Podwójne oczyszczanie skóry – czy to naprawdę działa?
Pamiętacie „koreańską gorączkę”? Tak określam czas, kiedy nie tak dawno sklepy zostały zalane azjatyckimi kosmetykami w uroczych opakowaniach, a większość moich znajomych regularnie udostępniała selfie z maskami w płachcie. Temat był na językach wszystkich! Wtedy właśnie pierwszy raz usłyszałam o podwójnym oczyszczaniu cery.
Zasada jest dość prosta: skórę najpierw oczyszcza się kosmetykiem na bazie olejku, a następnie myje delikatnym preparatem na bazie wody. Jako właścicielka tłustej, problematycznej skóry, podeszłam do tematu z dość dużą podejrzliwością. Co dobrego przyniesie mi dodatkowe nakładanie tłuszczu na moją skórę? Jak ja to wszystko później zmyję? I najważniejsze: czy to w ogóle działa?
Pytań i wątpliwości miałam mnóstwo, postanowiłam jednak dać się ponieść tej modzie i na własnej skórze poczuć się jak Koreanka. Wyposażona w niezbędne produkty i dużą dozę samozaparcia, postanowiłam wkroczyć w świat wielkich niewiadomych.
Etap pierwszy: olejek
Początki były najbardziej przerażające. Po wieczornym oczyszczaniu cery olejkiem, każdego poranka obawiałam się, że będę niemiło rozczarowana tym, co zobaczę w lustrze. Jednak obawy szybko ustąpiły miejsca ekscytacji – moja cera z olejkiem bardzo się polubiła. Dużo większym wyzwaniem okazała się jednak walka ze starymi przyzwyczajeniami. Ta metoda wymaga nie tylko odrobiny więcej czasu, ale i systematyczności. Nie było tu mowy o drodze na skróty, więc przez kolejny tydzień walka trwała.
Procedura jest dość prosta: Najpierw nabrać odrobinę olejku i rozprowadzić go na twarzy. Następnie kolistymi ruchami zacząć masować skórę. Nie spieszyć się. Kontynuować do momentu, kiedy makijaż i wszystkie zanieczyszczenia się rozpuszczą. Zmyć twarz letnią wodą.
Okazało się, że produktów do tego celu jest całe mnóstwo i można wybierać je pod względem konsystencji, składu i dopasowania do naszego typu cery.
Gentle Black Deep Cleansing Oil, Klairs
Mój pierwszy, koreański olejek do podwójnego oczyszczania twarzy. Chyba dlatego darzę go takim sentymentem. W jego składzie można znaleźć olej z czarnej fasoli, sezamu i porzeczki. To prawdziwa bomba antyoksydantów i minerałów. Delikatny, ale jednocześnie bezwzględny przy usuwaniu zanieczyszczeń. Idealny dla każdego rodzaju skóry, nawet tłustej i mieszanej.
Take The Day Off Cleansing Balm, Clinique
Produkt do oczyszczania w formie balsamu do twarzy. Po nałożeniu na skórę, zmienia swoją konsystencję na olejek. Po zmyciu nie pozostawia tłustej warstwy, a jego bezzapachowa formuła jest gwarancją bezpiecznego użytkowania nawet dla największych alergików.
PreCleanse Balm, Dermalogica
Zmyje wszystko i zrobi to niezwykle delikatnie w oprawie zapachu lawendy, trawy cytrynowej i grejpfruta. Jego specjalny skład wzmacnia barierę ochronną skóry. Idealny wybór dla osób o skórze suchej lub normalnej. Dodatkowo do preparatu załączona jest silikonowa rękawica, którą wykonać można masaż i tym samym pozbyć się martwego naskórka.
Tea Totaler, Lush
Ta marka kosmetyczna słynie z naturalnych kosmetyków, o znakomitym składzie, pięknym zapachu i zabawnych nazwach. Pierwszy raz spotkałam się z nimi w Londynie, a zakupiłam jakiś czas później w Pradze. Zakochałam się za to od pierwszego użycia. Tutaj olejek jest w formie kostki, która topi się pod wpływem ciepła ciała. Można rozpuszczać ją w dłoniach lub też bezpośrednio pocierając nią twarz. Następnie przechodzi się do delikatnego masażu. Rozmaryn, szałwia i olejek z drzewa herbacianego są cudownym dodatkiem aromaterapeutycznym, a poza tym działają antyseptycznie. Produkt ze skóry trzeba zmyć przy pomocy mokrej szmatki lub (co robię sama) rękawicą Glov. Idealny dla cery tłustej i mieszanej, skłonnej do wyprysków.
Lush ma w swojej ofercie całą gamę kostek na bazie olejków, więc każdy znajdzie coś odpowiedniego dla swojej cery.
