Kiedy skóra mówi dość – alergie kosmetyczne
Przyrzekaliście sobie miłość do grobowej deski, a wasz związek kwitł w najlepsze. Do momentu, kiedy ukochany kosmetyk postanowił zadrwić z tego płomiennego uczucia. Podrażniona skóra, zaczerwienienie i nieskończona ilość krostek staje się dowodem na to, że to definitywny koniec i nie ma już odwrotu.
Alergie kosmetyczne mogą zdarzyć się w najmniej oczekiwanym momencie, jednak zawsze wiążą się z nieprzyjemnymi konsekwencjami. Skąd tak naprawdę się biorą i czy można im jakoś zaradzić? Których składników najlepiej się wystrzegać? Wszystkie wątpliwości rozwieje Łucja Pijarczyk – kosmetolożka, projektantka i twórczyni produktów kosmetycznych na każdym etapie produkcji. Nikt tak jak ona nie zna kosmetyków od podszewki.
Ratunku! Skąd się to wszystko bierze?
Myślicie, że temat alergii was nie dotyczy? Okazuje się jednak, że obecnie zauważa się jej wzmożoną zachorowalność oraz powszechnie uznaje się za chorobę cywilizacyjną. Oznacza to, że każdy z nas jest potencjalnie narażony na występowanie alergii.
Wszystko zaczyna się od skóry. To ona tworzy barierę przed czynnikami zewnętrznymi. W momencie kontaktu z alergenem, odzywa się system immunologiczny i tym samym powstaje podrażnienie skóry. Co ciekawe, może ono wystąpić po kilku minutach, godzinach, a nawet dniach. Morał z tego taki, że rozpoczynając stosowanie nowego kosmetyku, warto obserwować skórę przez dłuższy czas, aby mieć pewność, że jest z niego zadowolona.
Im bardziej zagłębiam się w temat, tym bardziej nie daje mi spokoju jedna kwestia: skąd się biorą te wszystkie alergie? Czy nikt nie nadzoruje procesu powstawania kosmetyków? Z pomocą przychodzi Łucja, która stawia sprawę jasno:
„Kosmetyki podlegają indywidualnej i rygorystycznej ocenie bezpieczeństwa. Częścią tej oceny są badania dermatologiczne gotowego kosmetyku, czyli tzw. testy zgodności lub tolerancji. Ich celem jest wykrycie potencjalnych właściwości drażniących lub uczulających. Jednak reakcje alergiczne, a także występowanie podrażnień są bardzo osobiste i zależą między innymi od stanu skóry, szczególnie w przypadku skóry wrażliwej”.
Pomimo przeprowadzonych badań nad danym kosmetykiem, kwestia alergii pozostaje uzależniona od naszego organizmu. Jednym może zaszkodzić, innym nie zrobi absolutnie nic złego. C’est la vie!
Boli, szczypie, swędzi
Problemy ze skórą po zastosowaniu kosmetyku nie zawsze muszą oznaczać alergię. Czasem po prostu to kwestia podrażnienia.
„Występuje szybko po aplikacji kosmetyku w miejscu, gdzie kosmetyk został zaaplikowany i ustępuje wkrótce po usunięciu produktu ze skóry”.
Sprawa zaczyna być bardziej poważna, kiedy do gry wkracza alergia. Dotyka ona nie tylko te miejsca, na które nałożyliśmy produkt, ale może pojawić się na dowolnej części ciała. Zazwyczaj obserwuje się ją po jednej dobie lub 48 godzinach i nie ustępuje nawet po usunięciu produktu.
Kiedy powinniśmy zaniepokoić się stanem naszej cery i zacząć podejrzewać ją o alergię? Pojawia się zaczerwienienie, uporczywy świąd, suchość i napięcie, a do tego łuszczenie się skóry, pieczenie, a nawet obrzęk. Na uczulenie narażone są także oczy, które najczęściej zaczynają swędzieć, puchnąć, boleć, skóra wokół nich staje się sucha i zaczyna się łuszczyć, a spojówki robią się czerwone.
