Skórki jak nowe – recenzja Lemon Butter Cuticle Cream od Burt’s Bees
O przesuszonych skórkach wokół paznokci chyba nikt nie wie tyle co ja. W swojej pracy myję ręce często, nagminnie i obsesyjnie, czego rezultatem są zniszczone dłonie, które wołają o pomstę do nieba. Przyznaję bez bicia, że jeśli smaruję je kremem po każdym kontakcie z mydłem i odkażaniem, są w całkiem nie najgorszym stanie. Gorzej, kiedy zaniedbam całą procedurę i wtedy wrota piekieł stają przede mną otworem. Najgorzej z tego wszystkiego wypadają skórki wokół paznokci. Nie wiedzieć czemu, to one chcą za wszelką cenę zrujnować moje życie. Zaczynają się łuszczyć, pękać i oddawać autodestrukcyjnemu szaleństwu. Wtedy rozpoczynam gorączkowe poszukiwania specyfiku, który naprawi moje problemy, najlepiej natychmiastowo. Podczas jednego z takich buszowań po Internecie, natknęłam się na masełko do skórek Burt’s Bees – Lemon Butter Cuticle Cream. Małe, urocze, retro opakowanie przemówiło do mojego wewnętrznego kolekcjonera kremów do dłoni i uznałam, że ten specyfik trzeba wypróbować.
Zagraniczne jest zawsze lepsze
Czy wy też tak macie, że podczas wyjazdów lubicie kupić sobie coś, co będzie wam przypominać o tym miejscu? W moim przypadku są to kosmetyki, które najczęściej są niedostępne w Polsce. Tak się złożyło, że moje poszukiwania nowego kremu do skórek zbiegły się z wyjazdem do Londynu. Teoretycznie mogłam go kupić w kraju, zaraz po powrocie, ponieważ bez problemu można się w niego zaopatrzyć w Polsce, ale wewnętrzny głos rozkazywał mi, żeby zdobyć go w trybie natychmiastowym – tutaj i teraz.
W tym celu przeszłam pół Londynu, aby znaleźć magiczne masełko do skórek. Odwiedzałam kolejne sklepy Boots, aby w końcu trafić do jednego z tych największych. Nie było innej możliwości – tam musiałam je w końcu dostać. Czekało na mnie na pierwszym piętrze sklepu, a ja mogłabym przysiąc, że od tej półki bił jakiś tajemniczy blask. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że były to sklepowe halogeny, ale dla mnie zapowiadały wielkie odkrycie.
Miękkie, pachnące, magiczne
Masełko od Burt’s Bees zamknięte jest w niewielkim, blaszanym pojemniku. To produkt niezwykle poręczny i ekstremalnie wydajny, dlatego nie dajcie się zwieść jego filigranowym kształtom. W środku znajdziecie ogromną moc naturalnych składników, skomponowaną tak, aby jak najlepiej zatroszczyć się o skórki oraz wzmocnić paznokcie.
Jego sercem są olej ze słodkich migdałów i masło kakaowe. Odpowiadają za odżywienie, nawilżenie i zmiękczenie skórek. Paznokciom przysłuży się zawarta w produkcie witamina E o silnych właściwościach nawilżających, a z kolei olej słonecznikowy wzmocni je i zapobiegnie łamaniu. Całość przyprawiona jest olejkiem cytrynowym, który nie tylko wygładza i rozjaśnia skórki, ale i nadaje cudownego aromatu kremowi. Już samo to sprawia, że po ten kosmetyk sięgam najczęściej, dla czystej radości obcowania z tym zapachem.
Masełko jest zbite, dość twarde, jednak rozpływające się pod wpływem ciepła ciała. Jego konsystencja sprawia, że kosmetyk jest niesamowicie wydajny. Stąd też moje obawy, czy zdołam go zużyć przed końcem daty ważności.
Obsługa jest niesamowicie prosta. Wystarczy odrobinę kremu wetrzeć w skórki i paznokcie (nigdy nie zapominam również o przestrzeni pod paznokciem), a następnie odczekać chwilę, aby produkt się wchłonął. Ja uczyniłam z tego mój wieczorny rytuał i smaruję dłonie zaraz przed pójściem spać. Dzięki temu nie tylko unikam irytacji przez bogatą konsystencją masełka, ale i uważam je za formę aromaterapii. Przyznaję szczerze, że ten zapach tworzy pewnego rodzaju formę radości z jego używania.
Efekty w wersji na wczoraj
Masełko od Burt’s Bees do skórek stało się moim osobistym hitem. Zabieram je na każdy wyjazd i nie rozstaję się z nim na krok. Dla moich przesuszonych skórek to prawdziwe zbawienie. Wchłania się stosunkowo szybko, a efekty są widoczne w ekspresowym tempie. Zmęczone życiem dłonie, o poranku wyglądają o niebo lepiej i zdrowiej. Skóra staje się jaśniejsza, zadbana i dokładnie taka, jaką zawsze chciałam mieć. Sam produkt nie jest drogi, a za tak dobrą jakość w połączeniu z całkowicie naturalnym składem, warty jest spróbowania. Mam nadzieję, że i wasze dłonie będą tak samo wdzięczne jak moje. W końcu zadbane ręce to szczęśliwe ręce.