Stałe związki redakcji The Beauty Runway
Wielkie romanse, płomienne uczucia, zdrady i szumne powroty. Brzmi jak scenariusz zawiłego melodramatu, ale prawda jest zupełnie inna. Miłość do ukochanych kosmetyków jest niezwykle mocna, choć z pewnością każdemu raz na jakiś czas zdarza się jakiś skok w bok. W końcu nie każdy związek jest prosty. Czasem dużo lepiej opisuje go status #toskomplikowane.
Redakcja The Beauty Runway otwiera swoje serca i zdradza, z którymi produktami jest najdłużej związana. Co sprawiło, że ich więź przetrwała wzloty i upadki? Sprawdźcie sami i dajcie porwać się miłosnemu uniesieniu.
Balsam koloryzujący Rich Mocha, Dr.PAWPAW
Madgalena Pacura: Uwielbiam kosmetyki wielozadaniowe. Takie, które mogę nakładać zarówno na policzki, usta i powieki, to mój hit. Balsam koloryzujący od Dr.PAWPAW w odcieniu Rich Mocha podejrzałam w kosmetyczce mojej przyjaciółki wizażystki w zeszłym roku i romans trwa po dziś dzień. Nie było żadnych skoków w bok, po prostu nie mam go dość. Jest ze mną od rana do wieczora, często dokładam go w ciągu dnia, kiedy kolor nieco zblednie, naprawdę ciężko nam się rozstać. Ciche dni miewamy rzadko, zazwyczaj kiedy maluję się na jakąś okazję i mam więcej czasu na eksperymenty z innymi produktami. Ale nawet wtedy używam go jako top up na policzki, żeby dodać mokrego glow albo nawilżenia pomadce. Jest to także mój niezawodny kompan podróży. A mówią, że związki idealne nie istnieją… 🙂
Szczotka do masażu ciała na sucho, Mokosh
Aga Brudny: Mówią, że prawdziwa miłość nie ustaje i tak też jest w mojej relacji z jednym gadżetem kosmetycznym, któremu jestem absolutnie wierna od ponad 4 lat. Spotykamy się codziennie (!) o wschodzie słońca w zaciszu mojej łazienki na 5 minutowe sesje “self-love”, czyli głaskanie-drapanie całego ciała. Ach, dobrze nam razem. Nasze spotkania dodają mi porządnej dawki energii i budzą mnie lepiej niż podwójne espresso! O czym mowa? Oczywiście o szczotce do masażu ciała na sucho. Totalna rewolucja i rewelacja! Na pozór zwykła drewniana szczotka do ciała z włosiem agawy, ale nie dajmy się zwieść pozorom. Drzemie w niej sekret pięknej i jędrnej skóry! Codzienny masaż całego ciała na sucho utrzymuje moją skórę w stanie idealnej gładkości i względnie przyzwoitej (jak na moje lata, bo niestety nie ukrywam, że nie jestem tegoroczna maturzystką) jędrności. Do tego wspomaga absorpcję aktywnych składników zawartych w balsamach do ciała i działa, jak porządny drenaż limfatyczny, więc goodbye opuchnięte nogi. Na koniec warto wspomnieć, że dzięki szczotce do masażu ciała na sucho od lat nie wydałam ani złotówki na peelingi do ciała! Zaoszczędzone pieniądze wydaję na drogie serum pod oczy, bo tam niestety moje szczotkowe cudo sięgnąć nie może. Kocham miłością wieczną.
Krem BB SPF50 Waterproof Tinted Moisturizer, Dr Irena Eris
Ada Grabowska: Kosmetykiem, z którym łączy mnie długoletni, gorący romans jest BB krem od Dr Irena Eris. I to nie tylko w upalne, wakacje dni, ale przez cały rok. Czy była to miłość od pierwszego wejrzenia? Tak! Jestem fanką pięknych i minimalistycznych opakowań, a opakowanie BB kremu od dr Ireny Eris takie właśnie jest. Złota, elegancka tubka, która pięknie wygląda i cieszy oko przy każdym użyciu. Jak to mówią, wygląd jest ważny, ale liczy się przede wszystkim wnętrze. Tutaj również nie było rozczarowania, a moja miłość rosła coraz bardziej. Lubię w nim to, że posiada wysoką ochronę przeciwsłoneczną SPF50. To dla mnie bardzo ważne, bo chronię skórę przed promieniowaniem UV przez cały rok. Jest lekki w konsystencji, a krycie można budować (od lekkiego do średniego). Zawiera składniki pielęgnujące, takie jak: łagodzące emolienty, utrzymujące odpowiedni poziom nawilżenia skóry oraz witaminę B3, która wyrównuje jej koloryt. Świetnie sprawdza się w przy różnych aktywnościach sportowych – czy to zimą na nartach (słońce na stoku potrafi przypiec nos) czy latem na surfingu. Dopełnieniem jest przyjemny, pudrowy zapach i… wodoodporność! Czy to miłość niezniszczalna? Zdecydowanie!
