Pamiętniki z Bali
Od kiedy podróżowanie stało się dobrem luksusowym i niedostępnym, jedyne co nam pozostaje to wracanie do wspomnień, przeglądanie pamiętników i albumów ze zdjęciami oraz snucie marzeń o dalekich lotach w przyszłości. Nie wiem jak Wy, ale tęsknię bardzo za piaskiem, szumem wody, egzotycznymi smakami i wilgotnym, ciepłym powietrzem. Nieprzypadkowo przedstawię Wam pewną ekspertkę od podróży – małych i dużych. Poznałyśmy się w trakcie jej pobytu na Bali. Ja byłam tam „przelotem” podczas kilkudniowej pracy nad jedną z kampanii zdjęciowych.
Podróżniczka – z największym apetytem na życie, jaki możecie sobie wyobrazić. Miłośniczka muzyki (to właśnie ona stworzyła naszą najnowszą playlistę), książek i dobrego dizajnu. Założycielka marki BALA Lifestyle. Piękna, pozytywna, pełna energii i o Bali wie wszystko. Jeśli planujecie w przyszłości podróż na tę rajską wyspę i potrzebujecie jakichkolwiek wskazówek, musicie zgłosić się do Ani Górnickiej. Postanowiłam zaprosić ją do rozmowy i wspólnie wrócić myślami do jednego z najpiękniejszych miejsc na Ziemi.
Patrząc na Twój Instagram, nie potrafiłam się doliczyć, w ilu miejscach na świecie już byłaś. Jesteś w stanie to policzyć?
Och, nie przesadzajmy, bo teraz czuję presję (śmiech), ale to prawda. Kocham podróże, a szczególnie road tripy i dłuższe pobyty, kiedy to naprawdę można poczuć vibe danego miejsca. Mówiąc „vibe” mam na myśli lokalne społeczeństwo, jedzenie, energię, architekturę, naturę, muzykę. Na Twoje pytanie odpowiem trochę inaczej. Ulubionymi miejscami, do których zawsze chętnie wracam są na pewno: Bali, Islandia, Londyn, Nowy Jork, Los Angeles i Grecja.
Pochodzisz z Płocka, miasta legendarnego festiwalu Audioriver. Tęsknisz do swojego domu, kiedy Cię tam nie ma? Brakowało Ci go podczas pobytu na Bali?
Mam taką jednoczesną wadę i zaletę, w zależności od punktu widzenia, że dość szybko dostosowuję się do danego miejsca. Podczas podróżowania nie do końca brakuje mi miejsc. Najbardziej brakuje mi ludzi w tych miejscach. Po pewnym czasie człowiek uświadamia sobie, że nawet najpiękniejszy zachód słońca na Bali, spędzony samemu lub z przypadkowymi osobami, to nie to samo co zachód słońca ze swoimi ulubionymi osobami.
Pracowałaś w jednym z najlepszych hoteli i restauracji na świecie: The Slow na Bali. Jak się tam znalazłaś? Skąd pomysł, by wyruszyć na drugi koniec świata? Takie decyzje są spontaniczne albo bardzo przemyślane, jednak w każdym z tych przypadków – odważne. Ja kiedyś rzuciłam wszystko i wyjechałam pracować jako makijażystka do Indii. Jak było u Ciebie?
(śmiech) Tak, to prawda! Wyjechać można albo spontanicznie albo planując wszystko od A do Z. Ja należę do teamu #spontaniczność i moje decyzje są najczęściej mało przemyślane. Skaczę do wody w stylu „raz się żyje, trzeba korzystać”. A przemyślenia zazwyczaj przychodzą później. Zawsze powtarzam, że do odważnych świat należy. I kiedy nie ma się nic do stracenia, to łatwiej można podjąć trudną decyzję.
Przyszedł taki moment w moim życiu, że moja ulubiona praca w The Hoxton Hotel w Londynie po kilku latach przestała mnie ekscytować. Wielkiego pola manewru nie miałam. Londyn już poznałam na tyle, że stwierdziłam, że czas na coś innego. Jestem singlem, bez kota, za to z plecakiem pełnym marzeń. Pomyślałam: jak nie teraz, to kiedy? Wrzuciłam parę funtów, klapki, szpilki do plecaka i ruszyłam z – nieznajomą wtedy – Gosią w podróż po Azji. Nie mając konkretnego planu, przez Hong Kong, Kambodżę, Filipiny i Singapur, dotarłam aż na Bali.
Po trzech miesiącach tułaczki, funty się skończyły, wszyscy pytali co dalej, a ja nie miałam na żadne z tych pytań konkretnej odpowiedzi. Zrezygnowana, pomyślałam: jadę do pracy do Australii, jakoś to będzie. Wiwaty moich najbliższych miały mi dodawać wiatru w skrzydła, a ja czułam, jak opieram się temu wiatrowi. Posłuchałam siebie, przeprosiłam agenta wizowego i zostałam jeszcze trochę na Bali.
Pewnego dnia, kiedy szłam pieszo na plażę (w Canggu bardzo rzadko chodzi się pieszo), zobaczyłam TEN budynek. Weszłam do środka i zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Hotele i restauracje to moja pasja. Poczułam trzepotanie motyli w brzuchu, pewna siebie ruszyłam do managera hotelu i oznajmiłam mu, że się stąd nie ruszam. On roześmiał mi się w twarz, ale mi do śmiechu nie było. Chciałam tam zostać i zostałam! Dostałam pracę, wizę i zmieniłam swój pobyt w prawdziwy meldunek na Bali. Rozpoczął się rozdział mojej pracy w The Slow. I od tej pory wszystko toczyło się bardzo slooow.
