Trend alert: Francuski minimalizm
W branży beauty coraz bardziej modny jest trend na naturalność i francuski minimalizm. Jak to jest z tym make-up no make-up? Skąd czerpać inspiracje? Czy można być makijażystką, kochać i wykonywać swoją pracę i realizować bardziej szalone pomysły, będąc jednocześnie w zgodzie ze sobą i trendami?
O makijażu z umiarem, kolorowych kosmetykach (i nie tylko!) rozmawiam z Martą Podbielską – makijażystką i koleżanką po fachu, znanej szerszemu gronu odbiorców w sieci jako @lempapilo. Marta, tak jak ja, kocha swój zawód. Lubi kolory, faktury, kreatywne rozwiązania. Pięknie interpretuje i łączy ze sobą światowe trendy, przekładając je na codzienne makijaże. I jest w niej coś francuskiego. Nonszalancka, naturalna, z charakterem – zarówno w wersji „make-up”, jak i „no make-up”.
Lubisz malować ludzi i siebie, ale głośno mówisz o naturalności. Jak być au naturel i nie dać się zwariować w gąszczu coraz nowszych trendów i produktów, jednocześnie nie zaprzeczając idei naszego zawodu?
Bardzo popieram trend na naturalność i cieszę się, że wchodzi do nas ta moda. Wróciłam niedawno z Francji. Objechaliśmy z mężem praktycznie cały kraj (więc mam porównanie) i wiesz co? Co druga napotkana dziewczyna na co dzień nosi minimal. Kremy BB, zadbane, lekko zmierzwione brwi, błyszcząca, wypielęgnowana skóra – to standard. Do tego wytuszowane rzęsy, wklepana palcem pomadka lub błyszczyk. I tak sobie myślę, że taki minimalizm jest super.
Ale… jestem makijażystką i oczywiście kocham malować – siebie i innych. Lubię się tym bawić, próbować, testować, kreować. Myślę, że szczególnie dla nas, makijażystów, to trudny, ale jednocześnie interesujący temat. Bo naturalność jest wspaniała. I uwielbiam ją podkreślać. Ale makijaż, oprócz tego, że jest moją pasją, jest również moją pracą. I nie chcę tutaj nagle prowadzić krucjaty antymakijażowej. Czy da się pogodzić filozofię naturalnego piękna z miłością do kolorowych kosmetyków? Jak najbardziej. Moim zdaniem najważniejsze jest to, by znaleźć balans. Nie musieć – a chcieć. Nie myśleć, że „muszę” nałożyć makijaż, tylko „mam na to ochotę”. A jeśli nie chcesz, to nie nakładaj. Jeśli chcesz więcej – go for it! Ważne, by w każdej opcji czuć się dobrze i czuć się sobą. Czyli równowaga, zarówno w jedną, jak i w drugą stronę.
Sprawdzone rady dla minimalistek?
Dla minimalistek i nie tylko! Po pierwsze – pięlęgnacja. Bo zadbana skóra to podstawa. Ale to już wszystkie wiemy, prawda?
„Zadbanie” nie oznacza tylko i wyłącznie kupowania drogich kremów, serów i esencji, na które musimy odkładać do skarpetki. Na początek warto chociażby zacząć od wysypiania się, odpoczynku, masażu, zrezygnowania z dymka. I pamiętajcie o dobrym demakijażu co wieczór. Ważna jest nie tylko pielęgnacja ciała, ale też ducha. Głowa też lubi czasem odpocząć. Uwierzcie, że zdrowie, relaks i dobre samopoczucie to pierwszy krok do sukcesu.
Skoro mowa o pielęgnacji, powiedz jakie są Twoje ulubione produkty?
Kiedy myślę o moich ulubionych kosmetykach do pielęgnacji, bez których nie wyobrażam sobie mojej pracy i makijażu, od razu przychodzą mi do głowy mgiełki – nawilżające, odświeżające skórę i scalające makijaż. Jakie polecam? Photo Finish Primer Water od Smashbox lub Flower Power i Coco Beauty Juice Miya Cosmetics.
Nie może też zabraknąć produktów, które nadają skórze promienny, zdrowy, lekko błyszczący wygląd. Osobiście uwielbiam pielęgnujące, odżywcze olejki do twarzy. Kropla olejku może też zmienić podkład w bardziej rozświetlający. Często stosuję ten trik w swojej pracy. Mam kilka ulubionych produktów w tej kategorii. Jednym z nich jest olejkowe Serum Róża Malina od Ministerstwa Dobrego Mydła i olejki kolejnej polskiej marki: IOSSI.
A jaki jest Twój przepis na francuski makijaż w kilku krokach?
Makijaż w stylu francuskim, czy też jak niektórzy go nazywają „paryskim”, to jeden z łatwiejszych makijaży jakie znam. Francuski make-up no make-up jest minimalistyczny, ale przepięknie podkreśla kobiecą urodę. Jest uniwersalny i ponadczasowy. Jak go wykonać? To proste!
Oczyszczoną twarz spryskuję mgiełką nawilżającą Flower Beauty Power od Miya Cosmetics. W jeszcze lekko wilgotną skórę wmasowuję ujędrniający olejek do twarzy Givenchy. Następnie nakładam jeden z moich ulubionych fluidów, ultralekki podkład wodny Face and Body od Mac Cosmetics (recenzję tego podkładu znajdziecie tutaj) i rozświetlający korektor Clarins pod oczy. Brwi wyczesuję ku górze, używając mydełka do brwi Soap Brows (więcej o Soap Brows przeczytacie w naszej recenzji). Pomadki do ust używam też jako różu, delikatnie wklepując ją w policzki. Jednym z moich ulubionych kolorów ostatnio jest Blooming Bold Lipstick Peach Petal z Origins. Aby nadać cerze blasku nakładam na kości jarzmowe i na powiekę kremowy rozświetlacz mySTARighter w złotawym, mieniącym się odcieniu Sunset Glow. Jeszcze tylko lekki tusz do rzęs (polecam pogrubiającą maskarę Max Factor 2000 Calorie) lub jego brak i… gotowe!
Co zrobić, żeby make-up no make-up nie był nudny? Co można dodać i czy w ogóle jest przestrzeń na odrobinę kreatywności w takim makijażu?
Make-up no make-up można podkręcić, dodając do niego jeden wyrazisty element. Taki mały twist, żeby nie zawsze wiało nudą. Zaszalejcie od czasu do czasu z kolorem na ustach. Polecam cudowne pomadki Powder Puff od NYX. Bardzo lubię miękkie, lekko roztarte krawędzie. Jak to zrobić? Wystarczy mały, czysty pędzelek lub patyczek higieniczny.
Jeśli usta to nie Wasza bajka, spróbujecie pokombinować z makijażem oka. Jeden mono-cień na całą powiekę – takie jednokolorowe smokey eyes. Ostatnio zakochałam się odcieniach 56 i 101 z serii AA Wings of Color. Tak niewiele, a tak wiele!
A jeśli lubicie błysk i zabawę makijażem, polecam ekstra dodatki, takie jak naklejki, brokat czy małe cyrkonie. Idealna opcja na wieczorowe party lub zbliżający się koniec roku, imprezy wigilijne z przyjaciółmi, Sylwester, a potem karnawał!
*
Zdjęcia: @lempapilo