Co Milena Inglot ma w swojej kosmetyczce?

Fot. Milena Inglot

Inglot – tej nazwy nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Mało kto jednak wie, że ta polska marka, mogąca się pochwalić globalnym zasięgiem, to tak naprawdę rodzinne przedsiębiorstwo z Przemyśla. Dzisiaj zaglądamy do kosmetyczki jednej z przedstawicielek tej kosmetycznej rodziny. Co Milena Inglot ma w kosmetyczce?

Jakby francusko – rzucam, gdy już kończymy rozmowę. Milena Inglot i jej podejście do pielęgnacji przywodzą mi na myśl to, co stanowi kwintesencję francuskiego je ne sais quoi. Jest maksimum dbałości o skórę, minimum udawania. To bycie sobą i celebrowanie swojej naturalności. Violette i inne Francuzki pewnie by temu przyklasnęły.

Milena Inglot zaprasza nas do swojego świata pielęgnacji i makijażu

Poranna i wieczorna pielęgnacja

Milena Inglot podkreśla, że najważniejsze jest dla niej oczyszczanie. W tym celu stosuje żel do mycia twarzy Soft & Smooth z kolekcji rodzimej marki, który nie tylko dobrze zmywa makijaż i zabrudzenia, ale też świetnie nawilża. To ważne, bo jak tłumaczy sama Milena – Mam bardzo suchą skórę. Dobór kremu też często jest wyzwaniem. Na liście składników uwzględniono chociażby ekstrakt z kombuchy i ginkgo biloba. Ich zawartość sprawia, że kosmetyk – choć przeznaczony przede wszystkim do demakijażu, jak na żel do mycia przystało – ma także właściwości pielęgnacyjne. Poprawia bowiem elastyczność i jędrność skóry. Nie wyobrażam sobie pójść spać w makijażu. Wiem, że wszyscy to nieustannie powtarzają i może to brzmieć jak coś oklepanego, ale to chyba największy błąd w pielęgnacji skóry, jaki można popełnić – zauważa. 

Żel do mycia twarzy Soft & Smooth, Inglot, 45 zł

KUP

Ze względu na typ swojej cery (przypomnijmy – suchej), Milena szczególną uwagę przypisuje doborowi kremu

Świadomość potrzeb swojej cery oraz znajomość kulisów produkcji kosmetyków z rodzinnej firmy sprawia, że najchętniej sięga po kremy sygnowane marką Inglota. Czy rano, czy wieczorem, to produkt z InglotLab będzie wyborem Mileny. Mam duże zaufanie do naszych kosmetyków – podkreśla – wiem, jak są wytwarzane, jak przebiega sposób produkcji, jak wysokie stawiane są im wymagania. Poza tym, Milena często testuje także kosmetyki Inglot, które dopiero mają trafić do regularnej oferty marki.

Jako że skórę wokół oczu należy otaczać szczególną troską, Milena regularnie stosuje krem pod oczy All In od Inglota. I podkreśla: Zawiera kofeinę, masło kakaowe, kwas hialuronowy. To niebywała ulga dla zmęczonych oczu

Krem pod oczy All In, Inglot, 65 zł

KUP

Z ciekawości podpytuję, czy Milena stosuje jakieś akcesoria kosmetyczne. A może chodzi na specjalne zabiegi? Ostatnio coraz więcej osób się przecież na nie decyduje – a mam wrażenie, że Milena może poszczycić się naprawdę piękną cerą. 

Nie, nie korzystam z żadnych narzędzi gadżetów do pielęgnacji – wyjaśnia. Wie, że to teraz duży trend w pielęgnacji, ale nie jest jej z nim po drodze. Rozumiem, przytakuję. A co z zabiegami? Też raczej nie. Chyba że laminacja brwi, robię ją regularnie. Ale – po chwili zastanowienia Milena podejmuje nowy wątek, od razu wzbudzając nim moją ciekawość – nie tak dawno przyjaciółka zrobiła mi niespodziankę i na urodziny zabrała mnie na jogę twarzy. To było dla mnie zupełnie nowe doświadczenie, nigdy wcześniej tego nie próbowałam! Dopytuję, na czym właściwie polega joga twarzy. Przyznaję, nigdy wcześniej temat ten nie był mi bliski i nie wiem, jak miałyby wyglądać zajęcia. Bardzo lubię jogę – tłumaczy – więc całkiem mnie to zainteresowało. To połączenie ćwiczeń napinających i rozluźniających mięśnie, bo jak się okazuje, na twarzy kumuluje się sporo stresu.

Makijaż jak najbardziej naturalny

Praca na rynku kosmetycznym sprawia, że Milena Inglot może poszczycić się naprawdę obszerną wiedzą na temat makijażu i pielęgnacji. Dowód? Chociażby gdy rozmawiamy, szczególnie podkreśla rolę substancji aktywnych wchodzących w skład poszczególnych produktów. Dostęp do nowinek z branży nie podsyca jednak ochoty Mileny na mocne, kolorowe makijaże; choć w ofercie jej rodzinnej marki znajdziemy całą tęczę cieni, brokatów, eyelinerów i wszelkich kolorów szminek, jakie tylko można by sobie zamarzyć, to ona sama woli klasykę. Lubię naturalny wygląd – podsumowuje – poza tym, zawsze wybieram wielofunkcyjne kosmetyki, by móc je  wykorzystywać na różne sposoby. Dobrym tego przykładem jest chociażby kredka do ust z linii Soft Precision, którą stosuje również jako zamiennik szminki. Odcień nr. 63 to nude, który pasuje każdemu – przekonuje.