Krwawy peeling kwasowy, The Ordinary
Patrycja Bienias: Tak to już jest z kosmetykami, że czasami to istne love and hate relationship. Historia mojej relacji z tym produktem zaczęła się dozą sceptyzmu. Krawy peeling od The Ordinary swego czasu był wszędzie! Włączasz Instagram, here I am! Scrollujesz bezmyślnie w drodze do pracy, czerwone kropelki w każdym poście, na każdej twarzy. Wampirzy efekt, którego nie zapomnisz! Długo wzbraniałam się przed tym kosmetykiem i agresywną kampanią promocyjną, aż w końcu nie wytrzymałam. Ręka się omsknęła, koszyk zapełnił, a kilka dni później nałożyłam słynną, kwasową formułę na twarz. Pierwsza aplikacja skończyła się podrażnieniem, jakżeby inaczej. Buteleczka już prawie wylądowała w koszu, ale zacisnęłam zęby i postanowiłam dać peelingowi kolejną szansę. I kolejną, i kolejną… Okazało się, że przy odrobinie czułości, uwagi i cierpliwości, ten produkt potrafi czynić cuda. Wystarczy, że nałoży się go w minimalnej ilości, na dobrze oczyszczoną i nawilżoną twarz. Ten kosmetyk nie jest wyborem dla każdego, trzeba nauczyć się go używać i szanować jego możliwości. Jeśli posiedzi zbyt długo na powierzchni skóry, może zrobić krzywdę. Jeśli się jednak dotrzecie, polubicie, może czasem pokłócicie, a później pogodzicie, docenicie jego złuszczające, wygładzające możliwości. Ze mną peeling jest już od kilku lat i choć próbowałam wielu innych formuł, niezmiennie sięgam po ten nieco skomplikowany egzemplarz.
Kredka do brwi Longstay Precise Browliner nr 101, Golden Rose
Anna Sokołowska: Nasz związek trwa już tak długo, że nawet nie mogę sobie przypomnieć, jak to wszystko się zaczęło. Chociaż wydaje mi się, że mogło być tak, jak we wszystkich wzruszających historiach miłosnych – całkowicie przez przypadek. Kredka do brwi od Golden Rose ma wszystko, czego potrzeba do narysowania idealnego łuku: precyzję, idealną konsystencję i długotrwałą formułę. Do tego jeszcze ten odcień – numer 101, czyli najbardziej uniwersalny kolor, jaki widział ten świat. Nie będę oszukiwać, zdarzało mi się próbować z innymi. Zawsze jednak wracałam, godziłyśmy się i nasze uczucie rozkwitało na nowo. W tej kredce jest jakiś niewysłowiony magnetyzm, który przyciąga kobiety. Poświadczy to moja mama, siostra, niezliczona rzesza koleżanek, znajomych… Mogę tak rozpływać się o niej godzinami. Trzeba jednak chociaż raz jej spróbować, aby zrozumieć, co oznacza prawdziwe uczucie.
Pianka Chroniąca przed UVA, UVB i HEV Daily Defense Mousse SPF 50, Evy Technology
Piotr Janicki: Mam kilka produktów, które są moimi niezastąpionymi kompanami, na których mogę polegać od lat. Wybór jednego zdaje mi się dosyć trudnym zadaniem, ale skoro muszę to zrobić… Przepraszam inne moje skarby, ale numerem jeden jest krem filtrem do twarzy SPF50 z EVY Technology. Dlaczego nasz związek jest wyjątkowy? Pierwszą buteleczkę tego cudownego musu sprowadzałem z Wielkiej Brytanii na tak zwanym przypale, z powodu błędu na stronie sklepu SpaceNK, który przez dosłownie moment zezwalał na zamówienie marki na teren UE. Pamiętam, że cieszyłem się jak dziecko – w końcu miałem w rękach produkt, który był uwielbiany przez wszystkich ze świata skincare, a był nie do dostania w Polsce.
Obecnie (w mojej głowie przysłużyłem się do tego, przez comiesięczne prośby o wejście marki kosmetycznej Evy Technology do naszego kraju) mamy polskiego dystrybutora – nie muszę kombinować, więc mam go zawsze na półce. No dobrze, ale co jest w nim takiego wyjątkowego? Kojarzycie, że musimy reaplikować SPF co ok. 2-3 godziny, bo traci efektywność? EVY ma potwierdzoną badaniami technologię SZEŚCIOGODZINNEJ skuteczności jednej warstwy. Do tego dochodzi szczególna wodoodporność, brak bielenia, eleganckie wykończenie oraz dobre nawilżenie. Jeśli macie wrażliwe oczy, to lepiej wybrać wersję Kids (która jest też dwa razy większa…). Nie wyobrażam sobie nie mieć zapasów w szafce!
