Usta w stylu K-Pop, czyli Velvet Lip Tint od 3CE

Mój smartfon dzięki mnie widział już wiele. Ostatnimi czasy najczęściej wspólnie podziwiamy koreański makijaż, a co za tym idzie, galeria screenshotów na moim telefonie pęka w szwach. Nowy koreański podkład? Screenshot! Ultracienki liner? Zapisuję! Róż w kolorze świeżego rumieńca? Chcę! Od jakiegoś czasu cieszę się, że wybrałam telefon z większą pamięcią.

Na liście moich marzeń od dawna znajdowała się marka 3CE. W Polsce niedostępna, w Korei natomiast bardzo popularna. Moje ukochane YouTuberki od dawna kusiły mnie tymi właśnie kosmetykami, a ja tylko zastanawiałam się, kiedy pęknę i złożę zamówienie z jakiegoś sklepu internetowego w Seulu. Okazało się, że szczęśliwym trafem kosmetyki te pojawiły się w polskim Internecie, a ja pobiegłam zaopatrzyć się w to, z czego 3CE słynie najbardziej – matowych pomadek do ust. Tak zaczęła się moja miłość do Velvet Lip Tint od 3CE.

Nieznośnie piękna aksamitność

Tinty do ust to bardzo koreański produkt. Uwielbiane za miękkość makijażu i możliwość budowania natężenia koloru. Te od 3CE są jednymi z najbardziej popularnych i kiedy patrzyłam na zdjęcia Koreanek, koniecznie chciałam poczuć je na własnej skórze. Największym problemem szybko okazał się nie przedłużający się brak dostępności ich w Polsce, ale… wybór odcienia. 

Po przekopaniu połowy Internetu, przedzierania się przez koreańskie strony, na których nie rozumiałam ani słowa, w końcu udało mi się wybrać odcień Know Better – ciemny, brudny róż z delikatnym dodatkiem chłodnej czerwieni pomieszanej z fioletem. To, co w lip tintach od 3CE jest fantastyczne, to fakt, że odcień pomadki jest taki sam jak opakowania. Minimalistycznie, stylowo i praktycznie.

Velvet Lip Tint ma formułę delikatnego musu. Bardzo łatwo i równomiernie otula usta kolorem, który można stopniować. Jedna warstwa pozwala na uzyskanie całkiem wyrazistego efektu, kolejne – wzmocnią i pogłębią kolor. Co ważne – nie wysusza ust, a przy matowych pomadkach to niestety dość częsty efekt uboczny. Ucieszyło mnie to tym bardziej, niż mogło by się wydawać. Obecnie przechodzę kurację Izotekiem i suchość moich ust może konkurować z Saharą, jednak tint od 3CE nie tylko nie podkreślił tego stanu rzeczy, a dodatkowo wyglądał pięknie przez cały dzień.

Jeśli zastanawiacie się, jak z trwałością, stwierdzam szczerze, że jest dobra. Velvet Lip Tint nie jest produktem zastygającym, więc nie zostanie na swoim miejscu bez jakiegokolwiek uszczerbku podczas jedzenia czy picia. Jednak znika z ust równomiernie, a makijaż można bardzo łatwo poprawić. Takie rozwiązania lubię najbardziej!

Aplikacja dla kreatywnych

Velvet Lip Tint od 3CE daje ogromne pole do popisu podczas makijażu. Jego formuła jest na tyle plastyczna, że aż zaprasza nas do eksperymentowania. Tint można oczywiście nałożyć prosto z opakowania i uznać sprawę za załatwioną. Nic w tym złego, ale czemu nie iść o krok dalej. Wzorując się na koreańskiej modzie, możecie dołożyć drugą warstwę koloru w środkowej części górnej i dolnej wargi, delikatnie ścisnąć usta i tym samym stworzyć piękny gradient.

Jeśli wolicie bardziej subtelny efekt, rozprowadźcie produkt palcem i delikatnie go wklepcie. Dzięki temu stworzycie usta muśnięte kolorem. Przepiękny makijaż, który sprawdzi się na każdą okazję. 

Myślicie, że to wszystko? Dla bardziej kreatywnych i tych, którzy nie boją się wyzwań, można pobawić się dwoma odcieniami. Velvet Lip Tint od 3CE pięknie połączy się z jaśniejszymi lub ciemniejszymi kolorami, tworząc na ustach wyjątkowy efekt. Czujecie się zainspirowani?

Najczęściej czytane

Polecane artykuły