Konturówka do ust Soft Precision, Inglot, 33 zł

KUP

Kosmetykiem, który Milena Inglot zawsze ma przy sobie róż w kremie God Blush You z kolekcji Inglot PLNY Lala. To najbardziej wielofunkcyjny kosmetyk, jaki można sobie wymarzyć – zapewnia – dostępny jest w jednym odcieniu, ale świetnie pasuje różnym karnacjom. Dopasowuje się do typu urody. Jego kremowa konsystencja bardzo odpowiada mojej suchej skórze, ale osobom z tłustą i mieszaną cerą też będzie odpowiadał, nie jest komedogenny i nie pozostawia uczucia lepkości. Sprawdzi się zarówno jako róż do policzków, szminka czy nawet jako cień do powiek. Stosuję go na różne sposoby, w zależności od tego, na co mam ochotę – opowiada, a ja nie mogę oprzeć się wrażeniu, że każdy, kto uwielbia francuską szkołę makijażu z uznaniem przytaknąłby słowom Mileny.

Róż w kremie God Blush You, Inglot PLNY Lala, 69 zł

KUP

Rozumiem jej zamiłowanie do wielofunkcyjności – to praktyczne, szybkie, a przy tym kreatywne. Takiemu podejściu sprzyja chęć zachowania jak najbardziej naturalnego wyglądu. Nie maluję się zbyt mocno. Brwi tylko lekko poprawiam (regularnie chodzę na laminację, co pozwala mi zaoszczędzić na co dzień sporo czasu, który inaczej spędziłabym na żmudnym układaniu włosków). Na co dzień sięgam po lekki krem koloryzujący Inglot Beautifier, używam mascary i wspomnianego wcześniej różu, by nadać skórze świeżego wyglądu.  

Krem koloryzujący Beautifier, Inglot, 59 zł

KUP

Ten jeden kosmetyk – co wybrałaby Milena Inglot?

Gdyby musiała wybrać jeden kosmetyk, Milena Inglot najpewniej zdecydowałaby się na wspomniany róż PLNY LALA. Właśnie ze względu na jego wielofunkcyjność – wyjaśnia. Wybór nie jest jednak łatwy, bo Milena ma również szczególną słabość do swojego filtra SPF. Chyba nie muszę powtarzać tego, co mówią nam wszyscy dookoła. Ochrona przeciwsłoneczna to podstawa właściwej pielęgnacji. O ile zawsze było to dla mnie jasne, o tyle bardzo długo szukałam kosmetyku, który broniłby moją skórę przed działaniem promieni UV, a równocześnie nie był tłusty i drażniący. Do tego, jak już wspominałam, właściwe nawilżenie jest dla mnie kluczowe – kontynuuje – wydaje mi się jednak, że wreszcie udało mi się znaleźć coś właściwego. Dr. Barbara Strum  ma w swojej ofercie krople SPF 50, które można mieszać z kremami i innymi kosmetykami używanymi do pielęgnacji. Produkt ma mnóstwo składników aktywnych (jak witamina E, betaglukan), a do tego skutecznie chroni przed UVA i UVB. Czego chcieć więcej? 

Serum przeciwsłoneczne SPF 50 Sun Drops, Dr. Barbara Strum, 599 zł

KUP

To rekomendacja, którą skrzętnie zapisuję w notesie – nie dość, że mam wrażliwą cerę, to jeszcze o tej porze roku szczególnie staram się pamiętać o wystrzeganiu się nadmiernej ekspozycji na słońce. A z drugiej strony, przecież tak fajnie byłoby mieć skórę muśniętą słońcem… Moje “słoneczne” dywagacje znajdują rozwiązanie wraz z kolejną radą Mileny. Właśnie wypuściliśmy świetne kropelki brązujące Let’s Get Tan, które nadają efekt wakacyjnej opalenizny. Możesz zmieszać je z dowolnym produktem do ciała, nie pozostawiają plam i super pachną! Wspominałam, że uwielbiam nowinki kosmetyczne, jak zresztą na “beauty freaka” przystało? Obecnie stosuję też letni olejek do ciała od Rowse. Produkty marki są dostępne w sklepie The Odder Side. Sam olejek pachnie przepięknie – ma w sobie zapach monoi, bergamotkę, nutę neroli i palmarosy. Jest świetny! Łagodzi i odżywia skórę, kojąc przy tym jakiekolwiek uszkodzenia słoneczne.

Kropelki brązujące Let’s Get Tan, Inglot, 75 zł

KUP

Olejek do ciała Summer, Rowse, 219 zł

KUP

Milena Inglot i jej kosmetyczka – minimum dla maksimum

Czuję, że podejście Mileny Inglot do pielęgnacji i makijażu jest podobne temu, jakie sama praktykuję. Jeśli kosmetyki, to takie, które nawilżają, dbają o skórę. Najlepiej też, by miały więcej niż jedno zastosowanie. A jeśli makijaż… cóż, nic tak nie dodaje smaku “je ne sais quoi” jak naturalność. Podkreślanie, a nie ukrywanie. Słowem, bycie w pełni sobą!

Najczęściej czytane

Polecane artykuły