Matujący podkład mineralny, Annabelle Minerals
Anna Kordus: Moją najtrwalszą relacją kosmetyczną zdecydowanie zawsze jest podkład. Łączę się zawsze na stałe raz na 5-6 lat. Kandydat do tego związku musi być naprawdę wyjątkowy, abym rozważała zdradę poprzedniego faworyta. Moja obecna relacja rozpoczęła się w czerwcu ubiegłego roku. Jesteśmy razem już 6 miesięcy i jest nam razem bardzo dobrze. Najbardziej doceniam to, że zawsze mnie kryje i dzięki niemu lepiej wyglądam. Oszczędza mi sporo czasu, czuję się świeżo i zawsze wyglądam na wypoczętą. Bardzo o mnie dba …właściwie to dba o moją skórę, ale ja też dzięki temu czuję się lepiej.
Oczywiście mowa o matującym podkładzie mineralnym od Annabelle Minnerals. Wiem, że już trochę przynudzam, bo piszę o nim tu już chyba trzeci raz (m.in. tutaj >>). Ale tak to już jest, kiedy ludzie są zakochani – ciężko mówić o czymkolwiek innym.
Maska do ust Sleeping Mask Lip, Laneige
Adrian Własiuk: Kosmetykiem, który kupuję zawsze na zapas, bo nie wyobrażam sobie, żeby mi go zabrakło … jest maska do ust Lenaige Sleeping Mask. Maskę Lenaige poznałem ok. 2 lata temu i była to miłość od pierwszego użycia. W tamtym okresie zacząłem leczenie izotekiem, a efektem ubocznym brania leków były mocno popękane i wysuszone usta. Przebrnąłem przez x balsamów do ust, aż w końcu któregoś dnia, na sesji zdjęciowej wypróbowałem maskę Lenaige Sleeping Mask. OD RAZU zamówiłem swój słoiczek. A potem kolejny… i kolejny… Stosowałem ją zedycowanie częściej niż producent rekomenduje. Moje usta tego wymagały (kto brał izotek ten wie). Od tamtej pory nie rozstaję się z tym produktem. Zużyłem już chyba 4 słoiczki i dwa mam jeszcze zapasowe „na stanie”. Osobiście jestem fanem standardowej wersji, czyli Sweet Candy.
Żel do mycia twarzy Upwashing Sensitive Skin, Peel Mission
Asia Wilk: Kosmetyk, z którym jestem w stałym związku od dwóch lat (i nie zamierzam tego zmieniać w najbliższym czasie) to myjący żel do twarzy UpWashing Sensitive Skin od Peel Mission. Zakochałam się w nim od pierwszego mycia, przede wszystkim dlatego, że moja skóra w końcu odetchnęła z ulgą i na zawsze pożegnała się z efektem ściągnięcia. Żel ma właściwości łagodzące, ale nie traci przy tym na oczyszczaniu, zmywa makijaż i wszelkie zanieczyszczenia bez problemu. Połączenie takich składników aktywnych jak: kwas laktobionowy, hydrolat z rumianku, pantenol i alantoina idealnie nawilża, łagodzi podrażnienia i wzmacnia barierę ochronną. Sprawdzi się do cery wrażliwej i trądzikowej, sama taką mam i u mnie działa fantastycznie. Mimo że w między czasie próbowałam innych kosmetyków do mycia twarzy, to zawsze wracam do UpWashing i ten od razu ratuje mnie ze skórnych tarapatów. W tym przypadku mogę chyba już stwierdzić, że… stara miłość nie rdzewieje.
Rewitalizujący krem na noc Resync, Cosmedix
Aga Wilk: Jak tak sobie myślę o moich związkach, to raczej jestem wierna w uczuciach. Chłopak ten sam od 6 lat, stała grupa bliskich przyjaciół, zaufany fryzjer od loków, samochód: zawsze Mini, jak kosmetolog, to Róża Cybulska, ciągle to samo wynajmowane mieszkanie, jak jedzenie wietnamskie to tylko Hanoi na Postępu 5 i tak dalej i tak dalej. Jednak w temacie kosmetyków, przyznaję bez bicia, zdarzają mi się zdrady, krótkie romanse, których zazwyczaj często żałuję i wracam do poprzednich miłości z podkulonym ogonem. Najczęściej zdradzam w kategorii „kremy do twarzy”. Dlaczego? Nie wie tego nikt. Nawet ja. Po takiej zdradzie zawsze jednak wracam do tego, który robi mojej wrażliwej, naczynkowej i skłonnej do trądziku różówatego skórze najlepiej. Mowa o kremie na noc, w którym zakochałam się bez pamięci od pierwszej pompki. Krem Resync od Cosmedix to najlepszy krem na noc, jaki moja twarz miała przyjemność dotykać. Polecam KAŻDEMU, kto zmaga się z podobnymi dolegliwościami, co ja. Drogo, to fakt, ale wydajnie i to też jest fakt. Wart każdej złotówki. Polecam ja i moja aktualnie bardzo szczęśliwa twarz.