaniu skrywa trzy brzoskwiniowe odcienie. Ostrzegam za to przed zakupem tęczowej wersji Unicorns Hearts, którą nabyłam pod wpływem impulsu i marzenia o byciu jednorożcem. Przez bardzo zimny zielono-niebieski odcień rozświetlacza na skórze, wyglądałam jak Blaszany Drwal z Czarnoksiężnika z Krainy Oz.
Mam taką teorię, że wybitne tusze zaczynają powyżej 100 zł. Dlatego czasem zrobię sobie tę przyjemność i zrujnuję się na They’re Real! Benefitu (149 zł) lub Hypnose Lancome (150 zł). Jednak zużywam je w niewiele ponad miesiąc i nie czułabym się najlepiej, wydając 1 800 zł rocznie na tusze do rzęs. Dlatego odkryłam godnego, bardzo niskobudżetowego następcę, dzięki któremu rocznie wydaję mniej niż na JEDEN produkt marki premium!
Tusz do rzęs Eveline Extension Volume 4D False Definition Long & Curl Mascara
Mam taką teorię, że wybitne tusze zaczynają powyżej 100 zł. Dlatego czasem zrobię sobie tę przyjemność i zrujnuję się na They’re Real! Benefitu (149 zł) lub Hypnose Lancome (150 zł). Jednak zużywam je w niewiele ponad miesiąc i nie czułabym się najlepiej, wydając 1 800 zł rocznie na tusze do rzęs. Dlatego odkryłam godnego, bardzo niskobudżetowego następcę, dzięki któremu rocznie wydaję mniej niż na JEDEN produkt marki premium!
Tusz polskiej marki Eveline kosztuje w regularnej cenie około 14 zł, a więc zdecydowanie należy do grona tanich zamienników kosmetyków premium. Jakby tego było mało, w popularnych sieciach drogeryjnych bardzo często można go dostać na promocji nawet za 8 złotych. Ma elastyczną szczoteczkę, która dobrze rozczesuje rzęsy. Wyraźnie je wydłuża i podkreśla. Jakbym miała się złośliwie czepiać tego produktu, to mógłby trochę bardziej pogrubiać. Jednak przy TAKIEJ cenie śmiało mogę stwierdzić, że jak dla mnie ten zamiennik nie ma żadnych wad.
Mydło do brwi Lash Brow
Od zeszłego sezonu nasze brwi nie tylko powinny być pięknie podkreślone, ale także perfekcyjnie wyczesane. Mydełka do brwi, które początkowo polecały profesjonalistki, kosztowały po kilkaset złotych. Na szczęście moja koleżanka, makijażystka Aga Wilk – współzałożycielka The Beauty Runway – uratowała mnie przed tym bezsensowym wydatkiem i poleciła Lash Brow. Jest to bezbarwny wosko-żel w metalowym zakręcanym pudełku, a zarazem odpowiednik drogich mydełek.
Jedyne 39 złotych za opakowanie takiego produktu znowu może nie wydawać jakąś super okazją, ale zapewniam, że to jednorazowa inwestycja! Używam go już drugi miesiąc i mam wrażenie, że w ogóle go nie ubyło. Już mikroskopijna ilość tego produktu dyscyplinuje brwi na cały dzień. Także prędzej zmienią się trendy w makijażu i znowu będziemy chodzić z wyskubanymi mikrobrewkami, niż skończy się Wam to mydełko.
Paletka do brwi Kobo Proffessional Eyebrow Stylist Set
Jako naturalna blondynka często powtarzam, że maluję się po to, by ludzie wiedzieli, gdzie mam oczy. Bez podkreślenia henną (z tego miejsca pozdrawiam wspaniały warszawski salon Lico) ciężko zauważyć, że coś oddziela moją powiekę od czoła.
Często eksperymentuję z produktami do brwi, ale zawsze wracam do paletki KOBO, która zapewnia naturalny efekt. W zestawie znajdziemy 3 cienie – rozjaśniający pod łuk brwiowy (który oczywiście unicestwiłam jako pierwszy) oraz dwa kolory cieni do brwi. W opakowaniu znajdziemy też aplikator oraz lusterko.
Jeden z cieni jest ciemnobrązowy, za to drugi jest jaśniejszy i ma zimno-szary odcień, dzięki czemu możemy odpowiednio miksować kolory w zależności od naszych potrzeb. Produkt jest wydajny, trwały i jest tanim zamiennikiem drogich kosmetyków. Dla mnie nie ma wad.
Pomadka do ust Paese Silky Matt
Pierwszą szminkę Silky Matt dostałam od przyjaciółki, która jest wielką fanką jakościowych produktów tworzonych przez polskie marki. To właśnie dzięki niej odkryłam firmę Paese, a moja kosmetyczka szybko powiększyła się o dwa kolejne odcienie z tej samej serii.
Szminka uwiodła mnie satynowym wykończeniem i trwałością bez efektu ściągnięcia ust. Owszem znam trwalsze pomadki, ale wszystkie wysuszają usta. Silky Matt po odciśnięciu na chusteczce sprawia, że usta wyglądają perfekcyjnie. Nie kleją się, a kolor niemalże stapia się z moją karnacją – dają wyraźny, ale jednocześnie naturalny efekt. Możecie wybierać spośród 20 świetnie napigmentowanych odcieni.
Mgiełka Bielenda Make-up Academie, Magic Water Pink Baby Doll Skin
Co najbardziej lubię w makijażu? Efekt wypoczętej i świetlistej skóry. Z pomocą przychodzi kolejna polska marka w naszym zestawieniu: Bielenda – firma pełna tanich odpowiedników drogich kosmetyków. Ich mgiełkę 3 w 1 można używać zarówno pod, jak i na makijaż, a także jako produkt nawilżający (chociaż w tym ostatnim obszarze skuteczność oceniam dość wątpliwie). Sprawdza się nie tylko do twarzy, ale również na ciało i włosy.
Mgiełkę najbardziej lubię stosować na koniec makijażu, dzięki temu kosmetyki, które nałożyłam wcześniej „spajają się” ze sobą, a skóra jest mocno rozświetlona. Nie ma ona właściwości utrwalających, ale dzięki różowym drobinkom pomaga uzyskać znany z trendów koreańskich tzw. efekt baby doll skin.
Dostępne są także opcje: NUDE – dla wykończenia zgodnie z innym azjatyckim trendem „glass skin” oraz GOLD – „glam bronze” dla podkreślenia opalenizny.
Nie trzeba wydawać milionów, by wyglądać jak milion dolarów. Zachęcam do poszukiwania swoich niskobudżetowych ulubieńców, szczególnie wśród polskich marek. Jeśli znacie tańsze zamienniki drogich kosmetyków – podzielcie się swoimi faworytami w komentarzach poniżej! Może dołączą do naszych kosmetyczek na stałe!