Sprawy mogą pójść o krok dalej, a my stać się ofiarami ostrej postaci wyprysku kontaktowego. Zaobserwować można grudki wysiękowe, obrzęk, a bardzo często także pęcherze i sączące się zmiany. To jednak nie wszystko. Łucja wcale nie pociesza, ponieważ alergia może przejść na jeszcze wyższy poziom:
„Konsekwencją ostrej fazy wyprysku mogą być zaburzenia granicy oddzielającej naskórek chory od niezmienionego chorobowo oraz rozszerzanie powierzchni ognisk zapalnych poza obszar pierwotnego działania bodźca”.
Nie brzmi to optymistycznie, a jeszcze gorzej, kiedy ten stan rzeczy przeradza się w fazę przewlekłą. Dzieje się tak, kiedy nieustannie mamy do czynienia z alergenem.
„Może dochodzić do nadwrażliwości nie tylko na poszczególną substancję, ale również inne drażniące składniki preparatów oraz związki o podobnej budowie”.
Zlekceważenie problemu i wystawianie skóry na wpływ składników, wywołujących u niej alergie, może spowodować, że problem rozszerzy się i wkrótce uczulać nas będzie więcej preparatów niż tego byśmy chcieli.
Skąd w takim razie mamy wiedzieć, która substancja nie polubiła się z naszą skórą? Oczywiście można sprawdzić to metodą prób i błędów, stopniowo eliminując poszczególne składniki z naszej pielęgnacji. Można również odwiedzić dermatologa, aby skonsultować swoją sytuację. Tym o najbardziej wrażliwej cerze Łucja radzi wykonywać testy, zanim nałoży się kosmetyk na twarz:
„Zaleca się przeprowadzenie testu na zgięciu łokcia przed stosowaniem kosmetyku w celu sprawdzenia, czy nie będzie powodował reakcji podrażnieniowych czy alergicznych”.
Można także przeprowadzić specjalistyczne płatkowe testy naskórkowe, które będą w stanie potwierdzić lub wykluczyć alergię na część składników.
Czarna lista winowajców
Jak już wcześniej wspomniałam, alergie kosmetyczne są kwestią niezwykle indywidualną. Łucja jednak wymienia całą listę składników, które najlepiej omijać szerokim łukiem. Pośród nich znajdziecie przede wszystkim: substancje zapachowe, sztuczne barwniki i konserwanty. Jednak to nie wszystko. Alergię powodować mogą także inne składniki, w tym te pochodzenia naturalnego. Roślinne ekstrakty bogate w składniki aktywne mogą doprowadzić do wystąpienia nadwrażliwości. Poza tym warto także uważać na:
- alkohol etylowy
- kwasy owocowe
- olej parafinowy
- mleczko pszczele i propolis
- olejki eteryczne
- siarkę
- fenol
- lanolinę
- olej wazelinowy
Cały czas rozprawiamy o kosmetykach pielęgnacyjnych, jednak te kolorowe wcale nie są mniej alergenne. Najczęściej uczulają produkty, które stosujemy w okolicy oczu, czyli: mascary, cienie do powiek, eyelinery, kredki, klej do rzęs, a nawet płyn micelarny, którym zmywamy makijaż. Na które składniki powinniśmy uważać? Łucja wymienia kilka:
- substancje zapachowe
- wosk karnauba, który możemy znaleźć w mascarach
- szelak, eucerynę, kalafonię
- alkohol lanolinowy lub lanolinę
Do tej grupy substancji warto dodać także pigmenty i barwniki. Z zasady przyjmuje się, że każdy z nich może posiadać w swoim składzie metale ciężkie. Stąd też biorą się cienie do powiek, które podrażniają i powodują alergie oczu. Poza tym bazą ich produkcji jest tzw. lepiszcze. To emolient, który scala cienie i powoduje, że się nie kruszą. Nie ma w tym nic złego, jednak może się zdarzyć, że używa się do nich olejów naturalnych i ekstraktów olejowo-rozpuszczalnych, które mogą powodować alergie.
Natura kontra chemia – odwieczna walka tytanów
Rynek kosmetyczny przeżywa swój rozkwit, a produkty naturalne cieszą się niegasnącym zainteresowaniem. Nic nie zwiastuje zmian w tym temacie. Producenci chwalą się, ile procent składników w środku opakowań jest pochodzenia naturalnego, a innych rozpiera duma, że surowce użyte do produkcji kosmetyków są nieprzetworzone. Jak się to ma do potencjalnych alergii? Czy mamy się czego obawiać?