Za co kochasz Bali?
Za wszystko! Spędziłam tam dwa lata. Gdyby nie tęsknota za swoimi ludźmi, mogłabym spędzić pewnie kolejne dwa. Kocham Bali za optymizm, cudownych, pełnych uśmiechu lokalnych ludzi, design, jedzenie, naturę i to, że liczy się bycie tu i teraz.
Twoje ulubione miejsca na Bali?
Mieszkałam w pięknym i popularnym Canggu, więc polecę Wam kilka miejsc w tej właśnie okolicy.
Odpoczynek, relaks i jedzenie oczywiście w The Slow. W środy warto się wybrać na imprezę do Old Mans, natomiast w piątkowy wieczór polecam Desa Potato Head i The Lawn. Przepyszne jedzenie znajdziecie w Mason. Grille na Echo Beach. Polecam też hotel: Como Echo Beach. Idealne klapeczki kupicie w Indosole. Yogę i fitness poćwiczycie w The Canggu Studio i The Practice Yoga Studio. W soboty zakupy zrobicie na markecie Samadi. Śniadania tylko w Crate Cafe i The Shady Shack. Jeśli chodzi o Bali – służę radą!
Dlaczego zdecydowałaś się na powrót do Europy? Czy propozycja pracy w nowym, dopiero otwierającym się HOT miejscu w Londynie miała znaczenie?
Każdy raj może zmienić się w lekkie piekiełko, jak to mówią. W tym przypadku mówię to oczywiście z przymrużeniem oka. Bali to zdecydowanie raj.
Jednak, tak jak wspominałam wcześniej ciężko jest żyć tam samemu. Człowiek cały czas jest otoczony ciekawymi ludźmi, ale po pewnym czasie brakuje swoich ulubionych duszyczek. Odległość, a co za tym idzie, koszt podróżowania, jest dość duża, by móc sobie pozwalać na szybkie odwiedziny, a poza tym, nie zapominajmy, że ja tam pracowałam, więc obowiązywał mnie urlop. Niestety, szybkie (o ile można tak nazwać 18 godzin w samolocie) odwiedziny nie wchodziły w grę.
A wracając do Londynu… Po dwóch latach na Bali stęskniłam się za większą metropolią. Odwiedzając znajomą, przypadkiem dostałam super pracę, więc stęskniona – tym razem za big city life – wróciłam do Londynu. Trochę bliżej Polski i przyjaciół. Więc można to nazwać win-win situation. Czasami czuję, że moje życie to wiele szczęśliwych „przypadków”.
Planujesz dalsze długie podróże czy zostajesz chwilę w Polsce?
Podróż była zaplanowana: Londyn – Tel Awiw – Nowy Jork – Bali, ale obecna sytuacja pokrzyżowała mi trochę plany, więc pewnie zostanę na dłużej w Polsce.
Wróćmy do Bali. Kiedy powstał Twój biznes Bala Lifestyle? Skąd pomysł, inspiracje?
Pomysł w mojej głowie zrodził się w Los Angeles. BALA to połączenie: BA – Bali i LA – Los Angeles. Podczas mojej pierwszej podróży do LA zobaczyłam zupełnie inny lifestyle. Organiczne kafejki, piękny design, architektura, energia, inaczej mówiąc – mnóstwo inspiracji, które wywarły na mnie niesamowity wpływ i pozostawiły we mnie ślad. Podczas pobytu na Bali dostrzegłam sporo podobieństw między tymi dwoma miejscami. Zaczęłam podsyłać koleżankom balijskie wyroby, które skradły ich serca i tak zaczął się biznes.
Sama projektujesz rzeczy? Logistyka takiego przedsięwzięcia to niezła przygoda, prawda?
Bywa różnie. Czasami po prostu sprowadzamy lokalne cuda, a czasami razem z Ivanem, moim ulubionym krawcem z Bali, szukamy inspiracji i tworzymy coś wspólnie. Przede wszystkim skupiamy się na odzieży: kimonach i letnich sukienkach. Dużo rzeczy jest projektowanych przeze mnie i szytych na Bali.
Pewnego razu, ze względu na nasz pobyt w Europie i ograniczoną możliwość wyjazdu na Bali (moja praca w Londynie na pełen etat oraz pracą mojej biz-partnerki Isabelli), zaczęłyśmy tworzyć wyspiarskie t-shirty w Polsce, które stały się od razu naszym bestsellerem.
Logistyka to nie jest moja mocna strona (śmiech), więc pytanie o to należałoby skierować do Isy, mojej wspólniczki. Za każdym razem kosztuje nas to wiele stresu, ale kiedy paczki lądują bezpiecznie w Warszawie, to przybijamy połowę sukcesu kieliszkami z winem na zielonym Żoliborzu.
Ulubione kosmetyki z Bali, które warto sobie przywieźć jako pamiątka z wakacji?
Uwielbiałam balijski olejek kokosowy, który kupowałam na targu w Samadi. Znajdziecie tam też dużo naturalnych maseczek i peelingów. Polecam również sklep Sensatia i ISHA z organicznymi kosmetykami.