Squalane Cleanser, The Ordinary
Emulsja, która w kontakcie ze skórą zmienia się w olejek, idealnie zadba o oczyszczanie nawet najbardziej wymagającej skóry, w tym naczyniowej i dojrzałej (o cerze naczynkowej i jak o nią dbać dowiecie się TU). Zawarty w niej skwalan, jest substancją bardzo bliską naszej naturalnej barierze lipidowej, dzięki czemu jest niezwykle przyjazny dla skóry. Formuła jest niekomedogenna i ultradelikatna.
Etap drugi: mycie
Ten etap zna każdy, więc obawy zostały szybko zastąpione ogromną ekscytacją. Żel do twarzy towarzyszy większości z nas przy myciu, dlatego też postanowiłam do swojego arsenału wprowadzić nowe, ciekawe produkty, o bardziej przemyślanym składzie.
Mycie cery kosmetykiem na bazie wody ma za zadanie usunąć resztki olejku i wszelkich zanieczyszczeń, z którymi nie poradził sobie pierwszy etap. Mnie dodatkowo dawał poczucie bezpieczeństwa, ponieważ był procedurą mi znaną i lubianą. Gama produktów pozwala na to, aby każdy znalazł coś dla siebie.
Green Tea Real Fresh Foam Cleanser, Neogen
W tej piance zakochałam się od pierwszego użycia! Opakowanie pełne jest składników pielęgnujących i kojących skórę, a na jego dnie znaleźć można liście zielonej herbaty. To ona gra tutaj główną rolę, dostarczając antyoksydantów i łagodząc cerę. Pianka jest równie silna w swoim działaniu, co delikatna, dlatego będzie idealnym wyborem dla każdej skóry.
Pore Gentle Black Sugar Charcoal Soap, Klairs
Mydło do twarzy? Kiedy jest pełne aktywnych składników i tak rewelacyjnie sprawdza się dla tłustej cery, to jak najbardziej! Olejek sosnowy odpowiada za tonizowanie skóry, pył wulkaniczny i czarny cukier dbają o jej detoks i złuszczanie, a kwas glikolowy – promienny wygląd. To świetna alternatywa dla standardowego żelu do oczyszczania twarzy.
EM Emulsja Micelarna, Cetaphil
Wielokrotnie nagradzany, rekomendowany przez dermatologów. Pozbawiony zapachu, o delikatnej formule, nie narusza bariery lipidowej skóry, dlatego też będzie idealnym wyborem dla największych alergików i osób o skórze suchej oraz skłonnej do podrażnień.
Żel myjący do twarzy z ekstraktem z brzoskwini, Resibo
Klasyczny żel do mycia twarzy z polskimi korzeniami. Ekstrakt z miąższu brzoskwini to istna bomba witaminowa dla skóry. Dba o jej oczyszczanie, odmładzanie oraz regenerację, a to wszystko w delikatnej formule. Chroni barierę lipidową skóry, nie pozwalając na jej wysuszanie. Do tego ten boski zapach!
Czy to naprawdę działa?
Po wielotygodniowym stosowaniu podwójnego oczyszczania nadszedł w końcu moment, w którym postanowiłam krytycznym okiem spojrzeć na rezultaty.
Dość szybko odkryłam, że moje obawy co do podrażnień skóry, czy też powodowania większej ilości zmian skórnych, były całkowicie nieuzasadnione. Moja cera nigdy nie była równie szczęśliwa! Skończyło się wreszcie nieprzyjemne uczucie ściągnięcia, skóra stała się bardziej promienna, elastyczna i oczyszczona. Mogłabym przysiąc, że i pory stały się mniejsze!
Okazuje się, że jest to metoda niezwykle logiczna: tłuszcz genialnie poradzi sobie z sebum, rozpuści makijaż i pozbędzie się wszystkich zanieczyszczeń, które osiadają na skórze w trakcie całego dnia. Do tego nie niszczy bariery lipidowej, a co za tym idzie jest niezwykle delikatny. Dzięki niemu moja skóra stała się mniej tłusta.
Podwójne oczyszczanie jest idealnym zakończeniem dnia. Początkowe lenistwo zmieniło się u mnie w obsesję. Nie mogłam się wprost doczekać, kiedy będę mogła wrócić do domu i poddać się całemu rytuałowi! Masaż wykonywany przy olejowaniu poprawia cyrkulację, a tym samym koloryt cery.
Czy warto wykonywać ten zabieg również rano? Raczej nie. Nocą nasza oczyszczona skóra odpoczywa jedynie pod warstwą preparatów pielęgnacyjnych. O poranku wystarczy zastosować tylko produkt na bazie wody.
Czy ta metoda działa? Zdecydowanie! Okazuje się, że „koreańska gorączka” przyniosła mojej skórze wiele dobrego. Warto zatem spróbować podwójnego oczyszczania, podpatrzonego u azjatyckich koleżanek i na stałe wprowadzić go do codziennej rutyny.