Wiele osób wybiera kosmetyki naturalne ze względu na ich lepszą tolerancję:
„Oczywiście, możemy mieć pewność, że będą one łagodniejsze dla skóry od kosmetyku zawierającego agresywne detergenty, czy wysuszający skórę alkohol”.
Jeśli jednak nasza cera jest wyjątkowo wrażliwa, a do tego nie lubi się z niektórymi substancjami, zaczynamy mieć problem.
Kosmetyki naturalne mogą zawierać składniki pochodzenia roślinnego, które uznaje się za potencjalne alergeny. Zalicza się do nich: nagietek, rumianek, aloes, arnikę, ostropest plamisty, krwawnik i dziurawiec. Winowajcami mogą stać się również olejki eteryczne, szczególnie: cynamonowy, lawendowy, miętowy, eukaliptusowy, cytrynowy, grejpfrutowy, jaśminowy, różany, pomarańczowy, z drzewa herbacianego, geraniowy, mandarynkowy. To samo tyczy się substancji naturalnych pochodzenia odzwierzęcego: lanolina, propolis, miód, mleczko pszczele.
Czy w takim razie powinniśmy demonizować substancje pochodzenia chemicznego, skoro nawet Matka Natura nie zawsze jest dla nas łaskawa? Okazuje się, że należy im się kredyt zaufania:
„Wiele substancji chemicznych tj. jak kwasy czy składniki aktywne produktów odpowiadają za skuteczne działanie preparatu, w gabinetach kosmetycznych większość procedur jest opartych właśnie na takich składnikach, gdyż najistotniejszą ich cechą jest skuteczność działania”.
Substancje wytwarzane w fabrykach (np. skwalan, emolienty lub witamina C) różnią się swoją budową i to od niej zależy, czy są bezpieczne dla skóry, a także jak długo oraz w jaki sposób mają z nią kontakt (smarujemy czy spłukujemy).
Jak to w życiu bywa, prawda leży gdzieś pośrodku. Nierafinowane substancje naturalne mogą równie mocno uczulić co te chemiczne, a czasem te wytwarzane w fabrykach mogą zaskoczyć swoim działaniem i łagodnością.
PEG i SLS – kilka liter, które powodują strach
Przyjęło się, że substancje te postrzega się jako niebezpieczne i nie powinno się używać kosmetyków z ich zawartością. Czy tak naprawdę wiemy coś więcej? Postanowiłam spytać Łucję, o co tak naprawdę z nimi chodzi i w jaki sposób wpływają na skórę.
Na sam początek PEG-i, czyli chemiczne substancje ropopochodne. Używa się ich jako emulgatorów, rozpuszczalników i substancji myjących. Czy są niebezpieczne? Łucja zaznacza, że wchłaniają się przez organizm w zaledwie 5%. Z zasady przyjmuje się, że PEG-i są substancją bezpieczną, a o ich rakotwórczych właściwościach świadczyłyby raczej możliwe zanieczyszczenia. Nie zmienia to faktu, że z zasady potrafią uwrażliwić skórę na drażniące substancje zawarte w kosmetykach.
Co z SLS-ami? Możemy je znaleźć w ogromnej ilości kosmetyków, np. szamponach i żelach pod prysznic. Działają drażniąco na skórę jedynie wtedy, gdy użyje się ich w wysokim stężeniu, długotrwałym kontakcie ze skórą i jako pojedyncza substancja. W momencie, kiedy są one jedynie dodatkiem w składzie produktu, nie wykazują działania drażniącego. Najłatwiej przedstawi to fakt, że SLS nie będzie powodować alergii, ponieważ nie ma zdolności przenikania przez naskórek.
Dla własnego spokoju ducha, możemy wyeliminować te składniki z naszych kosmetyków, jednak okazuje się, że ich niewielkie ilości i stężenia nie powodują uczuleń i są bezpieczne.
Alergie kosmetyczne to temat rzeka, jednak niezwykle ważny, ponieważ chodzi o zdrowie naszej skóry. Obserwacja cery przy stosowaniu nowego kremu to podstawa, tym bardziej, że uczulenie może wystąpić dopiero po jakimś czasie. Jednak nie taki diabeł straszny. Z nową wiedzą łatwiej wam będzie poruszać się w kosmetycznym świecie i świadomie wybierać produkty, które pokocha wasza skóra.